29 marca
Pov: Will
Po ponownym obmyśleniu planu wszyscy zaczęli się zbierać do domów aby choć odrobinę odpocząć. Ja zapewnie nie zmrużę dzisiaj oka dlatego też hopper pozwolił aby Mike mógł dzisiaj u nas przenocować jako wsparcie dla mnie za co jestem mega wdzięczny. Przy Miku czuje się bezpiecznie i komfortowo inaczej niż przy mamie bądź Jonathanie. Lepiej.
Gdy słońce zaczęło zachodzić postanowiłem wyjść z Mikem na spacer, oczyścić umysły. W tej chwili Mike czekał na mnie już gotowy do wyjścia a ja dopiero co zakładałem szalik
- Jeszcze buty muszę zawiązać - powiedziałem gdy ten zaczął mnie pośpieszać. W tedy on uklęknął przede mną i zawiązał mi moje sznurowadła. Gdy wstał do pozycji prostej otworzył drzwi wejściowe i wystawił rękę w moją stronę tak abym ją złapał co zrobiłem
- Tylko wróćcie przed dwudziestą chłopcy!- słychać było głos mamy gdy opuszczaliśmy teren mojego domu. Uśmiechnąłem się na myśl jak bardzo się o nas wszystkich troszczy.
Gdy doszliśmy do parku było już dosyć ciemno. Latarnie się świeciły i tylko dodawały uroku temu otoczenia. Szliśmy w totalnej ciszy ale nie przeszkadzało nam to. Czuliśmy się dobrze. Nawet na chwilę przestałem się obawiać przed jutrzejszym dniem. Bardziej zacząłem się martwić że nas ktoś tu zobaczyć bo Hawkins nie jest tolerancyjnym miastem.
- Musisz wiedzieć że-- zaczął mój chłopak ale przerwał mu głośny krzyk gdzieś w oddali. Zaciekawieni zaczęliśmy iść szybciej aby wyjżeć co się dzieje bo zostało nam to uniemożliwione przez drzewa.
Gdy stanęliśmy prosto przed krzykami i głośnym smiechem zobaczyliśmy chłopaka ze sklounymi nogami i głową schowaną w ramionach a wokół niego stało jeszcze czterech innych. Wyglądali jakby byli w naszym wieku. Czwórka z tych chłopaków głośno się śmiała i wskazywała palcami na tego na ziemi. A ten skulony cicho szlochał. W tym samym czasie spojrzeliśmy się na siebie z Mikem i pokiwalismy głową. Powoli zaczęliśmy iść w stronę zdarzenia.
Sam dobrze pamiętam jak byłem wyśmiewany i poniżany. Nie chciałbym tego doświadczyć ponownie jednak nie chciałbym również aby ktoś cierpiał z tego samego powodu.
Gdy byliśmy już na tyle blisko by ujrzeć twarze prześladowców oni również nas zobaczyli. Jeden wybuchł śmiechem i wskazał na nasze złączone ręce. Drugi przykucnął do tego zapłakanego i powiedział cicho
- Zobacz nie jesteś sam!- i również wybuchł gwałtownym śmiechem jednak ten na ziemi ani na chwilę nie podniósł głowy
- Zostaw go!- Mike pościł moją ręke i podszedł w stronę jednego z chłopaków. Lekko go popchnął ale na tyle że tamten upadł. Gdy wstawał spojrzał na swoich kolegów i wykrzyczał " spadamy!" I odbiegli
- Pedały! - jeszcze jeden wykrzyczał a gdy zniknęli nam z pola widzenia spowrotem złapaliśmy się za ręce i podeszliśmy do chłopaka który nadal płakał
- Idzcie sobie!- powiedział przez łzy i już teraz zrozumiałem że skądś kojarzę ten głos
- Wszystko w porządku?- zapytałem z troską w głosie
- Nie rozumiecie? - chłopak podniósł lekko głowę- Powiedziałem abyście stąd-- nie dokończył gdy spojrzał na nasze twarze. To był Troy. Troy Walsh. Ten sam Troy który jeszcze kilka lat temu sam prześladował i doprowadzał innych do płaczu. A więc co się zmieniło. Dlaczego nie postawił się wcześniejszym chłopaką
- Troy!?- zapytałem może zbyt agresywnie. W parku nie widać było nikogo poza nami
- Byers? Wheeler?- zmarszczył brwi przecierając ręką swoje policzku od łez- O Boże ale przypał- zaczął nerwów się śmiać- Możecie już iść poradzę sobie- Posłałem smutne spojrzenie do Mika a ten tylko przewrócił oczami i pokiwał głową na znak że się zgadza. Nie wiem jak to działa ale czasem wydaje mi się że czytamy sobie w myślach. Nie pewnie wyciągnąłem do chłopaka
- Wstacń- Troy patrzył na mnie zdezorientowany i powoli podał mi swoją dłoń. Była całą brudna z ziemi. Podniósł się i lekko cofnął się do tyłu
- Nie, wy nie powinniście mi pomagać- wykrzyczał- Nie zasłużyłem na to, powinniście mnie zostawić, byłem dla was okropny!- powiedział dławiąc się łzami. Widać że żałował swoich czynów no ale coś czasu nie cofnie
- To prawda- przytaknął mu mike- ale to nie oznacza że nie można się zmienić, usiądź- wskazał na ławkę obok. Chłopak posłusznie usiadł na drewnianą ławkę a my poszliśmy w jego ślady- To o co poszło- zapytał ciemno włosy Troya
- Nie wasz interes- schował ręce do kieszeni i zaczął szurać butem po ścieżce
- My cię oceniać nie będziemy - powiedziałem podnosząc złączaną ręke moją i Mika. Już z wcześniejszych z rozmów wynikało że chodzi o jego orientację. Chłopak się roześmiał ale dalej z lekkim smutkiem na twarzy
- Zawsze wiedziałem że jesteście lub będziecie razem - powiedział a ja zaśmiałem się razem z Mikem
- Matko czy to było aż tak oczywiste że jestem gejem- zaśmiałem się jeszcze bardziej
- Tak- powiedział Troy
- Może trochę- dopowiedziałem Mike a ja popatrzyłem z gniewem w jego oczy
- I nigdy nic nie mówiłeś?! -chcopak wzruszył ramionami a ja miałem w głowie jedno: jak on mógł. Serio od dziecka wyglądalem gejowo? Każdy to wiedział? I nikt nie powiedział?
Jeszcze raz spojrzałem na Troya który wyglądał na przygnębionego
- To co się stało?- zapytałem zwracając na siebie uwagę. Chłopak ciężko nabrał powietrza po czym powoli je wypuścił
- Powiedziałem nie odpowiedniej osobie o mojej orientacji. Był moim przyjacielem i powiedział że mnie toleruje. A gdy następnego dnia przyszedłem do szkoły wszyscy o tym wiedzieli i już w tedy zacząłem być wyśmiewany i dręczony. Minęło tak mało czasu a ja zrozumiałem wszystkie swoje błędy które popełniłem i których okropnie żałuję - Mocniej oparł się o ławkę- już z nim nie rozmawiam bo on nie chce i teraz nie mam już nikogo- powiedział trochę kuląc się w swojej kurtce- Chciałem was też przeprosić, za wszystko- Powiedział odwracając się w naszą stronę
- ludzie uczą się na błędach - Powiedział Mike a Troy się lekko usmiechnął
- Hendersona i Sinclara tez przeprosić ode mnie- Powiedział już trochę weselszy
- Jasne- Powiedział Mike i wstał z ławki podając mi rękę- zaraz dwudziestą musimy już iść
- Tak wcześnie?- zapytał wstając za nami
- Oj nie chcesz się spotkać z gniewem Joyce byers- zaśmiał się chłopak na co ja go szturchnąłem ramieniem
- Jeśli kiedyś będziesz potrzebował pomocy lub porozmawiać to wiesz gdzie nasz szukać - Powiedziałem odchodząc w stronę drogi bo wiedziałem że on wie gdzie znajduje się mój dom. Kiedyś przyszedk zrobić sobie kawał i obrzucił dom papierem toaletowym. Gdy już mieliśmy się obrócić coś nas zatrzymało. Troy szybko do nas podbiegł i mocno przytulił nas naraz. Niepewnie oddaliśmy uścisk i po usłyszeniu cichego" Dziękuję" udaliśmy się w stronę mojego domu.
- Spodziewałeś się tego?- zapytałem przytulając się do ręki mojego chłopaka
- Absolutnie nie
_______________________________________
Jestem
Wróciłam po krótkiej przerwie. Następnym razem was uprzedze że znikam. Musiałam chwilę odpoczać ale już jestem i jutro postaram się wstawić następnyWydaje mi się że takiego rozdziału się nie spodziewaliście hehe
Mam nadzieję że wam się podoba a jeśli macie jakieś uwagi piszcieŻegnam
CZYTASZ
Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLER
Azionew Kalifornii nie układało się najlepiej. Joyce postanowiła że wyjadą na kilkudniowy pobyt w Hawkins. Will nie chciał tego, nie chciał spotkania z Mike. Nie chciał żeby ktoś się dowiedział że coś jest nim nie tak (vecna) byler