Rozdział 11

113 11 3
                                    

Y/n pov
Kiedy Wiktor wyszedł, zostałam sama z Anną. Dokończyłyśmy jedzenie naszych ciast w ciszy.

-No więc... co z tą chemią?

-No nie wiem... Chyba poprawka

-Nie da się nic zrobić? - zapytała cicho Anna. Wyglądała, jakby było jej wstyd, że mi wtedy nie pomogła. Wtedy bym zdała

-Nie wiem... Może... Ale wątpię. Teraz nie będę mieć życia w ośrodku też przez opiekunki

-Dlaczego?

-No... Jak ktoś nie zdaje, to mają więcej problemów. Potem nie chcą ich wypuszczać. Będę całe wakacje siedzieć w ośrodku i się uczyć.

-Słuchaj, Y/n...

-Pani Aniu, to nie tak. Czarka nękają ludzie, którzy każą mu kraść. Czarek powiedział mi, że jak z nim nie pójdę, to oni też się do mnie przyczepią. Bałam się. Oni już nie raz pobili Czarka, jak nie zrobił tego, co chcieli

-Oh Y/n... - Anna westchnęła głośno. Z moich oczu poleciało kilka łez.

-Przepraszam. Boję się ich

-To ja przepraszam. Że nie dałam Ci dojść do słowa - chwyciła moją dłoń - Pomogę Ci

-Niby jak? - zapytałam zrezygnowana

-Ukradliście coś jeszcze?

-Czarek to nie wiem. Ja ukradłam z nim tylko ten samochód.

-Widziałaś tych ludzi? Wiesz, kim oni są?

-Nie. Ale już nie raz wzywali na nich policję. Oni za każdym razem się wywijają. To nie ma sensu - powiedziałam smutno

-Coś zaradzimy. Nie pozwolę im cię skrzywdzić - powiedziała Anna dalej trzymając moją dłoń

-Dziękuję - powiedziałam ocierając łzy

-Ale musimy jeszcze o czymś porozmawiać.

-O czym? - spytałam zdziwiona

Anna chwyciła moją dłoń i podwinęła mi rękaw koszuli. Chciałam się wyrwać, ale trzymała mnie mocno. Kiedy zobaczyła moje rany, jej oczy momentalnie się zeszkliły. Z moich oczu znowu leciało morze łez.

-Zostaw - powiedziałam wyrywając rękę z jej uścisku i opuszczając rękaw.

-Dlaczego to zrobiłaś? Przeze mnie? - zapytała łamiącym się głosem. Spojrzałam ją nią, z jej oka wyleciała pojedyncza łza.

-Nie. To nie tak - powiedziałam powstrzymując szloch

-Y/n...

Anna wstała z krzesła i podeszła do mnie. Ja również wstałam i wpadłam w ramiona blondynki. Nie obchodziło mnie, że w kawiarni byli ludzie. Po prostu stałam tam płacząc w ramionach Anny. Po kilku minutach, kiedy się w miarę uspokoiłam, Anna mnie puściła i usiadłyśmy z powrotem na krzesłach

-Powiesz mi, dlaczego to zrobiłaś?

Pokiwałam przecząco głową, ocierając łzy. Anna westchnęła.

-Dobrze. Odwiozę cię już, bo niedługo zaczynam dyżur. Pomyślę, jak ci pomóc z tymi facetami. A ty pogadaj z nauczycielką chemii. I proszę, obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego - Mówiła wskazując palcem na moją rękę

-Obiecuję

_ _ _ _ _ _ _

Anna pov
Cały dzień myślałam o Y/n. Miałam nadzieję, że nie będzie się już ciąć. Zastanawiałam się, jak jej pomóc.

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz