27 marca
Pov: Mike
Will stał bez ruchu z oczami skierowanymi do góry. Wszyscy stali przerażeni i nie wiedzieli co robić. Najbardziej przejmował się Jonathan a po mojej twarzy spływało parę łez. Złapałem chłopaka za rękę
- WILL proszę obudź się- powiedziałem mocniej ściskając jego rękę- proszę..
- czy ktoś mógłby wytłumaczyć mi co się dzieje?!- wykrzyknął Steve wstając z krzesła
- Vecna..- powiedziałem cicho pod nosem
-co?- zapytała el a wszyscy wokół zaciekawiło się wspomnianą nazwą
- Vecna to on go atakuje- powiedziałem stanowczo- Will mi mówił że często go spotyka- dodałem przenosząc wzrok na Nancy
- Czyli wiedziałeś to i nic nam nie powiedziałeś tak?- zapytał Jonathan trzymając rękę na ramieniu willa
- Dowiedziałem się o tym może godzinę temu a Will prosił abym nikomu o tym nie mówił- popatrzyłem w stronę chłopaka - No dawaj Will
- Takie rzeczy powinno się mówić od razu- krzyknął Dustin
- Musi być jakiś sposób aby go obódzić- powiedziała Robin a po chwili dodała- czy Will mówił ci może coś jeszcze?
- Dużo by mówić - spojrzałem na dziewczynę- ale nie wydaje mi się że to może pomóc w tej chwili - poczułem jak dłoń którą trzymałem rękę wiła coś ciągnie do góry.
Gwałtownie odwróciłem się w stronę chłopaka. Will lewitował bez ruchu, głową prawie dotykał sufitu. Mocniej ścisnąłem dłoń chłopaka i na chwilę wstrzymałem oddech. Nie wiedziałem co miałem robić, nie chciałem go stracić, nie teraz. Słyszałem krzyki innych osób w stronę willa. Odwróciłem glowę w stronę El. Ona stała bez ruchu i z przerażeniem w oczach. Zauważyła mój wzrok na nią i popatrzyła się na mnie.
- Pomóż, proszę- cicho powiedziałem w jej stronę. Ona przełknęła ślinę i machneła głową na znak że spróbuję
Poszła do kanapy i sciągnęła z niej granatową chustę. Zawiązała sobie nią oczy i usiadła po turecku na kanapie.
- El szybko!- krzyknął Jonathan gdy światło zaczęło mrugać. Nie wiem czy to z przyczyn mocy dziewczyny czy vecny który atakuje mojego przyjaciela
Wszystkie sprzęty w piwnicy zaczęły się włączać i wyłączać na przemian. Telewizor, światła, lampka przy biórku i radio. Z odtwarzacza włączyła się piosenka "Should I Stay or Should I Go" czyli ulubiona piosenka willa
- Załużcie mu to!- krzykneła El wskazując na odtwarzacz.
Max szybkim ruchem chwyciła za urządzenie i podbiegła do chłopaka a steave ruszył za nią, złapał ją za biodra i podniósł do góry tak by mogła dosięgnąć willa. Założyła mu słuchawki na na uszy a odtwarzacz włożyła do kieszeni w koszuli żeby nie spadł na podłogę.
- Widzisz coś El- zapytała Nancy
-Nie nic nie widzę...- powiedziała cicho a potem dodała- Nie chwila widzę go!- krzyknęła uradowana dziewczyna, z jej nosa zaczęła spływać krew. Uśmiech zagościł na mojej twarzy jednak gdy ręka willa obok się lekko poruszyła szybko zdałem sobie sprawę że to jeszcze nie koniec
Pov : Will
Szpony vecny były parę centymetrów nad moją twarzą kiedy usłyszałem swoją ulubioną piosenkę "Should I Stay or Should I Go" z zespołu: The Clash. Utwór ten zawsze mnie uspokajał i w pewny sposób pomagał. Zobaczyłem otwierający się tunel a w nim siebie i moich przyjaciół. Chciałbym do niego pobiec ale nie mam jak. Ploncza oplotły się wokół moich nóg tak że nie mogłem się ruszyć
- Już czas Will..- powiedziała postać a ja poczułem straszny ból w lewej ręce.
Nagle potwora coś odepchnęło a ja upadłem na ziemię. Zobaczyłem El z ręką wysuniętą do przodu. Krew leciała jej z nosa. Trzymała vecne w powietrzu za pomocą swoich mocy.
- Will!- krzykneła i podeszła bliżej mnie aby pomóc mi wstać
- Co ty tu robisz?- krzyknałem aby usłyszała
- Biegnij tam!- wskazała na tunel ignorując moje pytanie
- Oszalałaś, nie zostawię cię tutaj!
- Gdy będziesz bezpieczny ściągnij mi opaskę z oczu to mnie wybudzi!- rzuciła vecną o podłogę- Biegnij!
Ruszyłem w stronę tunelu jak najszybciej mogłem. Vecna próbował we mnie czymś rzucić ale udawało mi się robić uniki. Piosenka dalej leciała gdzieś w tle mojej głowy. Odwróciłem się na chwilę aby zobaczyć jak idzie El jednak nic nie zobaczyłem bo od razu jakiś ostry pręt wbił się w moje prawe ramię. Złapałem się i biegłem dalej już nie odwracając się za siebie. Byłem już tak blisko, ogromne kamienie cały czas spadały z nieba.
Pov: Mike
El już jakiś czas temu powiedziała że widzi willa, od tamtego momentu już nic się nie odezwała. Will dalej lewitował
- El pospiesz się!- krzyknęła max i nagle lewa ręka willa wykręciła się.
- Nie! Nie, nie ,nie to się nie dzieje prawda?- zacząłem płakac bardziej gdy z prawego ramienia chłopaka zaczęła tak po prostu lecieć krew
Gdy już wszystkie moje nadzieję zniknęły Will otworzył oczy i upadł na ziemię, chciałem wziąść go w swoje ramiona ale on je odrzucił i szybkim tempem udał się do El. Siągnął jej opaskę, ona wyrwała się ze swojego transu i oboje się przytulili.
Will przeżył. Nie wiem co bym zrobił gdyby im się nie udało.
Gdy Will przestał przytulać swoją siostrę szybko do niego podszedłem zanim zrobi to Jonathan i mocno przytuliłem chłopaka co on odwzajemnił.
- Wystraszyłeś mnie bardzo- powiedziałem przez łzy które dalej ciekły mi z oczu
- przepraszam Mike- delikatnie pogłaskał mnie po plecach
- Nie nie przepraszaj- powiedziałem cicho w jego ramię. Odsunąłem się od niego a on syknął z bólu i złapal się za swoją rękę
- Jak ręka?-zapytała max
- Boli- powiedział wykrzywiając minę Will
- A tu ci się stało?- zapytała Robin wskazując na ramię willa
- Jakiś ostry pręt wbił mi się w ramię- Powiedział pzryglądając się swojej ranie
- Mike idź opatrz Willowi tą ranę do łazienki wiesz gdzie jest apteczka nie?- spytała Nancy podchodząc do El
- tak, chodźmy- podałem szatynowi ręke a gdy poczułem że ją złapał lekko się zarumieniłem. Oboje wyszliśmy z piwnicy i udaliśmy się do łazienki
_____________________________________
HejkaTrochę dłuższy rozdział dzisiaj. Mi się tak średnio podoba ten rozdział ale no cóż nic lepszego nie wymyślę. Jeśli są jakieś błędy proszę o komentarz
CZYTASZ
Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLER
Actionw Kalifornii nie układało się najlepiej. Joyce postanowiła że wyjadą na kilkudniowy pobyt w Hawkins. Will nie chciał tego, nie chciał spotkania z Mike. Nie chciał żeby ktoś się dowiedział że coś jest nim nie tak (vecna) byler