SARAH
Ryk silnika towarzyszył nam przez całą drogę na mecz koszykówki. Znacząco przekroczyliśmy dozwoloną prędkość, a wszystko przez pośpiech i chęć dostania się w docelowe miejsce na czas. W zasadzie to już byliśmy spóźnieni.
W planach mieliśmy wyjechać znacznie wcześniej, ale emocje wzięły górę, a dodatkowe endorfiny ściągnęły ze mnie spodnie, a zaraz po tym majtki...Niestety moja przyjaciółka nie dała rady wyrwać się od sterty książek. Jest w trakcie egzaminów końcowych na studiach, dlatego wiem, jak ciężko jest znaleźć jej choć chwilę wolnego czasu. Nie byłam o to zła i wiedziałam, że już niedługo będę miała ją na wyłączność.
Na mecz koszykówki wybrałam się z Brysonem. Oczywiście wszystko w relacjach koleżeńskich.
On jest przybranym ojcem jednego z zawodników, a ja niedoszłą dziewczyną tego samego koszykarza.Trzymanie się na dystans jest ciężkie. Utrudnia to fakt, że plotki szybko rozchodzą się nawet po dużym mieście. Większość zamożnych, samotnych matek reszty drużyny z chęcią zawiesza wzrok na przystojnym chirurgu, który rozwodzi się ze swoją żoną. Wszystkie znaki na niebie i sygnały z tarota wskazują singielkom po czterdziestce, że PAN HOWARD jest do wzięcia. Dodatkowo fakt ten podkreśla brak złotej obrączki na jego palcu.
Siedziałam na metalowym krześle w pierwszym rzędzie i obserwowałam rozgrywkę koszykówki. Mój niedoszły teść siedział obok mnie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie kręcące się z miejsca na miejsce seksowne mamuśki.
Kurwa...
Nie wiem, czy to jakiś syndrom samotnych kobiet po czterdziestce, ale każda z nich miała na sobie za krótką sukienkę, która wyglądała na taką z działu dla nastolatek. Nie ma nic do czyjegoś wyglądu, ale oglądanie ich majtek nie należy do przyjemnych aspektów tego wydarzenia. A trudno by było tego uniknąć, gdy przechodziły co chwilę z wypiętym tyłkiem, zaledwie 50 cm przed moją twarzą.
A przed twarzą Brysona może 35 centymetrów...- Bryson? Tak dawno nie widziałam cię kochany! - Do moich uszu wpadł kobiecy głos.
Przez chwilę analizowałam jej słowa, gdyż zazdrość podpowiadała mi, że użyła sformułowania „kochanie". Na szczęście się tylko przesłyszałam.
- Cześć Vanessa. - Bryson wstał i przywitał się z kobietą.
Nie znam jej. Widzę ją po raz pierwszy.
- Sarah. - Zwrócił się do mnie. - To Vanessa matka jednego z moich dzielnych, małych pacjentów. - Uśmiechnął się do znajomej.
Skierowałam wzrok na kobietę.
- Miło cię poznać Sarah. - Podała mi dłoń. - Ty jesteś pewnie dziewczyną Connora? Wyglądacie na podobny wiek.
Wywróciłam oczami, gdy przez chwilę nie spoglądała na mnie.
Ktoś z rzędu za nami zwrócił nam uwagę, że mu zasłaniamy widok.- Musimy się spotkać w wolnym czasie. Will się za tobą stęsknił. Nie ukrywam, że mi też brakuje naszych wypadów. - Puściła oczko do Brysona i pomachała mu na pożegnanie.
Przełknęłam gulę, która wyrosła mi w gardle.
- Zdesperowane, stare baby... - Mruknęłam pod nosem.
- Zazdrośnica?
Prychnęłam w odpowiedzi na jego słowa.
- Ani trochę.
Ze stoickim spokojem wróciłam do oglądania rozgrywającego się przede mną meczu. Tarcza wskazywała przewagę punktową drużyny Connora. Przeskakiwałam wzrokiem pomiędzy chłopakami ubranych w pomarańczowe barwy. Piłka przez większość meczu pozostawała w ich posiadaniu.
Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Connora. Widziałam jego uśmiech wymalowany na twarzy. Gra w kosza to dla niego coś więcej niż nutka rywalizacji. Po jego licznych udanych podaniach i celnych zagrywkach jestem w stanie powiedzieć, że jest zawodowcem.
Zdążyłam zauważyć, że cieszy go również nasza obecność. Lubi jak bliskie osoby towarzyszą mu w takich momentach. I wcale się nie dziwię. Sporo bym oddała w życiu, by czuć się docenioną.- Idę po coś do picia, przynieść i tobie? - Zapytał mój towarzysz.
- Może być cola. - Machnęłam ręką i w dalszym ciągu skupiałam się na rozgrywce.
Nie sądziłam, że mecz koszykówki może mnie aż tak ekscytować. Atmosfera, którą tworzyli kibice, była nieziemska. Z każdym zdobytym punktem widownia huczała i wiwatowała.
Przez chwilę w mojej głowie urodził się obraz mnie samej na środku tej sali.
Między grą w kosza a striptizem zauważyłam połączenia. Chęć bycia w centrum uwagi i pokazanie swoich umiejętności, by oczarować widza to coś, co towarzyszy mi w Blue Velvet.Kilkadziesiąt minut później rozgrywka dobiegła końca, a widownia wypełniła brawami całe pomieszczenie. Drużyna pomarańczowych odniosła zwycięstwo. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy widziałam, jak Connor wraz z kumplami zbierają gratulacje od władz San Francisco.
Zawiodłam się na jednej osobie...
Choć Bryson przybył na mecz, to odniosłam wrażenie, że był nieobecny duchem. Wyszedł po napój i od tamtej pory nie wrócił. Widziałam go pogrążonego w ożywionej rozmowie z kobietami przy barku w strefie Vip.
W trakcie ogłaszania wyników nawet na chwilę nie odwrócił się w kierunku Connora.
Serce zakuło mnie, gdy dziewiętnastolatek szukał wzroku swojego ojczyma podczas odbierania złotego pucharu.Skrzyżowałam ramiona, aż w końcu Bryson spojrzał w moim kierunku. Nie kryłam swojego niezadowolenia.
Zmierzyłam go wzrokiem i odwróciłam się w stronę wyjścia.- Sarah! - Krzyknął.
Nie odwróciłam się.
- Poczekaj!
Nie zareagowałam. Pewnym krokiem zmierzałam do drzwi.
Przeciskałam się pomiędzy tłumami ludźmi.
Wyszłam na korytarz i miałam już opuścić halę, gdy na ścianie dostrzegłam oznaczenie szatni zawodników.
Rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam na swojej drodze ochroniarza, dlatego postanowiłam wejść do męskiej szatni.
Bez zastanowienia nacisnęłam na klamkę i wparowałam do pomieszczenia. Po wejściu od razu zostałam prześwietlona na wylot.- Ej, nie powinno cię tu być! - Zaznaczył jeden z zawodników.
Zignorowałam jego słowa i weszłam głębiej pomieszczenia, omijając leżące na podłodze sterty ubrań.
W dalszej części w powietrzu unosiła się gęsta para, a kilka kroków dalej usłyszałam szum lejącej się wody zza zamkniętych drzwi.Otworzyłam drzwi z impetem i od razu zasłoniłam oczy.
- Connor?! - Krzyknęłam.
- Co jest? - Odpowiedział na moje zawołanie.
Odkryłam delikatnie palce i upewniłam się, że nie stoi przede mną nagi. Na moje szczęście miał na biodrach związany ręcznik.
- Idziemy na pizzę!
Wypaliłam.
- Ale teraz?
- No, a kiedy? - Mruknęłam. - Musimy uczcić twoje zwycięstwo.
- Daj mi 10-minut.
Pokręciłam głową.
- Idziemy w tym momencie. - Szarpnęłam go za rękę, czując na sobie wzrok reszty zawodników, którzy byli pod prysznicem.
- No a ojciec? - Zapytał.
- Pieprzyć na razie tego ojca. - Wypaliłam.
Po chwili obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
![](https://img.wattpad.com/cover/317150820-288-k256591.jpg)
CZYTASZ
Wakacyjny Age Gap [+18]
RomancePoznali się przypadkowo na wakacjach i zawrócili sobie w głowie. Spora różnica wieku im nie przeszkodziła. Czy wakacyjny romans jest grą wartą świeczki? Jak duża jest szansa, że dwójka kochanków stanie ponownie na swojej drodze? Wszyscy wiemy, że z...