Nie każdego pierwszego dnia w szkole, można znaleźć u siebie na biurku czarne, sześciokątne pudełko, z wymalowanymi na wierzchu czerwonymi symbolami. Nieczęsto również, tuż po uchyleniu wieczka wyskakuje z niego mały, magiczny stworek. Można by rzec, że to praktycznie niemożliwe, a jednak pewnej zwykłej dziewczynie z Paryża przypadł zaszczyt spotkania się oko w oko z...
- Aaaaaaaaa ratunku! Gigantyczny robal! To... chyba mysz, albo myszorobal!
...kwami. Mitycznym stworzeniem, o którego istnieniu można było się dowiedzieć, gdy u babci w szafie znalazło się starą, zakurzoną książkę, na której pożółkłych kartkach znajdowały się zatarte zdania o historii herosów. Mała czerwona istotka, ze stosunkowo dużą czarną kropką pośrodku czoła i parą błyszczących ciemnych oczu, patrzyła się teraz tępo przed siebie, nie zwracając uwagi na lecące w nią z coraz większą siłą, przypadkowe przybory szkolne.
Dostrzegając dwa ciemne kucyki, które tak dobrze utkwiły jej w pamięci nie mogła zapanować nad strachem, który teraz ją opanował. Małe łapki ułożyła na swoim brzuchu, próbując chociaż minimalnie powstrzymać ich drżenie, a w jej małych czarnych oczkach zabłysły łzy. Nie była jeszcze gotowa na to, co ją czekało.
- Ma... Marinette? To naprawdę ty? – zapytała swoim piskliwym głosikiem, gdy udało jej się delikatnie rozluźnić zaciśnięte gardło.
Doskonale pamiętała tą dziewczynę - rok 1951 na północnym wybrzeżu Francji. Był to czas, którego kwami nigdy nie zapomni. Istotka przymknęła oczy, przypominając sobie wydarzenia z zeszłego wieku. Znowu zobaczyła przed oczami nieprzytomną ciemnowłosą na plaży, a potem nieopisaną radość w jej spojrzeniu, gdy tylko się ocknęła i ścieżki za którymi podążał ich wzrok się spotkały. Następnie ogromny ból i to opis tego okrutnego wydarzenia – no właśnie... chwili, gdy świat małej kwami porządnie zatrząsnął się u podstaw.
Skoro Marinette właśnie dzierżyła w swoim ręku miraculum biedronki, to oznacza, że dzień, którego tak się obawiała jest bliżej niż kiedykolwiek. Za moment jednak, z trudem odgoniła od siebie złe myśli. Wiedziała, że nie ma ona wpływu na to co się kiedyś stanie, a teraz jej obowiązkiem jest ochrona Paryża, a nie zadręczanie się przyszłością. Co jej pozostało? Musiała jak najlepiej wykorzystać swoje ostatnie dni, a u boku tej dziewczyny, z pewnością będzie to niezapomniana przygoda.
Szybko wyleciała spod szklanki, która w niezauważonym momencie spadła na nią niczym więzienie i zaczęła lewitować przed twarzą ciemnowłosej, która już miała wołać swoich rodziców.
- Marinette, jestem twoją przyjaciółką – powiedziała pewnie, patrząc nastolatce prosto w oczy. – Musisz mi zaufać, proszę.
Dziewczyna spojrzała na istotkę, mając już dodatkowy punkt do zapisania sobie w pamięci – „kosmici umieją mówić", lecz poczuła w duszy, że mały myszorobal nie zrobi jej krzywdy. Wstała więc, posłusznie dając jej wypowiedzieć słowa, które za zawsze zmieniły jej życie.
- Nazywam się Tikki i jestem twoim kwami.
I tak dla obu dziewczyn rozpoczęła się najtrudniejsza w ich życiu misja.
Walka o przyjaźń...
O miłość...
O przetrwanie...
Ale przede wszystkim o życie...
CZYTASZ
Pętla czasu: Ostatnia Wola Mistrza
FanfictionMarinette Dupain-Cheng - zwykła nastolatka, na której barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Jej życie przebiegało bez większych problemów - walka ze złoczyńcami, łapanie akum, szczęśliwy traf, niezwykła biedronka... do momentu, gdy z niewyjaśnio...