Rozdział XXXIII

419 24 1
                                    

                                                 SARAH

   Serce od razu zaczęło mi szybciej bić, gdy w wejściu ujrzałam właśnie jego. Nie spodziewałam się, że spotkamy się w tym miejscu i to, do tego w trójkę.
Oczy babci przepełnione radością wpatrzone były w postawnego mężczyznę w białym kitlu. Nie wiem, czy domyśliła się, że to jest facet, z którym się spotykam. Ale odniosłam wrażenie, że momentami nie skupiała się na tym, co lekarz ma jej do przekazania, a co chwilę zerkała na mnie ze wzrokiem w stylu „domyśliłam się, że jesteście razem" albo „widzę, jak na niego patrzysz".
   To prawda, nie mogłam wyjść z podziwu. Bryson jest atrakcyjnym mężczyzną, ale dzisiaj przeszedł samego siebie. Nie wiem, czy to sprawka ostatniej posuchy, ale całkowicie oszalałam na punkcie jego prezencji.

Ciacho w lekarskim kitlu.

Zbereźne myśli szalały w mojej głowie. Próbowałam je okiełznać, ale nic z tego, gdy skupiłam się na jego ustach, a zaraz po tym na jego dłoniach.

Badania

Dwa tygodnie

Operacja

Wyłapywałam pojedyncze i najważniejsze informacje na temat dalszego leczenia mojej babci.
Jest w dobrych rękach. Lepiej być nie mogło.
Anonimowy darczyńca to Bryson...

- Myślę, że wyczerpałem na dzisiaj ilość informacji, które miałem Pani przekazać. Jesteśmy wszyscy dobrej myśli. - Powiedział.

- Czy moja wnuczka może mnie codziennie widywać?

Bryson uśmiechnął się i spojrzał w moją stronę.

- Naturalnie... Pani wnuczka będzie tu mile widzianym gościem. - Dodał.

- Chciałabym wpisać do listy odwiedzających jeszcze jedną osobę...

- Babciu... - Przerwałam jej.

- Ed Ross.

Bryson zauważył moje zdenerwowanie. Otworzył segregator i zapisał na kartce dane.

- W razie wszelkich pytań i wątpliwości proszę nacisnąć czerwony guzik przy pani łóżku. Gdyby nie było mnie na miejscu, personel skontaktuje się ze mną.

- Dziękuję.

- Proszę odpoczywać. - Wychrypiał.

Wychodząc, rzucił we mnie przyciągające spojrzenie. Poczułam mrowienie w podbrzuszu.

- Zgłodniałam. - Wypaliłam. - Przyniosę nam coś ze stołówki.

Wybiegłam z pokoju jak gdyby nigdy nic.
Korytarz był pusty. Rozejrzałam się dookoła, ale nie mogłam odnaleźć go wzrokiem. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. Wystukałam wiadomość.

Sarah: Gdzie jesteś?

Na ekranie pojawiły się trzy kropki, ale sekundę później już znikły. Dalej jest na mnie zły? Nie odpisał na moją wiadomość z kiepskimi przeprosinami.
Wypuściłam głośno powietrze, gdy stawiałam kolejne kroki ku windzie.

Zza rogu ktoś chwycił mnie za rękę, a ja pisnęłam zaskoczona.
Obydwoje znaleźliśmy się w ciasnym pomieszczeniu z niewielkim oknem, które ledwo wpuszczało do środka jakiekolwiek światło.

- Tu jestem. - Wychrypiał tuż przy moim uchu.

Przestałam się wyrywać, gdy rozpoznałam ten głos.
Rzuciłam się na niego i z pożądaniem dobrałam się do jego warg. On odwzajemnił pocałunek i chwycił mnie za pośladki. Ciepło jego dłoni przeniknęło w moją skórę. Moje podniecenie sięgnęło zenitu. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Myśli skupiłam w stu procentach na nim.

Odsunęłam się od jego ust i zniżyłam w dół. Sprawnie rozpięłam rozporek i ściągnęłam spodnie wraz z bokserkami. Językiem zaczęłam drażnić długość jego sztywnego penisa. Bryson złapał mnie za włosy i starał się cały czas utrzymywać kontakt wzrokowy.

W każdej chwili ktoś mógł wejść do środka. Drzwi nie miały zamka, ale nie przejmowaliśmy się tym. Na korytarzu słychać było co chwilę czyjeś kroki. To, że Bryson oddaje mi się w całości w miejscu pracy, jeszcze bardziej podsycało moje podniecenie.
Ssałam i lizałam główkę jego kutasa. Widziałam, jak Bryson zamyka oczy w ekstazie, a z jego otwartych ust wydobywało się ciche warknięcie. Ślina wypływała mi z buzi.
Owinął moje włosy wokół przedramienia i mocniej napierał członkiem na moje gardło. Czułam, jak jego żyły pulsowały.

Składzik zaczęły wypełniać dźwięki ciężkiego dyszenia i dławienia się. Bryson sam teraz nadał tempo i zaczął poruszać członkiem w moich ustach. Równocześnie chwyciłam go w dłoń, by pogłębić jego doznania.
Moje wnętrzności zaczynają się topić.
Uśmiecham się i zamykam oczy, gdy ciepłe nasienie spływa na mój język. Czuję, jak we mnie drży.

Jesteś mój.
Cały.
. . .

Po powrocie ze szpitala wybraliśmy się na kolację. Nie szykowaliśmy się do niej jakoś specjalnie. Razem wybraliśmy restaurację i udaliśmy się tam w codziennych ubraniach. Wszystko było takie naturalne, jakbyśmy regularnie od kilku lat tak spędzali swoje wieczory. Polubiłam to uczucie.
Bryson miał wszystko, czego mogłam wymarzyć w moim idealnym facecie.
Pomagał mi w trudnych chwilach. Byliśmy dla siebie nierozłączni. Ma stałą i dobrze płatną pracę, dlatego przy nim nie musiałabym się martwić finansami. Ma maniery, jest dojrzały, a do tego cholernie przystojny. No i za każdym razem funduje mi intensywny orgazm.

Zaśmiałam się sama do siebie.

- Hmm?

Pojawił się w łazience, gdy ja kończyłam układać moje włosy.

- Nic takiego. - Zakryłam usta dłonią, by stłumić swój śmiech.

Zapinał guziki białej koszuli i podszedł bliżej mnie. Objął mnie w talii i pocałował w szyję.

- Uważaj, bo oparzę twoją śliczną buźkę, a wtedy nie będziesz miał takie kolejki ślicznych pań do swojego gabinetu, doktorku... - Odsunęłam lokówkę od włosów.

Prychnął.

- Wcale nie mam kolejek.

- No proszę cię... Uwierzyłabym ci, gdybyś nie wyglądał tak seksownie w lekarskim kitlu. - Wytknęłam mu. - Niby dlaczego tak rzuciłam się na ciebie w tym składziku sprzątaczki?

Odnaleźliśmy swój wzrok w odbiciu w lustrze.

- Lecisz na mnie. - Puścił mi oczko.

Przewróciłam oczami i na chwilę zapomniałam, że jest blisko czterdziestki, bo na ten moment wydał mi się flirtującym ze mną szczeniakiem.

- Za ile będziesz gotowa? Musimy wychodzić niedługo.

Psiukam lakierem kosmyk moich blond włosów.

- Daj mi 10-minut.

- Musimy się streszczać, bo mecz zaczyna się za pół godziny. - Zerknął na zegarek. - Nie wpuszczą nas na trybuny nawet z wejściówką Vip.

Klepnął mnie w tyłek.

- Nie rób tak, bo na pewno się spóźnimy. Pracujesz sobie na powtórkę z wczoraj. - Dotknęłam językiem wewnętrzną stronę policzka.

Bryson zaśmiał się i pocałował mnie w usta.

Kocham go.

Wakacyjny Age Gap [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz