Rozdział 6

471 24 15
                                    

Y/n pov
Siedziałam sama na korytarzu i przglądałam portale społecznościowe. Łudziłam się, że na którymś z nich znajdę Annę, albo Wiktora. Jednak albo nie mieli konta na żadnym portalu (łącznie z facebookiem) albo po prostu moje umiejętności "stalkowania ludzi" są na bardzo niskim poziomie. Szczerze stawiałabym na to drugie. Naprawdę nie rozumiałam, dlaczego miałam taką obsesję na ich punkcie. Nagle usłyszałam, że na korytarzu pojawiła się grupka dziewczyn, których szczerze nienawidzę, zresztą z wzajemnością. Skuliłam się jeszcze bardziej i miałam nadzieję, że dzisiaj zostawią mnie w spokoju. Myliłam się.
Usłyszałam, jak jedna z nich mówi: patrzcie, to Y/n. Myśli, że jej nie widzimy. Cholera, jeszcze tego mi brakowało - pomyślałam. Dziewczyny podeszły do mnie i wyrwały mi telefon

-Hej Y/n, a czego tu szukasz? Uuu, Anna jakaśtam. Szukasz dziewczyny? - Zapytała jedna z nich śmiejąc się. Chciałam jej wyrwać mój telefon z rąk, ale dwie inne dziewczyny mnie mocno trzymały

-Zostaw ten telefon! - Powiedziałam do dziewczyny, ona się tylko zaśmiała i podeszła do mnie

-Jak ty się odzywasz? - Próbowałam się wyrwać, jednak dziewczyny trzymały mnie za nadgarstki jeszcze mocniej. Jedna nawet wbiła mi paznokieć w skórę. Dziewczyna, która trzymała mój telefon ścisnęła pięść i już chciała mnie uderzyć, jednak na korytarzu pojawiła się nauczycielka.

-A co tu się dzieje? - Krzyknęła nauczycielka, a dziewczyny od razu się odsunęły. Spojrzałam na swój lewy nadgarstek, który był tak samo bolący i czerwony jak prawy, ale jeszcze miałam ranę po paznokciu od jednej dziewczyny - No pytam się, o co tu chodzi?

-Nic, proszę pani

-To twój telefon? Nie sądzę, więc oddaj go Y/n. Idźcie pod pokój nauczycielski, zaraz zadzownię do waszych rodziców

-Tylko niech pani nie dzwoni do rodziców Y/n, bo się wkurzą. A nie, zapomniałam. Ona nie ma rodziców! - Powiedziała jedna z dziewczyn i od razu odbiegły w stronę pokoju nauczycielskiego, zanim nauczycielka zdążyła coś powiedzieć

-Y/n, wszystko w porządku? Nic ci nie jest?

-Nie proszę pani, nic mi nie jest

-Na pewno? Pokaż ręce

-Nic mi nie jest, na prawdę. Przepraszam, muszę iść na lekcje - Zakryłam rękawami nadgarstki na tyle, ile się dało i poszłam w stronę klasy. Dopiero kiedy usłyszałam, że nauczycielka się oddaliła, usiadłam na ziemi i starałam się unormować swój oddech.

- - - - - - - -

Anna pov
Byłam już od prawie dziesięciu godzin na dyżurze, ale dopiero teraz miałam chwilę przerwy. Postanowiłam pójść do bazy i napić się kawy. Po wejściu byłam zaskoczona, bo zastałam tam Wiktora

-Hej, a ty nie na wezwaniu?

-Na szczęście mam chwilę przerwy. A co robisz?

-Kawę

-To może mi też zrobisz, co? - Powiedział Wiktor podchodząc i obejmując mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się, kiedy zaczął składać małe pocałunki na mojej szyi

-Wiktorrr...

-No co?

-Bo zaraz Bieliński wejdzie i tym razem to on nas zwolni - Zaśmiałam się. Wiktor nagle posmutniał i odsunął się ode mnie. Odwróciłam się zaskoczona.

-Aniu, jest taka jedna sprawa...

-Wiktor, o co chodzi?

-No... Bieliński mi kazał wziąć dodatkowy dyżur

-Jak to kazał?

-No... Długa historia. Więc nie mogę dzisiaj z tobą iść do Y/n

-A...

-No przepraszam, pójdź sama. Ale obiecuję ci, że ci to wynagrodzę

-Tak?

-Tak, obiecuję - Powiedział i dał mi buziaka w czoło - Kocham cię

-Ja ciebie też - Odpowiedziałam i tym razem pocałowałam go w usta

- - - - - - - - - -

Y/n pov
Przyszłam ze szkoły i starałam się wszystkich unikać jak ognia, żeby nie zobaczyli moich nadgarstków. Jednak jak na złość od razu po wejściu do ośrodka musiałam trafić na opiekunkę. Jakimś cudem udało mi się wybrnąć z całej sytuacji i chyba nic nie zauważyła. Później wpadłam jeszcze na parę dzieciaków, ale byli na tyle mali, że myśleli, że zrobiłam to sobie bawiąc się na podwórku. Miałam nadzieję, że nie spotkam dzisiaj Czarka. Bardzo nie chciałabym słuchać tego, że pewnie też się wpakowałam w złe towarzystwo, a jego upominałam. W końcu prześlizgnęłam się do swojego pokoju i mogłam w spokoju pomyśleć jak tymi wszystkimi wydarzeniami ostatnich dni.
Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.

-Y/n, wstawaj! - Opiekunka weszła do mojego pokoju. Kiedy się ocknęłam, zobaczyłam, że jest już dość późno

-O co chodzi? - Spytałam i nagle sobie przypomniałam o swoich nadgarstkach. Uporczywie zaczęłam je zakrywać

-Masz gościa, czeka w salonie. Zabierz ze sobą od razu zadanie domowe, które masz do zrobienia, żeby nie tracić czasu - Powiedziała i wyszła. Zaskoczona zabrałam zeszyty i wyszłam z pokoju.

Dopiero będąc w drodze do salonu zaczęłam się zastanawiać, kto mnie odwiedził. Ale opiekunka powiedziała że mam "gościa" a nie "gości". Czyli to nie Anna i Wiktor. Ale kto inny? Stanęłam przed drzwiami do salonu, moje serce zaczęło bić szybciej. Po chwili (dla mnie trwała wieczność) weszłam do salonu i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam siedzącą Annę przy stoliku

-Dzień dobry, pani do mnie? - Spytałam głupio. Kobieta kiwnęła głową i wskazała mi krzesło naprzeciw siebie.

-Cześć. Tak, chciałam się z tobą zobaczyć... - Powiedziała nerwowo, ocierając dłonie o siebie. Mogłam wywnioskować, że są spocone

-No, więc... Słucham - Powiedziałam niepewnie i położyłam zeszyty na stół

-Co tam masz?

-Aa, to nic. Zadanie domowe mam do zrobienia. Dlaczego pani przyszła?

-Słuchaj... Jestem ci bardzo wdzięczna za uratowanie mi życia. Ostatnim razem zauważyłam, że jesteś bardzo miła i po prostu pomyślałam, że może będziesz chciała się jeszcze ze mną spotkać... - Powiedziała nie patrząc mi w oczy. Moje źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia. Więc ona też chciała ze mną utrzymywać kontakt? - Przperaszam, to głupie...

-Nie, nie! To nie jest głupie. Też uważam, że jest pani bardzo fajna. I miło, że pani przyszła

-Cieszę się. Jednak muszę cię uprzedzić na samym początku, że nie mamy zamiaru cię adoptować - Mój uśmiech zbladł. Oczywiście nie mogła podjąć takiej decyzji po jednym spotkaniu, jednak jej wypowiedź mnie trochę zraniła. Spuściłam wzrok - Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Chodzi mi o to, że możemy się czasem widywać, ale jak na razie nie jesteśmy z Wiktorem gotowi do ponownego podjęcia takiej decyzji. Rozumiesz, po tym, co stało się z Czarkiem

-Jasne, rozumiem

-Nie będzie to dla ciebie problem?

-Nie, nie. Absolutnie

-To super... Może ci pomóc w zadaniu?

-Właściwie czemu nie. Ostatnio pani mi kazała rozwiązać jeszcze raz to zadanie z chemii, bo chyba nie wierzyła, że sama je zrobiłam

-Ooo, i jak ci poszło?

-No... Na początku zrobiłam je źle, ale potem sobie przypomniałam i zrobiłam je dobrze. Pani mi nawet dała plusa z aktywności

-Super, gratulacje

-Dziękuję. Gdyby nie pani i pani mąż, to bym pewnie dostała kolejną jedynkę. Totalnie nie rozumiem chemii

-Nie ma sprawy, jak chcesz to możemy ci pomagać w zadaniach, albo coś ci wytłumaczyć jak będziesz chciała

-Byłoby super

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz