Hedric NSFW Zazdrość cz. III

1.9K 48 41
                                    

Harry obudził się następnego ranka w ciepłej pościeli. Coś bardzo ładnie pachniało a on czuł się dziwnie szczęśliwszy niż zwykle. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że czuje dłoń wokół swojej tali. Nagiej tali… Wszystkie wspomnienia z dnia poprzedniego wróciły. Draco, czułe pocałunki Cedrica, jego dłonie wszędzie na jego ciele, „kochanie”, „Możesz się tu zdrzemnąć. Będę, obok kiedy się obudzisz.”. To znaczy, że ta ręka…

- Jak się spało? – usłyszał poranny głos puchona.

Uniósł głowę i napotkał miły uśmiech na przystojnej twarzy. Przez przypadek jego oczy na chwilę zboczyły z toru podziwiając gładki tors i obojczyki przebijające się przez skórę.

- Dobrze, dziękuję – nie mógł sam powstrzymać się przed uśmiechem.

Sekundę później uśmiech jednak zrzedł mu z twarzy czując, że jest całkowicie twardy. Boże, tylko nie teraz, pomyślał. Spuścił wzrok zażenowany. Duża dłoń przemieściła się z tali aż do zaczerwienionej ze wstydu twarzy Harrego.

- Mogę ci ulżyć? – głos i dłoń na policzku sprawiły, że gryfon ponownie spojrzał w szare oczy, które teraz pochłaniały go w całości.

Zdobył się jedynie na pokiwanie głową. Chwilę później jego usta powitały drugie subtelnie zanurzając się w sobie nawzajem. Rozluźnił się zamykając oczy. Czuł jak dłoń kochanka opuszcza jego twarz i wędruje przez szyję, tors, brzuch, aż do erekcji. Harry zaczerpnął głośniej powietrza, kiedy delikatna ręka objęła jego przyrodzenie, a zaraz cicho stęknął, kiedy ta rozpoczęła pieszczoty.

Kolejne kilka minut było upojone przyjemnością. Miękkie usta, ciepłe dłonie, stęsknione wzdechnięcia i jęki, po czym tak upragnione spełnienie z imieniem bruneta wśród stęknięć.

- Dziękuję – szepnął wybraniec w stronę puchona, kiedy odzyskał dech.

- Cała przyjemność po mojej stronie – dyskretnie wytarł brudną od spermy dłoń o prześcieradło.

- Chyba muszę już iść – sprawił, że Cedric przybrał poważną minę.

- Oczywiście – zgodził się - Odprowadzę cię - wstał z wąskiego materaca rozglądając się po podłodze za ubraniami.

- Dzięki, ale dam radę – nie chciał być niemiły odmawiając, wolał jednak nie ryzykować spotkania ślizgona z przyjacielem.

- Jasne, okej – był lekko zaskoczony jednocześnie chcąc jednak dać chłopakowi jak najwięcej wolnej woli.

Harry ubrał się i pożegnawszy z kochankiem, wciąż lekko zaspany, ruszył w stronę wieży Gryfindoru.

Nic nie zdawało się zakłócać porannej ciszy zamku. Ciche kroki chłopaka, światło przeświecające przez gotyckie okna i rozmywające się na kamiennej posadzce. Uśmiechnął się. Było pięknie. Okazało się, że nie tylko on zachwycał się wiosennym rankiem na korytarzach Hogwartu.

- Gdzieś ty był? – czarodziej aż podskoczył.

Odwrócił się w stronę głosu i prawie podskoczył po raz drugi. Przed nim stał Malfoy. Ten sam Malfoy, na którego najmniej chciał się teraz natknąć. Ten sam Malfoy, którego wczoraj wieczorem zdradził. Ten sam, który cały czas był jego chłopakiem i który zabije go, kiedy się dowie.

- Ja- ja- - zaczął się jąkać a oczy nawilżać widząc w rozwścieczonych szarych tęczówkach wszystko, co blondyn byłby w stanie teraz z nim zrobić.

Bał się, że wyczuje od niego perfumy przyjaciela.

Czemu nie zgodził się na propozycję właściciela perfum by jednak odprowadził go do dormitorium? Choć co by zrobił gdyby czarodzieje się spotkali. Może nawet wybrzmiałyby jakieś zaklęcia. Nie mógł do tego dopuścić.

One Shots hp +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz