Rozdział 13

108 8 1
                                    

Y/n pov
Anna zabrała mnie do auta nic nie mówiąc. Z moich oczu dalej leciało kilka łez, ale byłam już spokojniejsza. Myślałam, że będę mieć już spokój. Ale nawet ostatni dzień musiały mi zniszczyć. Pół godziny później Anna zatrzymała samochód. Zaparkowała pod dużym, pięknym domem.
Weszłam za nią do środka i rozglądałam się z zainteresowaniem. Anna kazała mi usiąść w jadalni, a ona poszła na górę. Wróciła po chwili z koszulką w dłoni.

-Zdejmij tą koszulę, wypiorę ci ją. A jak cię rzuciły o tą ścianę, to coś Ci się stało?

-Nie wiem, chyba nie. Tylko trochę plecy mnie bolą

-Pokaż mi

Ściągnęłam brudną koszulę i odwróciłam się do kobiety plecami.

-Nie widać nic. Chyba nic się nie stało. Możesz mieć tylko siniaka.

-Dziękuję - Ubrałam koszulkę od Anny

-Zastanowię się, co zrobić z tym twoim telefonem. Kto ci to zrobił? Kim były te dziewczyny?

-To nie ma znaczenia. To nie był pierwszy ani ostatni raz. Jestem przyzwyczajona. To one mi zrobiły te siniaki na nadgarstkach

-Trzeba to zgłosić wychowawczyni

-To nie ma sensu. Zgłaszałam nie raz. Nic to nie dało. Poradzę sobie, naprawdę

Próbowałam ją przekonać. Anna po chwili westchnęła i odpuściła.

-Rozmawiałam z kilkoma osobami i zajmą się tymi facetami od Czarka. Mają trochę na nich, ale może to nie wystarczyć. Muszą ich złapać na gorącym uczynku. Najlepiej, jakby ich złapali, kiedy znowu będą wam grozili.

-To co mam robić?

-Jak następnym razem Czarek będzie szedł się z nimi spotkać, to pójdź z nim. Będziesz mieć podsłuch, dzięki czemu policja wszystko usłyszy i ich zgarnie

-A jak się dowiedzą? Jak się nie uda? Albo nie pójdę z Czarkiem?

-Musimy spróbować. Musisz z nim pójść

-A niby jak wam dam znać? Opiekunka mi zaraz zabierze ten telefon

Anna wstała z krzesła i weszła do kuchni. Otworzyła szufladę i coś z niej wyjęła.

-Proszę. Wiem, trochę stary, ale spełnia swoją rolę. Wiktor znalazł

Patrzyłam na malutki stary telefon, który nie był nawet dotykowy. Zaśmiałam się

-Wszystko sobie przemyśleliście, co?

-Tak. To co, zrobisz to?

-A co z podsłuchem?

-Spotkamy się jutro z policją i wszystko ci wyjaśnią. Jak założyć podsłuch. Tylko od razu jak się dowiesz o spotkaniu, musisz dać nam znać. Żeby policja zdążyła dojechać

-Postaram się

-Może wracaj już do ośrodka, żeby twoja opiekunka się nie martwiła. Koszulę oddam ci jutro

-Dziękuję

-Odwieźć cię? To dość kawałek

-Nie trzeba, pojadę busem. Dziękuję

Wyszłam z domu Anny i ruszyłam w stronę przystanku. Miałam długą drogę autobusem przed sobą, ale nie przeszkadzało mi to. Kiedy Szłam w stronę przystanku, obok mnie zaparkował jakiś ciemny samochód, z którego wyszło trzech mężczyzn.

-Witaj Y/n. Słyszeliśmy, że pewna doktor Reiter zaczęła węszyć w naszej sprawie. Przekaż jej, że jak nie przestanie, to stanie jej się coś złego, rozumiemy się? A to na pamiątkę, żebyś nie zapomniała - mówił do mnie wysoki mężczyzna. Wziął moją dłoń w swoją i przejechał po niej nożem. Od razu skrzywiłam się z bólu, a mężczyźni wsiedli do auta i odjechali.

_ _ _ _ _ _ _

Anna pov
Pisałam przez cały dzień do Y/n na obydwa telefony, jednak nie odpisywała. Na dwunastą mieliśmy umówione spotkanie z policją. Zastanawiałam się, czy Y/n się w ogóle zjawi. Może opiekunka znalazła ten drugi telefon? Kiedy chciałam już dzwonić do opiekunki, do domu weszła Y/n.

-Cześć - powiedziała cicho zachowując się dziwnie

-Cześć Y/n. Udało Ci się dowiedzieć, kiedy będzie następne spotkanie? - Zapytał Wiktor

-Tak. Jutro wieczorem.

-Siadaj. Pokażemy ci, jak założyć dobrze podsłuch, żeby działał i nie było go widać - powiedział jeden z policjantów, którzy byli w moim domu

-Nie mogę tego zrobić

-Y/n, mówiłaś, że to zrobisz. Musisz

-Nie mogę - powtórzyła Y/n nie patrząc mi w oczy

-Y/n, o co chodzi?

-Oni już wiedzą, że zgłosiliśmy ich na policję. Złapali mnie wczoraj, jak wracałam do domu.

-Zrobili ci coś? - zapytał Wiktor, który chyba też zauważył dziwne zachowanie Y/n.

Y/n zdjęła bandaż z dłoni, który dopiero teraz zauważyłam i pokazała nam ranę na całą dłoń

-Boże, Y/n. Przecież to jest do szycia

-Powiedzieli, że jak nie przestaniemy to coś się stanie mi albo tobie - powiedziała Y/n patrząc na mnie. Milczałam. Miałam wrażenie, że Y/n coś jeszcze ukrywa. Ale wiedziałam, że nie powie mi tego przy policji.

-To co robimy, panie aspirancie? - zapytał Wiktor

-Zrobimy tak. My się nie będziemy tu już pokazywać. Nie rozmawiajcie o tym, nie piszcie. Zostawimy wam pod domem ochronę, pod ośrodkiem też. Powiedz nam, o której ma być to spotkanie i gdzie.

-Jutro o 22 przy stawie, niedaleko ośrodka.

-Dobra, przygotujemy wszystko.

-Ale jeśli was zobaczą, to mnie zabiją.

-Spokojnie, pozostaniemy niezauważeni. Teraz najważniejsze, żeby myśleli, że naprawdę odwołaliście policję. My teraz wyjdziemy, odwieziemy Y/n do ośrodka. A pani niech napisze do Y/n jakąś wiadomość sugerującą, że odwołaliście zgłoszenie na policji. Na pewno mają wasze telefony na podsłuchu - Mówił policjant obmyślając cały plan. Średnio mi się podobał ten plan, ale musieliśmy się na niego zgodzić.

_ _ _ _ _ _ _

Y/n pov
Policjanci zawieźli mnie do szpitala na szycie (po naciskach Anny) a potem odwieźli mnie do ośrodka. Pod ośrodkiem stał samochód policyjny, tak samo jak pod domem Anny i Wiktora. Bałam się, że jak mogli zobaczyć nasze SMSy to tym bardziej zobaczą samochody pod ośrodkiem. Siedząc w szpitalu długo się zastanawiałam, czy powiedzieć Annie o tym, że zdobyli też numer telefonu, który mi dała. I kazali mi się z nimi spotkać. Dzisiaj wieczorem. Powiedzieli, że jak nie przyjdę, to zabiją Annę. I że jak powiem policji, to oni będą wiedzieć. Wolałam nie ryzykować. Siedziałam zestresowana na łóżku. Powinnam zaraz wychodzić. Usłyszałam dźwięk powiadomienia. Modliłam się, żeby to nie byli oni.

Anna: Mam nadzieję, że wiesz, co robisz odwołując tą policję.

To był plan policji. Jednak oni nie byli tacy głupi. Postanowiłam mimo wszystko w to brnąć

Y/n: Jestem pewna. Nie potrzeba do tego mieszać policji

Chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju. Prześlizgnęłam się cicho do tylnego wyjścia, żeby policja mnie nie widziała. Wyszłam z ośrodka I chwiejnym krokiem poszłam w stronę stawu. Modliłam się, żeby dali mi w końcu spokój. Kiedy podeszłam nad staw, nikogo nie było. Było cicho. Czekałam kilka minut i dalej nikogo nie było. Usłyszałam jednak jakiś szelest w krzakach. Po chwili poczułam tylko jakąś chustkę przy twarzy i jedyne, co widziałam to ciemność.

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz