☆Rozdział 4☆

1.1K 40 7
                                    

Wzięłam ze sobą torebkę, którą chwilę wcześniej zostawiłam na kanapie i skierowałam się w stronę wyjścia. Byłam wściekła, dlatego całą swoją złość wyładowałam na drzwiach, które z hukiem za sobą zatrzasnęłam.

Pracowałam w ich salonie od ponad roku. Od razu po ukończeniu szkoły, odbyłam tutaj staż, a po czasie stałam się jedną z najlepszych pracownic. I co właśnie zrobili? Zwolnili mnie bez żadnego powodu. Redukcja etatów? Dlaczego akurat ja? Przecież wcale nie odstawałam od reszty pracownic. Odkąd zaczęłam tutaj pracować, zdążyłam nabrać wystarczająco dużo doświadczenia, przez co klientki zawsze o mnie dopytywały, gdyż chciały abym to ja się nimi zajmowała.

Szłam brukowanym chodnikiem przed siebie, nie mając w głowie żadnego konkretnego planu dokąd pójść. Mijałam kolejnych przechodniów, którzy patrzyli na mnie z ukosa. Szłam z kamienną twarzą, przez co niektórzy ludzie mimowolnie usuwali się z mojej drogi, jakby nie chcieli abym to właśnie na nich wyładowała swój gniew.

Kiedy dotarłam do skrzyżowania, światło dla pieszych zmieniło się na czerwone. Pomyślałam, że nie będę czekała aż ponownie zapali się dla mnie zielone. Nie myśląc w tej chwili zbyt racjonalnie, stwierdziłam, że zanim samochody ruszą, ja spokojnie zdążę przejść na drugą stronę ulicy. Gdy tylko wkroczyłam na jezdnię, usłyszałam z boku trąbiący samochód, który na szczęście w ostatniej sekundzie zdążył zahamować. Przestraszyłam się, kiedy uświadomiłam sobie, co tak właściwie zrobiłam. Nie dość, że naraziłam na niebezpieczeństwo siebie, to jeszcze i niewinnych ludzi.

Spojrzałam z przestrachem w kierunku samochodu, który stał dosłownie kilka centymetrów ode mnie. Po chwili szyba od strony kierowcy się uchyliła, a moim oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku.

- Nic się pani nie stało?

- N-nie, nie – ledwie z siebie wydusiłam – Bardzo pana przepraszam. Nie chciałam nikogo narażać na niebezpieczeństwo - zawstydzona spuściłam swoją głowę - Myślałam, że zdążę.

- Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało, ale następnym razem proszę na siebie uważać – uśmiechnął się do mnie ciepło.

Pokiwałam lekko głową i odwzajemniłam jego uśmiech. Nie sądziłam, że mężczyzna okaże się być tak wyrozumiały w stosunku do mnie. Kiedy odwróciłam się aby pójść dalej, usłyszałam jak ktoś po raz kolejny odsuwa szybę.

- Y/N?

Słysząc znajomy głos, ponownie spojrzałam w kierunku samochodu, który zaledwie kilka minut wcześniej prawie mnie potrącił. Ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam przed sobą doskonale znaną mi już osobę.

- Cześć Jungkook – wysiliłam się na słaby uśmiech, który na pewno nie wyglądał w jego oczach zbyt dobrze.

- Wsiadaj – machnął ręką w swoją stronę – Podwieziemy cię.

- Tak właściwie to nie zmierzam w żadnym konkretnym kierunku. Po prostu muszę trochę odetchnąć po niezbyt udanym poranku...

- Wsiadaj. Przynajmniej pogadamy – uśmiechnął się pocieszająco – Takie przypadkowe spotkanie może się już nigdy więcej nie powtórzyć.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiłam za jego namową wsiąść do samochodu. Jungkook otworzył mi drzwi, po czym od razu przesunął się na siedzenie obok. Kiedy wsiadłam i zapięłam swój pas, kierowca odwrócił się w kierunku chłopaka.

- Dokąd jedziemy?

- W tym samym kierunku, w którym zmierzaliśmy – polecił mu Jungkook.

Jechaliśmy w całkowitej ciszy przez około 20 minut. Przez cały ten czas patrzyłam w zamyśleniu na spieszących się dokądś ludzi oraz budynki, które mijaliśmy po drodze.

Favorite Member || Jeon Jungkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz