Rozdział 31

85 11 1
                                    

Anna pov
Wpatrywałam się w kopertę. Martyna dalej mnie namawiała, żebym otworzyła. Nie mogłam się powstrzymać. Rozerwałam kopertę i wyciągnęłam pismo. Przestudiowałam je szybko

-Nie wierzę - powiedziałam czytając jeszcze raz pismo, tym razem dokładniej

-Co jest?

-Sąd wyraził zgodę. Uznali nasz wniosek.

-To wspaniale! - krzyknęła Martyna

-Możemy ją zabrać do domu. Ale to dopiero okres preadopcyjny. Musimy poczekać na rozprawę, na której sąd ostatecznie podejmie decyzję

-Nie przejmujmy się tym. Możesz ją w końcu zabrać do domu! Masz gotowy pokój? Mówiłaś, że decyzja miała być dużo później

-Tak, przygotowaliśmy go już wcześniej, bo ktoś z ośrodka musiał zobaczyć dom. Mamy wszystko gotowe. Nadal nie mogę w to uwierzyć - powiedziałam wpatrując się w pismo

-Gratulacje - powiedziała tylko Martyna

-Drogie panie, cieszę się, że się świetnie bawicie, ale macie dzisiaj zadanie do wykonania, prawda? No już, zbierać się. Macie być na miejscu za piętnaście minut - powiedział Bieliński marudząc, jednak nic nie mogło mi dzisiaj zniszczyć dnia. Schowałam zadowolona kopertę do kieszeni i wyszłam. 

_ _ _ _ _ _ _

Y/n pov
Skończyłam lekcje i wróciłam do ośrodka, żeby zostawić plecak i zabrać torebkę Anny. Kiedy chciałam wyjść, musiałam jednak trafić na opiekunkę

-A ty dokąd Y/n?

-Idę oddać Annie torebkę. Zostawiła ją wczoraj, jak mnie odwiedziła w szkole

-Przecież powiedziałam ci, że masz zakaz spotykania się z nimi. To po pierwsze. A po drugie nie ściemniaj, na pewno ukradłaś tą torebkę

-To niech pani zadzwoni do Anny I się zapyta, czy to jej torebka

-A żebyś wiedziała, że zadzwonię

Opiekunka dzwoniła do Anny, jednak odebrała dopiero za trzecim razem

-Halo? Stało się coś? Mam dyżur, jestem trochę zajęta

-Tak, stało się. Przyłapałam Y/n na kradzieży torebki. Czy pani wie coś na ten temat?

-Takiej granatowej? To moja, zostawiłam ją wczoraj przypadkiem. Może ją pani wypuścić? Naprawdę potrzebuję tej torebki

-To nie może sobie pani po nią przyjechać?

-Nie mogę, bo jestem na dyżurze, a potrzebuję jej teraz. Proszę ją wypuścić

-Dobrze, ale to ostatni raz - odpowiedziała opiekunka rozłączając się. Widziałam, że nie była zadowolona. Za wszelką cenę starałam się ukryć uśmiech.

-I co? - spytałam

-Możesz iść. Ale wiedz, że to ostatni raz. Dalej masz szlaban

-Tak jest - powiedziałam wychodząc

_ _ _ _ _ _ _

Idąc po drodze na bazę zahaczyłam o lodziarnię i kupiłam sobie loda z jedynych drobnych, jakie znalazłam w otchłani swojego pokoju. Nie spieszyłam się, ponieważ Anna przez telefon z opiekunką mówiła, że jest zajęta. Niecałą godzinę później dotarłam już na bazę. Kiedy weszłam do środka, zastałam Annę i Martynę siedzące na kanapie z kawą

-Cześć - powiedziałam

-O, cześć Y/n - powiedziała od razu Martyna

-Cześć Y/n - powiedziała Anna

Anna, Wiktor i...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz