Rozdział 1

1.6K 22 10
                                    


Jest takie powiedzenie: "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki"- trudno mi się z tym nie zgodzić i chciałam tak żyć, tylko czasami, życie pisze nam swoje scenariusze, na które nie mamy wpływu.

- Natalia, nie możesz tak cały czas siedzieć zamknięta w tym pokoju - odezwał się ciepły, choć lekko zachrypnięty głos Elżbiety.

Blondynka przytuliła mocniej poduszkę i otarła dłonią łzy spływające po jej policzkach. Wciągnęła do płuc powietrze i już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszała głos starszej kobiety zza drzwi.

- Musisz sobie sama z tym jakoś poradzić, skoro nie chcesz pomocy innych - powiedziała cichym, smutnym głosem i dodała;
- Zabieram Antosia na trening piłki, będziemy po dziewiętnastej.

Zanim zatrzasnęły się drzwi mieszkania, usłyszała jeszcze wesoły głosik swojego synka. Zrobiło jej się jeszcze bardziej smutno, bo w tym momencie czuła, że zawiodła nie tylko Elżbietę, ale też tego małego chłopca, swojego synka, dla którego chciała jak najlepiej.
Odrzuciła na bok poduszkę i odkryła koc, po czym wyszła pospiesznie z łóżka.
Wiedziała, że czas wziąć się za siebie. Teraz albo nigdy. W końcu jego już nic nie przywróci do życia, a ona musiała dalej żyć, bo miała dla kogo.

Ubrała się w jeansy i czarną bluzę z kapturem, po czym wsunęła na stopy swoje sportowe buty, a w prawą dłoń uchwyciła czarną kurtkę. Wzięła ją tak na wszelki wypadek, bo jesienna aura bywała zmienna, a ona nie lubiła marznąć.

Przeszła parę ulic i po krótkim czasie stanęła przed szarą, ozdobioną bramą wejściową. Westchęła cicho i pchnęła lekko furtkę. Zrobiła kilka kroków do przodu. Przeszył ją zimny powiew wiatru, który akurat teraz poruszył gałęziami drzew i zdmuchnął z nich suche liście.

- Jak ja nie lubię tego miejsca - wyszeptała sama do siebie, po czym potarła razem dłonie, bo zdrętwiały jej palce. Przeszła wąską ścieżką pod drzewo i stanęła na przeciwko grobu, pokrytego świeżą ziemią. Wyciągnęła zapałki i zapaliła jeden ze zniczy, który zdołał zgasić wiatr. W końcu rano była tu jego matka, przychodziła codziennie od dwóch tygodni. Natomiast ona była tu dopiero drugi raz, chociaż z pierwszego nie wiele pamiętała, bo była strasznie roztrzęsiona.

- Wiesz, tyle razem przeżyliśmy, nie zawsze się zgadzaliśmy - zamyśliła się na chwilę- nie chciałam, żeby to co Ci wtedy powiedziałam, było naszą ostatnią rozmową, zanim.. - urwała i przełknęła ślinę, wpatrując się w drewniany krzyż z tabliczką. Wciągnęła do nosa powietrze, które stawało się coraz zimniejsze i przymknęła na chwilę oczy powstrzymując łzy, które mimowolnie zbierały się pod jej powiekami. Z chwilowego zamyślenia, wyrwał ją dzwonek jej telefonu. Drgnęła i sięgnęła dłonią do tylniej kieszonki spodni.

- Natalia, tylko się nie denerwuj, ale jestem z Antosiem w szpitalu - rzekła na jednym oddechu kobieta, a blondynka natychmiast pobladła.
"Tylko nie to, czy nademną wisi jakieś fatum?" - pomyślała i trzęsącym się głosem wydukała do telefonu;

- Gdzie dokładnie jesteście? Już zaraz do Was przyjadę. ( ...)

Rzeka Przeznaczenia - Natalia i KubaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz