#7

453 37 2
                                    

//Izuku//

- Skręć tu i zatrzymaj się za pięć metrów.- Zrobił jak powiedziałem

- Wiesz, że Bakubro wpadnie w szał?

- Znając jego już wpadł.- Po krótkiej chwili zatrzymał samochody.- Idę sam.

- Nie ma takiej opcji. On mnie zabiję jak coś ci się stanie.

- Robiłem to miliard razy, uwierz we mnie i tu zaczekaj za nie długo będę. Bądź gotów odpalić samochód w każdej chwili.- Zamaskowałem swój zapach i wysiadłem idąc wzdłuż kamiennego muru pokrytego mchem moja ręka ocierała i cegły.

~ Pamiętasz jak robiliśmy to gdy byłeś jeszcze szczeniakiem.

A tak cały mur był odświeżany po za tym sektorem. Zawsze gdy się wymykaliśmy wiedzieli, ale nie wiedzieli jak i gdzie.

~ Do dnia gdy wróciłeś z podbitym okiem. Mama wyglądała jakby wstąpił w nią demon.

Nie obyło się bez kary ojciec przeniósł nas do innego pokoju.- Zatrzymałem się czując gładszy kamień od innych.- Wciąż tu jest. Nic się nie zmieniło jest tylko więcej kurzu i pajęczn.

~ Fuj.- Przewróciłem oczami na obrzydzenie omegi i wszedłem, a wszystkie pochodnie jak na zawołanie się zapaliły. Idąc korytarzem czuć było krew.

To nie daleko.- Skręciłem, a ku moim oczom ukazały się kręcone schody.- Tyle wspomnień.- Zabrałem jedną z pochodni.

~ Tymi schodami uciekaliśmy.

Taa. Minęły już trzy lata, wyobrażasz to sobie?- Zacząłem wspinać się po metalowych schodach.

~ Szkoda, że wszystko się tak potoczyło.

Czasem los ma dla nas inne plany niż chcemy.

~ Przykładowo powrót tu.

Życie jest pełne trudnych decyzji. Ucieczka z stąd była jedną z nich.

~ Dzięki niej przeżyliśmy.

Dzięki niej poznaliśmy Kacchana. Rany nie chcę wiedzieć co zrobi jak wrócimy.

~ Najpierw to musimy stąd zabrać jego ojca i przeżyć, a później będziemy się mogli martwić.

Prawda.- W końcu doszedłem na szczyt. Wyjrzałem przez dziurkę w ścianie. Po drugiej stronie na krześle siedzi Masaru, a obok niego stoi białowłosy mężczyzna z sztyletem w zaschniętej krwi.

~ Nic się nie zmienił.

To nie prawda. Czujesz?

~ Ale co? Krew? Śmierdzi nią na kilometr.

Nie to, chodzi o jego emocje. On niegdy nie maskował zapachu, a teraz cuchnie śmiercią. Przesiąkł nią.- W tym momencie wpadł strażnik.

- Alfo! Luna znów ma atak paniki.- Mężczyźni bez zawahania wyszli zamykając przy okazji za sobą drzwi na klucz. Wcisnąłem przycisk, a ściana się otworzyła. Podszedłem do Masaru i ściągnąłem mu przepaskę, a następnie rozwiązałem.

- Niech Alfa się obudzi. No już, musimy stąd uciec. Oni zaraz przyjdą.

- Izuku?

- Tak to ja proszę wstać i się na mnie oprzeć zabiorę pana.

- Dziękuję, mój syn ma szczęście, że ma taką omegę, ale co tu robisz?

- Później powiem teraz musimy uciekać.- Pomogłem mu wstać, a on oparł się o mnie i w ostatniej chwili opuściliśmy pokój. Idąc dalej słyszałem krzyki z pokoju. Po dłuższej chwili doszliśmy do końca korytarza.- Niech pan oprze się o ścianę.- Wyciągnąłem kamień z ściany ukazując skrytkę w, której wciąż po trzech latach leży broń z trzema nabojami. Pomogłem panu Masaru iść dalej gdy wyszliśmy usiadł pod murem, a ja usłyszałem trzask drzwi od samochodu. Odbezpieczyłem broń.- Dawno się nie widzieliśmy. Ile to już? Trzy lata?

- Trzy i pół. Tak dokładniej.- Powiedział biało włosy mężczyzna przykładajacy spluwę do głowy Kirishimy.

- Nie sądziłem, że znasz się na czasie.

- A ja, że żyjesz. Synu.

Jesteś Moim Światłem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz