Ciągle siedzę w domu i nie mogę się ogarnąć. Dziś rano nie małem apetytu, ale wypiłem kilka pic, przez co teraz strasznie boli mnie głowa. Mam wszystkiego dość. Poszedłem do kuchni, zajrzałem do szafki i wziąłem jakieś prochy przeciwbólowe. I tak nic nie pomogło. Myślę, że głowa boli mnie nie dlatego, że się upiłem, ale przez to, co się dzieje. Przez to, że nie mogę być z moim Niall'em, i to boli jeszcze bardziej, kiedy myślę sobie 'moim Niall'em', a tak na prawdę nie mogę już tak powiedzieć. On był mój, teraz już nie jest. Bolała mnie głowa, bo cierpiałem, bo nie zostało mi już nic. Bo nie miałem tego, co miałem od zawsze, nie miałem moich wizji, które dawały mi szczęście, a Horan to zniszczył. Miałem do niego taką cholerną pretensję o to. Poszedłem do łazienki, aby przemyć twarz. Robiłem to co chwilę, bo myślałem, że kiedy chlapnę się lodowatą wodą, obudzę się i to wszystko okaże się snem. Zanim doszedłem do miejsca, w którego stronę się kierowałem, musiałem się wrócić i podejść do drzwi wejściowych do mojego domu, bo ktoś natarczywie się w nie dobijał. Miałem nadzieję, że to nie była Carolin. Kiedy otworzyłem drzwi, okazało się jednak, że to Malik. Uff na szczęście.
-Stary, co się dzieje? Słyszałem, że...
-Tak, to prawda. - odpowiedziałem i spuściłem głowę. Katastrofa...
Zayn wszedł do środka i jak zwykle czując się jak u siebie, poszedł sobie jakby nigdy nic do kuchni, więc poszedłem za nim. Położył swój telefon na stole i podszedł do lodówki. Wziął sobie jedno z moich piw.
-Wow, na co ci takie zapasy alkoholu? Chyba się nie upijasz? - spojrzał na mnie, a ja przewróciłem oczami.
-Nie ważne... Harry dlaczego to zrobiłeś?
-Ale co?
-No przecież wiesz. Kurcze... byliście taką idealną parą. - kontynuował chłopak. Mam wrażenie, że on czasem nie myśli w ogóle nad tym, co mówi.
-Daj spokój Zayn. - usiadłem przy stole, a on do mnie dołączył.
-Nie, musisz mi to wyjaśnić Harry, bo ja nie rozumiem.
-Chcesz wiedzieć dlaczego? No pomyśl! Może chcę odzyskać moje dawne życie! MOŻE CHCĘ MOJE WIZJE I ŻYĆ Z NIMI TAK JAK WCZEŚNIEJ I BYĆ SZCZĘŚLIWYM! A W OGÓLE TO MOJA SPRAWA, TO JA PODEJMUJĘ DECYZJE I NIE MOŻESZ MI MÓWIĆ, JAK MAM ŻYĆ!
-Ale ja nie mówię ci jak masz żyć. - Malik jakimś cudem mówił to spokojnie, jakby nigdy nic, podczas gdy ja się wydzierałem na niego, jakby mi kogoś zabił. Wiedziałem, że w końcu wybuchnę, że puszączą mi nerwy. A mój przyjaciel miał pecha, że to na niego trafiło.
-Myślisz że się odkochasz w nim? To tak nie działa Harry, jeśli kogoś kochasz naprawdę, to już nie przestaniesz.
Nagle poczułem ochotę rozwalenia czegoś, wyżycia się. Pierwsze co złapałem, był wazon. Wziąłem go i z całej siły rzuciłem o podłogę. Zayn odskoczył, na wypadek, gdyby poleciały jakieś szkła w jego stronę. Spojrzałem na niego, był lekko zszokowany, ale po chwili się uśmiechną.
-Śmiało, nie krępuj się.
Podejrzewam, że gdyby to był jego dom, jednak by mnie powstrzymał. No nic, odwróciłem się i spojrzałem na to, co mógłbym zepsuć. W sumie nie zwracałem na to za bardzo uwagi, brałem, co mi w ręce wpadnie. Takim trafem w moich dłoniach znalazło się kilka talerzy, jakieś kubki, rzuciłem nawet krzesłem, w końcu złapałem za telefon Malika, który na jego nieszczęście leżał na stole. Już wziąłem zamach, kiedy chłopak złapał mnie za rękę. Spojrzałem na niego ze złością.
-Eh niech stracę, jeśli to ma ci pomóc.. - zmienił zdanie i cofnął dłoń. Po chwili jego stara Nokia leżała już na podłodze roztrzaskana na drobne kawałki. Przynajmniej kupi sobie jakiś nowy sprzęt, a nie, używa takich staroci... Podniosłem jakąś część, która nie do końca się rozwaliła i rzuciłem nią jeszcze raz. Tym razem porządnie się przyłożyłem. Teraz, nie wiem jakiem cudem, ale nawet ekran pękł.
