Rozdział 12

117 9 5
                                    

Y/n pov
Pozostał tylko tydzień do wakacji. Nie wiedziałam, czy się cieszyć czy nie. Z jednej strony wiedziałam, że w końcu będę mieć spokój od dziewczyn, które mnie nękały, ale z drugiej strony wiedziałam, że całe wakacje przesiedzę w ośrodku. Opiekunka zabrała mi telefon, zabroniła wychodzić, grać, nawet czytać. Jedyne, co mogłam robić to przychodzić raz w tygodniu na bazę. Od kiedy pani Ania powiedziała mojej opiekunce, że się tnę, było tylko gorzej. Spodziewałam się, że mnie uderzy, jednak tego nie zrobiła. Może się bała, że pani Ania to zobaczy. Zabrała mi jednak wszystkie książki, zabroniła jeść ze wszystkimi. Traktowała mnie jak jakiegoś zbrodniarza wojennego. Miałam tego dość. Martwiłam się też sytuacją z ludźmi, którzy grozili mi i Czarkowi. Bałam się, że jak się dowiedzą, że Anna przy nich węszy, to coś jej zrobią.

Dzisiaj był ten dzień, kiedy mogłam przyjść na bazę. Byłam przeszczęśliwa, że mogłam w końcu się wyrwać z ośrodka i zobaczyć się z Anną. Kiedy weszłam na bazę, nie widziałam jednak nigdzie Anny

-Dzień dobry, jest Anna? - zapytałam lekarza, którego widziałam tu ostatnio

-O, Y/n, prawda? Anna wspominała, że przyjdziesz.

-Tak

-Anna jest na górze, zaraz przyjdzie.  Siadaj.

Usiadłam obok doktora, który był podobno bratem Wiktora. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy

-Słyszałem, że masz problemy z chemią

-Tak. To jedyny przedmiot, którego w ogóle nie rozumiem - odpowiedziałam cicho

-Co tam dzisiaj macie do zrobienia?

-Nie wiem, jakieś równania chemiczne

-O, hej Y/n. Widzę, że już się poznałaś z Beniem, bratem Wiktora

-Tak, poznaliśmy się już

Siedziałam pół godziny z Anną ucząc się chemii. Całkiem dobrze nam szło. Kiedy chciałyśmy zrobić sobie przerwę, do pomieszczenia wszedł jakiś wysoki grubszy mężczyzna. Kiedy mnie zobaczył, od razu się wściekł

-A kto to jest?

-To jest Y/n. Pomagam jej w lekcjach. To ona uratowała mnie, jak mnie dźgnął tej nożownik.

-Czy pani sobie ze mnie żartuje? To jest baza, a nie przedszkole. Najpierw pani tamtego przyprowadza, a teraz ona?

-Proszę się uspokoić. To jest dziecko z problemami. Nic robię nic złego, robimy zadanie z chemii.

-Nie wierzę. Proszę na górę do mnie, natychmiast

Patrzyłam zszokowana na wychodzącego mężczyznę. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.

-O co chodzi? Kto to jest?

-To jest kierownik stacji. Idź do bistro, Wiktor skończy z tobą zadanie. Ja muszę iść - powiedziała Anna i poszła na górę za mężczyzną. Westchnęłam i poszłam do bistro

_ _ _ _ _ _ _

Wiktor pov
Siedziałem w bistro rozmawiając z Zosią, kiedy zobaczyłem Y/n idącą w moją stronę.

-Zosiu, muszę kończyć. Pogadamy wieczorem, pa

-Dzień dobry

-Cześć Y/n, siadaj

-Pani Ania musiała iść. Powiedziała, że może mi Pan pomóc z moim zadaniem z chemii

-Jasne, pokaż co tam masz.

Skończyłam z Wiktorem pozostałe zadania. Zjedliśmy też później ciastko i rozmawialiśmy. Kiedy chciałam się już zbierać, do bistro wpadła Anna.

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz