"Gdzieś'wa łeb ma ten nieszczęsny nieboszczyk?"
czyli
'Rozsypane Pierze'
c.d.
Szpakowate loki mężczyzny sięgały prawie do ramion.
Podobnie jak broda były rozdzielone i spięte w trzy pasma zaplecione rzemieniem. Dwa z przodu i jeden z tyłu. Strój był staranny, choć podróżny, bardziej przypominał ubiór kogoś z miasteczka niż kmiecia. Różnił się od wieśniaków, którzy watowali sukmany i chlubili się golonymi łbami.
Teszomerianie byli ludem, który gdzieś tam, hen daleko, miał swoją ojczyznę, ale tutaj w Elfinie i Imperium byli tylko przybyszami między stanami, ludem zawieszonym pomiędzy Niebem, a Ziemią. Mówiono, że są dziećmi powietrza. Jak ono są niezbędni, ale nigdzie nie zostaną na stałe. Zwyczajowa długość włosów ich mężczyzn, sygnalizowała dobitnie tę pośredniość.
Wychodził teraz z deszczowych chmur. Dziecko powietrza.
Szedł ostrożnie, z uwagą rozglądając się na boki, nieco przyciężko, jakby dziesiątki spojrzeń spowalniały jego ruchy wagą nie wypowiedzianych jeszcze, a już obciążających zarzutów.
Kilka kroków z tyłu, tuż obok wozu, podążał za nim pomocnik, młodzik, człek miejscowy, co było widać po stroju choć cerę miał nieco bardziej śniadą. Utykał lekko na jedną nogę. Kiedy zatrzymali się na skraju wolnej przestrzeni, usłużnie przejął od zwierzchnika wodze zaprzęgu.
Mężczyzna postąpił dwa kroki do przodu, w bezbrzeżnym zdumieniu powoli obejmując wzrokiem całą makabryczną scenę.
Martwą świnię przywiązaną do słupa.
Żonę wójta grzebiącą zapamiętale w rozlanych wnętrznościach.
Jej rozpuszczone włosy walające się w krwistym błocie i suknie nasiąkające cuchnącą wilgocią.
CZYTASZ
Ostoja - Prolog, czyli trochę thillera w scenerii fantasy.
Genel KurguPiszę to co sama chciałabym przeczytać. Piszę bo chcę opowiedzieć ważną historię. Oddaję Wam do rąk, drodzy Czytelnicy, fragment , który powstał jako preludium, wstęp i wprowadzenie do całej, znacznie dłuższej i bogatszej w zdarzenia opowieści. W t...