29 marca
Pov: Will
Nie musieliśmy długo czekać bo dwadzieścia minut po wykonaniu telefonu chłopak już stał w progu naszych drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jest może dziesięć minut po czternastej więc Mike był wcześniej niż to sobie zaplanował. Pozwoliłem mu wejść do środka a ten od razu zaczął się rozglądać dalej szeroko się usmiechając
- Długo mnie tu nie było- zaśmiał się przejeżdżając ręką po ścianie, przechodząc do innego pokoju.
Zamknąłem za nim drzwi i poszedłem w jego ślady. Udaliśmy się do salonu gdzie siedziała moja mama. Była zajęta przeglądaniem jakiś papierów. Większość i tak pewnie wyrzuci ale musi mieć pewność że to nic ważnego. Oderwała się na chwilę od swojej pracy spoglądając na nas
-O chłopcy już jesteście, możecie się zająć zanoszeniem tych starych gratów na strych- Wskazała na kartony które leżały pod jedną ze ścian- a później możesz pomóc Willowi w rozpakowywaniu jego rzeczy- Przytaknelismy jej i zabraliśmy się do pracy.
Na początku musieliśmy ten strych otworzyć dlatego też podsunelismy krzesło żeby do niego dosięgnąć... Drabina która odrazu po otworzeniu małych dzwiczek na suficie gwałtownie wysunęła się na dół przy czym trafiła Mika w brzuch.
- Matko, nic ci nie jest?- zapytałem z troską w głosie kladąc rękę na jego ramię
- Tak, jest okej, nie martw się - odpowiedział odwracając się w stronę kartonów. Złapał za jedno kartonowe pudełko i powoli zaczął wnosić je na górę. Gdy brunet tylko zszedł ja od razu wszedłem po nim, nie chciałem ryzykować aby ten strych się zawalił.
Po skończonej po pracy udaliśmy się do mojego pokoju. Mike oczywiście musiał zajrzeć w każdy kąt w moim pokoju. Wyglądał uroczo gdy był tak podekscytowany
- Ty przyszedłeś mi tu pomagać czy ty tylko na zwiedzanie?- zaśmiałem się patrząc jak chłopak odrywa się od zaglądania pod moje łóżko
- No po prostu z tym pokojem dziele mnóstwo wspomnień tak samo ty- powiedział siadając obok mnie na ziemię .- jak mam ci pomóc paniczu- zaśmiał się
- Po prostu się czymś zajmij dobra?- gdy zobaczyłem jak chłopak twierdząco macha głową, wróciłem do wkładania różnych szpargałów do szuflad. Były to rzeczy typu pędzle, ołówki, bloki i takie tam badziewia.
Z jednego kartonu wyjąłem dwie ramki. Na jednej byłem ja z Mikem, Dustinem i Lucasem za czasów kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy kompletnie nic o drugiej stronie i potworach z innego świata a na drugiej drewnianej ramce byłem ja z Jonathanem. Stare czasy. Położyłem obie ramki na półkę i spowrotem zacząłem szperać w kartonie
- Williamie czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie zamierzasz trzymać swoje bokserki?- usłyszałem głos za sobą przez który odrazu się odwróciłem.
Zobaczyłem swojego chłopaka z moją jedną parą bokserek w ręce z chytrym uśmiechem na twarzy . Czułem jak moje policzki nabierają czerwoną barwę. Nie wiele myśląc rzuciłem się na niego z nadzieją że zabiorę mu jego zdobycz jednakże chłopak był wyższy i silniejszy więc miał przewagę. Gdy zamierzałem się poddać zostałem mocno rzucony danym materiałem. Szybko to wziąłem i spakowałem do pierwszej lepszej szuflady obok szafy. Mike szczerze się zaśmiał lapiąc się za brzuch.
- Szkoda że nie widziałeś swojej miny - Jeszcze bardziej zaczął się śmiać
- Czy ty nie potrafisz uszanować czyjejś prywatności?!
- Teraz jest tylko NASZA prywatność- podkreślił przedostatnie sliwo- a poza tym miałem ci pomuc więc pomagam
- Nie chodziło mi o pomoc w tym- przewróciłam oczami- Mógłbyś zając się tym kartonem- wskazałem na ostatni karton za którym chłopak od razu ruszył
______________________________________
Hejka, dzisiaj rozdział możliwie że trochę krótszy ale to dlatego że jestem mega zmęczona .
Mam nadzieję że wam się podoba, jeśli widzicie jakieś błędy napiszcie komentarz
CZYTASZ
Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLER
Acciónw Kalifornii nie układało się najlepiej. Joyce postanowiła że wyjadą na kilkudniowy pobyt w Hawkins. Will nie chciał tego, nie chciał spotkania z Mike. Nie chciał żeby ktoś się dowiedział że coś jest nim nie tak (vecna) byler