Rozdział XXXVI

292 22 2
                                    

                                                BRYSON

- Connor...

- A więc to twój sposób na bycie odpowiedzialnym i dobrym ojcem? - Przerwał mi.

Jego słowa uderzyły mnie na tyle, że poczułem spływający pot na moim czole.

- Może powinniśmy wejść do środka i porozmawiać? - Powiedziała speszona Sarah.

- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Zapraszasz mnie do domu, w którym rucha cię mój ojciec? - Syknął.

- Connor, uważaj na to, co mówisz. - Mierzyłem w jego palcem.

- Teraz będziesz uczył mnie tego, co jest dobre, a co złe?!  - Wrzasnął.

- Wejdźmy do środka i nie róbmy scen na klatce. Porozmawiajmy. - Nalegałem.

- Scen na klatce... - Zaśmiał się. - Niech ludzie wiedzą, jakich mają rąbniętych sąsiadów! Prawie ją tu wyruchałeś.

- Dość! - Krzyknąłem.

Jego słowa wciąż dudniły mi w uszach.

- Connor... to nie tak. - Sarah mówiła przez płacz. - Poznałam Brysona jeszcze zanim spotkałam ciebie! Do kolacji w twoim domu nie wiedziałam, że jesteście rodziną!

- Dowiedziałaś się i stwierdziłaś, że dalej będziesz w to brnąć?! Zaufałem ci... A teraz brzydzę się waszą dwójką!

Connor rzucił portfel Sarah na podłogę i rozwścieczony wybiegł z budynku.
Nie zatrzymałem go. Wiedziałem, że cała ta sytuacja go przerosła. Zresztą nie tylko jego...

- Tak mi przykro... - Wyszlochała dziewczyna.

Objąłem ją czule i starałem się uspokoić.

- To nic takiego, nie płacz. W niczym nie zawiniłaś. - Szeptałem do jej ucha. - Wejdźmy do środka.

    Usiedliśmy w salonie na sofie. Objąłem Sarah i trzymałem ją blisko siebie do momentu, aż nie przestała płakać. Byłem zbulwersowany zachowaniem Connora.
Stało się... Nie chciałem, aby dowiedział się o tym w takich okolicznościach, no ale czasu nie cofnę.

- On nam tego nie wybaczy.

Podniosła na mnie wzrok.

- Spokojnie słonko - Kosmyk włosów zaczesałem za jej ucho. - Przerosła go cała ta sytuacja. Ochłonie i wtedy z nim porozmawiam. Zrozumie.

Pocałowałem ją w policzek i wytarłem dłonią jej łzy. Mój żołądek się zacisnął.

- Znajdź go. On teraz cię potrzebuje.

- Jesteś pewna, że chcesz tu zostać sama? Zależy mi na waszej dwójce. Nie chcę, byś się smuciła. - Dodałem i ująłem jej dłoń.

- Zaraz muszę iść do pracy. - Oznajmiła. - Proszę, znajdź go i spróbuj to naprawić. Jak tylko uda wam się porozmawiać napisz do mnie. Będę czekać na wiadomość od ciebie.

. . .

Wychodząc z budynku, rozejrzałem się dookoła, ale nie udało mi się natknąć na Connora. Próbowałem kilka razy dodzwonić się do niego, ale nic z tego. Wyłączył telefon albo zablokował mój numer. Musiałem poradzić sobie w inny sposób.

Schrzaniłem sprawę po raz kolejny, a to wszystko osiągnąłem jednego dnia. Nie chcę stawać przed wyborem...

Choć nigdy nie marzyłem o byciu ojcem, to relacja z tym młodym jest dla mnie cholernie ważna. Wchodząc w związek z Megan, nie wiedziałem, że ma dziecko. Informacja o tym mnie mocno zszokowała, ale w tamtym momencie nie zachowałem się jak dupek. Nie zostawiłem jej ze względu na to, że ma dziecko i że przez sporą część czasu to ukrywała.
Wiedząc, że ten biedny, mały chłopiec już raz został porzucony przez dorosłego mężczyznę, czułem się momentalnie odpowiedzialny za niego. Nie bałem się, choć to wszystko było dla mnie nowe i nieznane.
Starałem się być dla niego kumplem. Nigdy nie oczekiwałem, że zacznie traktować mnie poważnie i że moja słowa i uwagi będzie brał kiedykolwiek pod uwagę. Nigdy też nie oczekiwałem, że nazwie mnie swoim ojcem. Ku mojemu zdziwieniu tak się stało.

Teraz jadę za kółkiem swojego auta i łzy spływają mi po policzkach, bo właśnie sobie przypomniałem tę sytuację.

   Razem z Megan zdecydowaliśmy, że to ja będę odbierał Connora z przedszkola, a później w pierwszych dniach szkoły. Bycie z nim sam na sam w pewien sposób nas zbliżyło. Choć początkowo był nieśmiały i rękę dałbym sobie uciąć, że czuł się z tym nieswojo, siedząc w aucie z kompletnie obcym mu facetem.
Z biegiem czasu to on zaczął do mnie zagadywać i z przyjemnością dzielił się ze mną wydarzeniami z placówek. Z czasem mówił tak dużo, że zmęczony po pracy miałem ochotę udusić gnojka, tylko po, to by zaznać chwili spokoju.
Nasza więź z dnia na dzień nabierała na sile.
To ja nauczyłem go czytać, ze mną rozwiązywał pierwsze zadania z matematyki i to ja zabrałem go na pierwsze zajęcia z koszykówki.

  Jednego dnia czułem się fatalnie po długiej i męczącej operacji, w której ostatecznie niestety straciliśmy pacjenta. Wróciłem do domu uberem, bo sam nie byłbym w stanie kierować. Myśląc, że wszyscy w domu już śpią, nie hałasowałem i zdecydowałem przespać się na kanapie. Nie miałem nawet siły wdrapywać się po schodach. Ściągnąłem z siebie wierzchnie ubranie i położyłem się pod kocem w przepoconym podkoszulku.
  Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był kominek, który zimą ocieplał wtedy nasz dom. Marzyłem o długim śnie i zatrzymaniu gonitwy myśli, która wtedy miała miejsce w mojej głowie.
Przez chwilę nawet chciałem się upić tylko po to, by szybko zapomnieć i zasnąć, ale wiedziałem, że rano muszę być na siłach, by odwieźć Connora do szkoły. Nie mogłem mieć ani mili promila we krwi. Musiałem być wzorem do naśladowania.

Zamknąłem oczy i spróbowałem uspokoić swój oddech. Ból głowy dawał się we znaki i pomimo ogromnego zmęczenia nie mogłem zasnąć. Z reguły po ciężkiej operacji zasypiałem momentalnie i spałem jak kamień przez pół dnia.

Ale nie tym razem...

- Tato śpisz już? - Usłyszałem szept chłopca.

Po chwili na swoim bicepsie czułem dotyk jego małych palców.

- Tato?

Zawahałem się. Próbowałem uświadomić sobie, że nie mam omamów.

- Tato? Śpisz?

Nie przesłyszałem się.

- Nie śpię mały. - Odpowiedziałem szlochem, gdy wiedziałem, że wszystko dzieje się naprawdę.
Nigdy wcześniej nie nazwał mnie swoim tatą.

- Zrobiłem ci laurkę. Dzisiaj przez dwie godziny malowałem ją dla ciebie. - Oznajmił. - Bolą mnie całe ręce.

Usiadł na wolnym skrawku blisko mnie i wręczył mi niewielką kartkę z dziecięcym rysunkiem. Rozpierała mnie duma. Krople łez kapały na to małe arcydzieło.

- Tato... jesteś smutny?

- Tatuś nie jest smutny. - Wychrypiałem. - Jestem dumny z ciebie synu.

Wtedy mnie przytulił, a ja poczułem się ważny i doceniony, jak nigdy dotąd.
Dziękowałem Bogu milion razy, że tamtej nocy nie usnąłem i miałem okazję po raz pierwszy usłyszeć, jak nazywa mnie swoim tatą.

Wakacyjny Age Gap [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz