Rozdział 21

111 11 5
                                    

Anna pov
Patrzyłam, jak Y/n zjada ogromną porcję spaghetti

-Bardzo dobre. Ja lubię ostrzejsze, ale naprawdę było dobre.

Powiedziała Y/n oblizując się. Uśmiechnęłam się na ten widok. Naprawdę bałam się, że okaże się, że Y/n nie lubi spaghetti i cały wieczór pójdzie nie po mojej myśli

-Cieszę się, że Ci smakuje - odpowiedziałam. Na słowa Y/n o tym, że mogło być ostrzejsze, Wiktor lekko mnie szturchnął uśmiechając się. Przewróciłam oczami

-Więc... To jakaś specjalna okazja? Że mnie zapraszacie na kolację?

Zaczęłam się denerwować. Nie chciałam tak od razu podejmować tego tematu. Wiktor chyba zauważył, że się denerwuję, więc przejął inicjatywę.

-Właściwie nie. Po prostu dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy się spotkać. Poza tym zaraz wracasz do szkoły i będziesz mieć mniej czasu

-Ale więcej wymówek, żeby chodzić na bazę - powiedziała Y/n śmiejąc się, zawtórowałam jej

Kilka minut później, kiedy ja i Wiktor skończyliśmy jeść, usiedliśmy razem w salonie.

-Może puścimy jakiś film? - powiedziała Y/n po kilku minutach siedzenia w ciszy

-Tak, ale... Najpierw chcieliśmy porozmawiać

-O czym? - Spytała zdziwiona Y/n

-Słuchaj Y/n... Bardzo się z tobą zżyliśmy przez ostatnie miesiące. I chcielibyśmy zapytać... Chcielibyśmy zrobić kolejny krok. Jeśli dasz nam szansę, to obiecuję, że...

-Ale... O co chodzi? -Spytała Y/n zdezorientowana. Nieświadomie wytarłam spocone ręce o spodnie

-Chodzi o to, że chcielibyśmy... chcielibyśmy cię adoptować - powiedziałam w końcu.

-Co...? - Spytała zdziwiona dziewczyna patrząc na mnie.

-Gdybyś chciała, to... chcielibyśmy ci zapewnić to, czego nie masz w ośrodku. Oczywiście, jeśli się nie zgadzasz...

-Żartujesz? - Spytała Y/n, z jej oczu wyleciała pojedyncza łza

-Nie. Załatwiliśmy już wszystkie papiery. Ale zanim zrobimy coś więcej, chcieliśmy cię zapytać, czy chcesz

-Oczywiście, że chcę - krzyknęła Y/n szczęśliwa

-Naprawdę? - z moich oczu też leciały łzy

-Tak - powiedziała Y/n przytulając się do mnie i Wiktora

Przyciągnęłam ją jeszcze bliżej i westchnęłam zadowolona.

_ _ _ _ _ _ _

Y/n pov
Nie mogłam w to uwierzyć. Czarek miał rację. Anna i Wiktor naprawdę chcieli mnie adoptować! Byłam przeszczęśliwa. Wróciłam do ośrodka uśmiechając się od ucha do ucha. Kiedy chciałam pójść do Czarka powiedzieć mu o tym, co się stało, usłyszałam, jak z kimś rozmawia przez telefon. W głosie drugiej osoby rozwiązałam Annę.

-Chcę tylko porozmawiać

-Czarek, my nie mamy o czym rozmawiać. Wybrałeś swojego brata, a potem się do mnie nie odzywałeś przez kilka miesięcy

-Aha i teraz sobie wybraliście, że adoptujecie Y/n, tak? Ja już dla was jestem nikim?

-Czarek, sam wybrałeś, że to my jesteśmy dla ciebie nikim. Nasza decyzja o adopcji była przemyślana i jej nie zmienimy

Czarek się zdenerwował i się rozłączył. Nie wiedziałam, o co tutaj chodziło. Czarek rzucił telefon na łóżko i zaczął rzucać rzeczami, które miał pod ręką. Poszłam do swojego pokoju, zanim by mnie zauważył

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz