nzmlbc Mamy to! Doczekałaś się! Ja wiem, że miałam cię oznaczać przy każdym zdaniu w TYM rozdziale, ale no chce mi się troche haha. Za to dostaniesz tutaj:
nzmlbc
nzmlbc
nzmlbc
nzmlbc
nzmlbc
nzmlbcA teraz już na spokojnie przechodzimy do rozdziału
Norka na chwilę obecną trzymała się w dobrym stanie, chociaż w powietrzu czuć było delikatne napięcie, które Marinette zignorowała, będąc jeszcze cała w nerwach po wizycie w świątyni. Podbiegła do najbliższego okienka, pokazującego jakąś losową linię czasową i przyłożyła do niego dłoń. Próbowała wyszukać jakąkolwiek namiastkę jej dawnego nauczyciela, ale czas nie chciał z nią współgrać. Po kolejnej nieudanej próbie podróży w czasie we właściwe miejsce sapnęła pod nosem, przykładając dłoń do skroni.
Może Fluff miał rację i powinnam choć trochę ochłonąć? W ten sposób do niczego nie dojdę – zapytała samą siebie w myślach, ale gdy do jej głowy ponownie wkradł się obraz Wielkiego Mistrza, który ze stoickim spokojem informował ją o rzeczach, które dla nastolatki były równoznaczne z katastrofą, nie mogła już wytrzymać. Walnęła pięścią w koło pokazujące jakieś wydarzenie i przyłożyła czoło do obrazu.
Lecz gdy już miała dołować się i przyznawać sama przed sobą jaka jest do niczego, jej umysł wreszcie zarejestrował scenę, jaka pokazywana była tuż przed nią w okienku portalu. A mianowicie jej wzrok napotkał głębokie i hipnotyzujące zielone tęczówki.
Tak, oczy samego Adriena Agresta, który również patrzył się wprost na nią.
Tyle wystarczyło, żeby jej serce niebezpiecznie podniosło swój rytm, a dziewczyna na moment zapomniała o wszystkich swoich problemach, napajając się tym zielonym kolorem jak najskuteczniejszym lekarstwem dla duszy.
- Przez to całe zamieszanie nie obejrzałaś prezentu.
- Eee?
Przed oczami dziewczyny zawisło coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Wśród tych wszystkich cudownych podarunków znalazło się... to coś. Mały wisiorek, złożony z kilku randomowych koralików, które nijak do siebie nie pasowały.
A jednak był to dla niej najważniejszy prezent. Zrobiony całkowicie od serca.
- Zawsze przy sobie noszę ten talizman od ciebie i przynosi mi szczęście – wyjaśnił jej Adrien, pokazując swój wisiorek, który Marinette dała mu, gdy razem przygotowywali się do turnieju gier.
- Jesteś taki wspaniały... ee...yy... On jest wspaniały! Kolizja! Chciałam powiedzieć...talizman. A-a w ogóle to... dziękuję.
- Nie, nie, nie – wykrzyczała na głos granatowowłosa, gdy jakimś cudem wróciła do świata żywych. – Nie mogę teraz myśleć o tobie, gdy tyle spraw wali mi się na głowę – mamrotała do siebie machając dziwnie rękami tak, jakby chciała odprawić jakiś tajemny czar odpędzający uczucie miłości. W końcu odeszła od koła, w którym widoczna była twarz jej obiektu westchnień wiedząc, że jak jeszcze raz spojrzy w jego oczy to odleci na dobre.
No i odleciała, gdy z portalu obok też ujrzała jego twarz.
Drzwi widny stanęły przed blondynem otworem, tworząc tym samym bezpieczną kryjówkę do przemiany.
CZYTASZ
Pętla czasu: Ostatnia Wola Mistrza
FanfictionMarinette Dupain-Cheng - zwykła nastolatka, na której barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Jej życie przebiegało bez większych problemów - walka ze złoczyńcami, łapanie akum, szczęśliwy traf, niezwykła biedronka... do momentu, gdy z niewyjaśnio...