Rozdział XXII

590 28 0
                                    

BRYSON

Odkleiłem się od jej skąpo ubranego ciała. Sam ten widok mnie kurewsko podnieca, a co dopiero gdy widzę, jak wykonuje moje polecenie.
Powoli odwraca się do mnie tyłem i opiera rękoma o drzewo. Głodnym wzrokiem obserwuję jej wystające, nagie pośladki.
Czy pieprzyłem się kiedykolwiek w lesie? Nie, ale wizja tego z Sarah może doprowadzić do mojego pierwszego razu.

Palcami podciągam materiał spodenek, na skórze czuję jej gęsią skórkę. Ściskam dłonią jej pośladek, a następnie wymierzam soczystego klapsa.
Dźwięk jej stęknięcia rozniósł się echem po lesie. Kutas stanął mi na baczność. Mogę się tylko domyśleć, że na jej skórze pozostał czerwony ślad po mojej dłoni.
Wymierzam drugie uderzenie w jej jędrny pośladek, a zaraz po tym wsuwam palec w jej mokre już wnętrze. Powoli poruszam nim w środku, czując każdą jej wypukłość.
Nerwowo rozpinam rozporek i uwalniam członka z ciasnych spodni. Sarah chwyta mojego penisa w dłoń i zaczyna poruszać nią z góry na dół. Wydaję z siebie gardłowy jęk i skupiam się na jej ruchach. Z mojego fiuta spływa stróżka preejakulatu.
Wyciągam palec spod jej spodenek i chwytam za biodra, przytwierdzając ją do drzewa. Przykładam penisa do jej krocza i pocieram nim, rozsmarowywując jej wilgoć. Ciało Sarah zadrżało, a pode mną uginają się nogi. Moje podniecenie sięga zenitu, gdy blondynka wydaje z siebie cichy jęk i napiera cipką na mojego wygłodniałego penisa.

  Zanurzam się w jej wnętrze, by poczuć jej ciepło w stu procentach. Jesteśmy ze sobą bliżej niż kiedykolwiek, a sama ta myśl powoduje u mnie wzrost temperatury.
Zdrowy rozsądek nakazuje mi, abym przestał. W końcu jestem tu z ludźmi, których od siedmiu lat traktowałem jak rodzinę.
Nie chciałem tego wyjazdu. Pragnąłem tylko spędzić z nią więcej czasu, przed obawą, że ktokolwiek mógłby mi ją zabrać.

- Nie możemy - Szepczę jej nad uchem. - Nie teraz.

Sam nie wierzę w to, co mówię.

- Musimy wracać.

Odsuwam się od niej i doprowadzam się do porządku. Sarah staje równo na nogach i poprawia spodenki. Chwyta za pled i wyciąga telefon z mojej kieszeni, po czym pewnym krokiem kieruje się w stronę domku.

Nie trudno było dostrzec jej oburzenie na twarzy.


. . .

Wstałem dość wcześnie i od razu wziąłem prysznic. Potrzebowałem odświeżenia i zimnej wody do rozbudzenia.
Zawiązałem ręcznik na biodrach i zszedłem na dół przywitać się z ekspresem do kawy.
Schodząc na dół, do moich nozdrzy wkradł się zapach smażonej kiełbaski. Sarah stała przy kuchence i przekręcała cieniutkie plasterki na patelni. Miała na sobie dziewczęcy szlafrok i włosy upięte w niedbałego koka.

- Jeszcze ci się nie znudziła? - Zagadałem.

Odpowiedziała mi ciszą.

Wczorajszego wieczoru wsunęliśmy naprawdę dużo kiełbasek z grilla. Nic się nie zmarnowało. Podzieliliśmy się nawet tymi spalonymi, podczas gdy Megan z Connorem zajadali się sałatą.

- Zostanie trochę dla mnie? - Kontynuuje, ale ona nawet nie unosi na mnie wzroku.

Jest zła za wczoraj.

- Fajne wdzianko. - Dopowiadam i dostrzegam, jak policzki się jej czerwienią.

   To własnie lubię w tej dziewczynie. Ma silny charakter i niesamowite ciało. Jest dorosła i odważna, daleko jej do szarej myszki. Przebywając z nią częściej, dostrzegam małe detale, które świadczą też o jej delikatnej i dziewczęcej stronie. Jej skóra bez makijażu jest nieskazitelna, a na czubku nosa ma kilka piegów. Szlafrok, która ma na sobie, wygląda jak sprzed czasów szkoły średniej; a w głowie dalej mam jej rower w stokrotki. Mogę dać uciąć sobie rękę, że w środku kryje się zbuntowana nastolatka; a to naprawdę ryzykująca obietnica dla neurochirurga.

  Wsypuję ziarenka kawy do ekspresu i ustawiam program na podwójne espresso. Podkładam filiżankę i zaciągam się intensywnym zapachem kawy.

- Obrzydlistwo. - Wtrąca Sarah, odwracam się w jej stronę i już wiem, że mówi to do mnie.

Unoszę brew pytająco.

- Kawa tylko z mlekiem. - Dodaje i jak gdyby nigdy nic, wraca do przygotowywania śniadania.

Uśmiecham się pod nosem i wyciągam drugą filiżankę oraz mleko z lodówki. Odkładam na bok moją kawę i wciskam przycisk Latte Macchiato.

- Daj mi kluczyki do auta. - Głos Megan niesie się ze schodów.

Wskazuje palcem na stolik kawowy w salonie, a ona pomimo tego staje naprzeciwko mnie. Dostrzegam na jej twarzy złość i wymalowany znak zapytania. Wzrok wbija w moje nagie ciało i ręcznik, który ledwo trzyma się na moich biodrach.

- Potrzebujesz coś z miasta? - Unosi brew.

- Dam sobie radę. - Odpowiadam spokojnym tonem i chwytam za dwie, gotowe już kawy.

Megan skacze wzrokiem między mną, a Sarah.
Ta cała sytuacja to tykająca bomba.
W końcu chwyta za kluczyki i wychodzi, trzaskając za sobą drzwiami. Chwilę później słyszę już dźwięk odpalonego silnika.

Sarah wyciaga z szafki dwa talerze i układa posmarowane masłem grzanki. Ściąga z patelni mocno zarumienioną już kiełbasę i dzieli porcję na dwie osoby.

Przestała się gniewać?

Mimowolnie unosi mi się kącik ust i podchodzę do lodówki. Wyciągam z niej jedno jajko i podchodzę do dziewczyny.

- Jednak pomyślałaś o mnie? - Pytam. - A już chciałem ci zrobić nauczkę.

Odwraca się w moją stronę, a ja podrzucam jajko w dłoni.

- Chyba żartujesz.... - Prycha. - Bądź poważny Howard, masz prawie czterdziestkę...

Chwytam ją jedną ręką i nie pozwalam wyrwać się z mojego objęcia.

- Miałem cię oszczędzić, ale za tą czterdziestkę...

Próbuje wyrwać się, ale bezskutecznie.

- Bryson! - Krzyczy.

Lekko ją łaskoczę, a z buzi wyrywa jej się śmiech.
W tym samym momencie rozbijam jej jajko na głowie.

- Czy ty jesteś normalny?! - Wyciąga skorupki z włosów i rzuca mnie nimi. Żółtko spływa jej po szlafroku.

Chwytam ją i zarzucam sobie na bark, jakby ważyła mniej niż 30kg.

- Zostaw mnie! - Wymachuje nogami.

Śmieję się głośno i poklepuję ją w pośladki.

- Bądź cicho, musisz się teraz umyć.

Idę schodami na górę, niosąc ją głową do dołu. Sprawnie przemierzam korytarz i otwieram drzwi od łazienki. Stawiam ją na nogi w łazience i posyłam szczery uśmiech.

- Skoro ja muszę się wykąpać to i ty! - Dodaje, po czym chwyta mnie za ręcznik i ciągnie do środka.

  Drzwi za mną się zatrzaskują, a ręcznik opada na płytki. Sarah staje na palcach i dobiera się do moich ust.
Nie protestuję. Pogłębiam jej pocałunek i biorę ją na ręce. Krzyżuje nogi na moich plecach, a ja między pocałunkami zamykam drzwi w łazience.
Musimy być cicho, bo na piętrze śpi Connor. Z pewnością nie chciałby usłyszeć dźwięków obijających się naszych ciał.

  Miałem się powstrzymać, ale przebywanie z tą dziewczyną blisko jest jak narkotyk.
Jeżeli jej teraz nie wyrucham, to nie tylko mój penis będzie się na mnie gniewał...

Wakacyjny Age Gap [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz