Rozczulił go widok Marinette, krzywo leżącej na przewróconym krześle i obleganej że wszystkich stron gromadką kolorowych kwami. Jej ciemne włosy w większości wypadły z dwóch gumek i były tak bardzo rozczochrane, jakby nie czesała ich od kilku dni. Zdziwił go też jej... niecodzienny strój. Adrien nie wiedział skąd kojarzy te symbole wyhaftowane na ubraniu, ale nie dawało mu spokoju dziwne uczucie, że już gdzieś je widział.
Teraz, gdy spojrzał w jej roześmiane oczy, które wesoło biegały wzrokiem po całym pomieszczeniu, nie padając co prawda na chłopaka, zauważył w niej Biedronkę. Oh, ile rzeczy dotarło w tym momencie do niego o tej niepozornej nastolatce, przyprawiło go prawie o ból głowy. Czy to nie ona zawsze ratowała relacje ich klasy? Czy to nie ona zawsze wyciągała do każdego pomocną dłoń? Czy to nie ją nazwał przy wszystkich "klasową biedronką"? Jak ślepy musiał być, żeby nie dostrzec tych wszystkich podobieństw i nie połączyć ich w jedną całość.
W pewnej chwili jego oczy spotkały się ze wzrokiem kwami kreacji. Tikki lekko zdziwiła się widząc chłopaka w tym miejscu. W pierwszej chwili posłała mu groźne spojrzenie, jasno mówiące, że ona tu jest i będzie pilnować go, żeby nie odwalił czegoś głupiego, ale później pokręciła z westchnieniem głową i podleciała do swojej przyjaciółki przepychając się przez masę innych kwami.
- Marinette...
- Cii, nic nie mów Tikki - przerwała jej dziewczyna, biorąc małą biedronkę na dłonie. - Najważniejsze, że znów tu jesteś. Jesteś obok mnie i nic więcej się nie liczy.
- Wiem kochana, ale teraz uważam, że powinnaś wziąć głęboki wdech, zamknąć oczy, policzyć do pięciu, uspokoić swoje serce i obrócić się za sie...
Nie dokończyła, gdy nastolatka z gracją słonia poderwała się z przewróconego krzesła, robiąc przy tym wcale nie mało hałasu i stanęła jak na baczność z twarzą skierowaną wprost na Czarnego Kota.
- AAAAAAAAAAAAA!
Tak, i na tyle byłoby z porad Tikki, jak zachować spokój i zimną krew. Marinette odskoczyła jak oparzona na drugi koniec pokoju zakrywają się największą poduszką, jaka po drodze wpadła jej w dłonie. Chyba nawet nie do końca zarejestrowała, że to znajomy jej blondyn, stoi z lekko skołowanym wyrazem twarzy pod klapą w jej pokoju.
- Kimkolwiek jesteś wyjdź i nie naruszaj mojej prywatności! Mam w ręku telefon! Chyba... Mogę zadzwonić na policję!
Adrien uśmiechnął się szczerze, po czym powoli podszedł do nastolatki, która nie przestała mu wygrażać. W głowie kroił mu się już iście genialny plan.
- Hej, kropeczko, coś dzisiaj jesteś lekko nie w sosie.
Marinette natychmiastowo wystawiła swoją twarz zza poduszki, patrząc na niego z istną furią w oczach.
- Jak śmiesz ty dachowcu! Nachodzisz mnie bez pozwolenia w moim własnym pokoju i... ILE RAZY MAM CI JESZCZE POWTARZAĆ ŻEBYŚ NIE NAZYWAŁ MNIE KROPECZKĄ!?
Oj tak... Uwielbiał jak chodziła taka zdenerwowana na cały świat, a konkretniej na niego. Jej policzki ozdabiał wtedy śliczny rumieniec, który był jeszcze bardziej widoczny, kiedy nie miała na sobie maski. Błękitne oczy nabierały jeszcze intensywniejszego koloru i ciskały w niego piorunami, co uważał wbrew pozorom za urocze. Wiedział przecież, że dziewczyna nic mu nie zrobi. Po złości się chwilę, a potem przejdzie jej jak zawsze.
- Ała! - krzyknął, gdy oberwał poduszką po głowie. A jednak... - Ej, no przestań no! Ała! Moja biedna głowa nic ci nie zrobiła! Ej!
Marinette przerwała nagle okładanie chłopaka poduszką po głowie, gdy jej wzrok zawędrował na swobodnie latające po pokoju kwami. Nie było szans, że blondyn ich nie zauważył. Dotarło do niej, że sama zapomniała, że nie ma na sobie kostiumu i zachowała się przy Kocie jak Biedronka. I co najważniejsze... Jej oczy otworzyły się szeroko, kiedy przypomniała sobie nieszczęsną walkę z podróżnikiem, a konkretniej moment ujawnienia jej tożsamości.
CZYTASZ
Pętla czasu: Ostatnia Wola Mistrza
FanficMarinette Dupain-Cheng - zwykła nastolatka, na której barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Jej życie przebiegało bez większych problemów - walka ze złoczyńcami, łapanie akum, szczęśliwy traf, niezwykła biedronka... do momentu, gdy z niewyjaśnio...