Rozdział 5

485 22 12
                                    

Y/n pov
Rozpoczęła się lekcja chemii. Jednak ja byłam na niej jedynie ciałem, nie duchem. Moje myśli krążyły wokół Anny, Wiktora oraz tego, co później powiedział Czarek. Nie mogłam o tym zapomnieć. Nie wiedziałam, co się dzieje. Widziałam ich dosłownie wczoraj wieczorem, a już nie mogłam się doczekać następnego spotkania. Chociaż nie miałam pewności, czy jeszcze kiedykolwiek mnie odwiedzą. W tej chwili uświadomiłam sobie, że Czarek ma rację. Znam ich dosłownie jeden dzień i już liczę na to, że mnie adoptują. Jaka ze mnie idiotka - pomyślałam.

-Y/n, mówię do ciebie! Pokaż zadanie domowe

Nauczycielka wyrwała mnie z transu. Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem i dopiero po chwili się zorientowałam, że czeka, aż jej pokażę zadanie domowe. Chemia raczej nie była moją mocną stroną, więc pani się trochę zdziwiła, kiedy zobaczyła moje zadanie domowe zrobione bezbłędnie. Dokładnie przeanalizowała moje zadanie, a potem przeskanowała moją twarz

-Y/n, podejdź do tablicy, proszę

Na chwiejnych nogach podeszłam do tablicy. Nauczycielka podała mi przykład do rozwiązania, taki sam jaki był w zadaniu. Nie wierzyła mi, że zrobiłam je sama. Na jej miejscu też bym sobie nie uwierzyła. Spojrzałam na przykład, który miałam rozwiązać. No dalej Y/n, dasz radę - powiedziałam do siebie w myślach. Zaczęłam rozwiązywać zadanie. Jednak wynik wyszedł mi inny, niż ten, który miałam w zeszycie. Zmazałam wszystko i zaczęłam od nowa. Jednak ze stresu totalnie nie pamiętałam, jak mam to zrobić. Postanowiłam spróbować inaczej. Zamknęłam oczy i próbowałam sobie wyobrazić ten przykład w zeszycie. Możecie się śmiać, ale jestem wzrokowcem. Przypomniałam sobie, w którym miejscu mojego zeszytu był ten przykład i zaczęłam rozwiązywać. Tym razem wynik wyszedł poprawny. Odetchnęłam z ulgą z odwróciłam się. Nauczycielka wraz z całą klasą patrzyli na mnie podejrzanym wzrokiem.

-Dobrze, dostaniesz plusa z aktywności. Siadaj

Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam w ławce. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko plus, a nie ocena. Jednak dla mnie plus z aktywności z chemii było tak wielkim osiągnięciem, jak dla większości uczniów piątka z matematyki. Siedziałam więc do końca lekcji zadowolona z siebie. Po wyjściu z klasy chciałam się komuś pochwalić, powiedzieć: a widzisz, jednak nie jestem taka głupia, dostałam plusa. Jednak nie miałam żadnych koleżanek. Chciałam powiedzieć pani Ani, że mi się udało. Dzięki ich pomocy uwierzyłam w siebie, Jednak byłam pewna, że dzisiaj już nie przyjdą, a nie miałam do nich numeru. Zresztą nawet jakbym miała to wyszłoby przynajmniej niezręcznie. Westchnęłam smutno i poszłam na matematykę.

- - - - - - - -

Anna pov
Jechałam z Martyną i Britney na wezwanie. Nie mogłam jednak na niczym się skupić. Cały czas w głowie miałam tylko jedną osobę - Y/n.

-Anka, co ty taka zamyślona? - Spytała Martyna wychylając się z tyłu

-Co? A, to nic takiego

-Coś nie tak w małżeństwie? Myślałam, że wam się dobrze układa, przyłapałam was wczoraj w kantorku... - Powiedziała Martyna podśmiechując się. Britney jej zawtórowała

-Bardzo śmieszne. Nie, między mną a Wiktorem wszystko okej

-No to o co chodzi pani doktor? Nam może pani wszystko powiedzieć - Powiedziała Britney

-Chodzi o dziewczynkę, która wtedy uratowała mi życie...

-Znalazłaś ją?

-Tak, właściwie nie było to trudne. Okazało się, że też jest w domu dziecka, tak jak Czarek. Na początku nie wiedziałam, kim jest. Ale potem miałam jakieś przebłyski z wypadku. Widzieliśmy ją w domu dziecka, jak byliśmy odwiedzić Czarka. Wpatrywała się w nas, a my w nią, właśnie potem sobie uświadomiliśmy, że to ona. Poszliśmy wczoraj do domu dziecka, żeby się z nią zobaczyć. Podziękowałam jej za uratowanie życia, porozmawialiśmy chwilę, a potem pomogliśmy jej w zadaniu domowym. Jak już wychodziliśmy z ośrodka, podeszła do nas opiekunka i po jednym spotkaniu nam powiedziała, że jeżeli nie mamy zamiaru jej adoptować, to mamy do niej więcej nie przychodzić

-Ale... Jak to? Dlaczego?

-Powiedziała, że dziewczynka jest bardzo wrażliwa. Pewnie nie chce, żeby zrobiła sobie nadzieję

-No i co masz zamiar teraz z tym zrobić?

-Właśnie nie wiem. Cały czas chodzi mi po głowie, nie mogę o niej zapomnieć...

-Musisz sobie zadać ważne pytanie. Czy nie umiesz o niej zapomnieć, bo to ona uratowała ci życie, czy dlatego, że chciałabyś się z nią nadal spotykać, ale opiekunka ci to odradziła. Serio Anka, pomyśl o tym - Powiedziała Martyna. Britney tylko przytaknęła i wyszła z karetki. Dopiero teraz zauważyłam, że byłyśmy już na miejscu zdarzenia. Martyna miała rację, musiałam się nad tym poważnie zastanowić...

- - - - - - -

Y/n pov
Przyszłam ze szkoły w dobrym humorze. Jako że Czarek był właściwie jedyną "bliższą" mi osobą, to poszłam do jego pokoju się pochwalić

-Cześć, dostałam dzisiaj plusa z chemii

-Wow, dostałaś plusa z chemii? Pewnie ściągnęłaś całe zadanie z internetu

-Nie, Anna i Wiktor mi wczoraj pomogli, mówiłam ci przecież

-Aaa...

-Co jest? Myślałam, że już się pogodziłeś z tym, że nie będziesz z nimi utrzymywać kontaktów, zresztą na własne życzenie

-Dobra, odpuść. Powiedziałem ci już wczoraj, robisz sobie niepotrzebną nadzieję

-Dobra, to ty odpuść. Jesteś zazdrosny. Chciałam ci tylko powiedzieć, że dostałam plusa z chemii i tyle

-Świetnie, super, cieszę się - Powiedział sarkastycznie i wrócił do przeglądania telefonu

-Super

Oznajmiłam i wyszłam z jego pokoju. Chciałam się tylko pochwalić, a teraz znowu będę całe popołudnie myśleć o tyn samym. Dlaczego ja jestem taka głupia? Zrobiłam sobie nadzieję dosłownie po jednym spotkaniu z nimi...

- - - - - - - -

Pov Anna
Wróciłam do domu po dwunastogodzinnym dyżurze. Zauważyłam Wiktora śpiącego na kanapie i trzymającego w ręce pilota od telewizora. Delikatnie zabrałam mu pilota i wyłączyłam telewizor. Zrobiłam sobie herbatę i piłam ją tępo patrząc w jeden punkt. Po głowie chodziły mi słowa Martyny. Dlaczego ciągle myślę o Y/n? Bo mi uratowała życie, czy dlatego, że ją trochę poznałam, jest mądra, inteligentna, szlachetna, porządna, dobrze mi się z nią rozmawiało, super spędzało z nią czas? Kiedy przeanalizowałam to, co właśnie pomyślałam, odpowiedź była oczywista. Moje przemyślenia przerwał Wiktor, który się obudził

-O, hej Aniu. Już jesteś - Powiedział, podszedł do mnie i dał mi buziaka w usta

-No jestem...

-O czym znów tak rozmyślasz?

-O Y/n

-Znowu? - Spytał zdziwiony

-Tak. Właściwie cały dzień o niej myślę.

-Anka...

-Wiktor, jest fajna, miła, inteligentna, fajnie nam się z nią rozmawiało, uratowała mi życie...

-Dobrze, dobrze, Aniu. Ale o co chodzi? Do czego zmierzasz?

-Chodzi o to, że chciałabym z nią spędzać trochę czasu

-No to w czym jest problem? Możemy pojechać na przykład jutro...

-Wiktor, poczekaj, nie pędź tak. Pamiętasz, co powiedziała opiekunka? Nie chcę jej zrobić nadziei. Nie możemy powiedzieć po jednym spotkaniu, czy będdziemy chcieli ją adoptować...

-Aniu... Spójrz na mnie. Jeżeli chcesz się z nią spotykać, to nic złego. Nie słuchaj tej opiekunki. A jeżeli tak się martwisz, że Y/n będzie myślała, że chcemy ją adoptować, to możemy jej powiedzieć. Że chcemy z nią spędzać więcej czasu, ale na razie nie myślimy o adopcji. Rozumiesz?

-Tak...

-Jeżeli chcesz, możemy pójść do niej jutro i jej o tym powiedzieć, co ty na to? - Spytał Wiktor patrząc mi w oczy. Ja tylko w milczeniu kiwnęłam twierdząco głową i spuściłam wzrok. Wiktor podniósł palcem mój podbródek i uśmiechnął się do mnie - No, to postanowione - Powiedział patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się szeroko i go pocałowałam

- - - - -
Pls ta scena z Anną i Czarkiem w sądzie była taka piękna😩😍

Ps. Przepraszam że nie odpowiadam na wszystkie komentarze, po prostu powiadomienia mi nie przychodzą😭

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz