13. Ostatnia Wola Mistrza

18 4 26
                                    

Praktycznie od razu po wejściu do mieszkania, została posadzona na haftowanej macie, tuż przy niskim stoliku. Na nim natomiast po kilku sekundach spoczął imbryk z gorącą zieloną herbatą, oraz dwie porcelanowe filiżanki, z pięknymi kwiecistymi wzorami. Od razu widać było, że malunki to misterna ręczna robota, wykonana z pasją i uczuciem.

- Co cię do mnie sprowadza Marinette? - rozpoczął rozmowę Mistrz Fu. - Nieczęsto widzę u siebie powiernika miraculum z innej linii czasowej. Czemu szukałaś mnie akurat w swojej przeszłości? Dlaczego nie wyczuwam przy tobie kwami kreacji? I to co mnie najbardziej zastanawia to fakt, że masz na sobie strój strażników ze świątyni, która... ehh...

- Wiem Mistrzu, spłonęła dawno temu. Nie wiem jednak, czy mogę odpowiedzieć na twoje pytania, nie mieszając jeszcze bardziej czasoprzestrzeni.

- Rozumiem - Fu pokiwał głową w skupieniu, po czym sięgnął ręką po swój ulubiony napój. - Cieszę się, że słyszę od ciebie taką odpowiedź. Tak tylko cię sprawdzałem, ale to utwierdziło mnie w przekonaniu, że wybrałem odpowiednią osobę. Ogranicz się zatem tylko do koniecznych rzeczy. Wyczuwam, że przybyłaś do mnie nie bez konkretnego powodu.

Marinette powędrowała na chwilę do swoich myśli, szukając sposobu w jaki może przekazać mężczyźnie swój problem. W końcu zdecydowała się na przedstawienie go jasno i bez zbędnych dodatków, które miała zamiar nieustannie wtrącać do swoich wypowiedzi.

- Szukam twojej Ostatniej Woli - Mistrz przerwał na moment picie herbaty, delikatnie odstawiając naczynie na blat stołu.

- To nie jest takie proste jak ci się wydaje, młoda damo - odezwał się po chwili. - Nawet jeśli teraz wiedziałbym na co powinienem ofiarować ten wielki dar, nie mam pojęcia co zadecyduję w chwili rozstania się ze służbą.

No i wracamy do punktu wyjścia.

- A w tym momencie Mistrzu? Co teraz jest twoim życzeniem? - próbowała drążyć temat Marinette, dla której nie do przyjęcia była kolejna porażka, na którą nieuchronnie się jednak zapowiadało. - Może jednak zabłyśnie dla mnie promyczek szczęścia i nie zmienisz zdania, aż do chwili przekazania szkatułki?

Jej błagalny wzrok prawie wywiercał dziurę w staruszku, który tylko westchnął i pokręcił smętnie głową.

- Sęk w tym, że nie wiem, Marinette.

Jej filiżanka prawie że upadła na stół, o mały włos się nie rozbijając. Mistrz posłał w jej kierunku karcące spojrzenie, ale dziewczyna nawet go nie dostrzegła, będąc niemalże wściekła na żarty od losu.

Jak niby miała odnaleźć coś, czego nie ma nawet u jego twórcy?

- Ale na pewno?

- Tak.

- Nie ma czegoś o czym w tej chwili marzysz?

- O nowej kolekcji indyjskiej herbaty.

- I to raczej nie zalicza się do Ostatniej Woli?

- Nie.

- Aha... A może, nie wiem wymyśl coś teraz i mi po prostu powiesz, a później nie zmienisz zdania.

- Nie Marinette, to tak nie działa...

Dziewczyna chwyciła się palcami za skronie rozumiejąc, że takimi nie zbyt mądrymi pomysłami nic nie wskóra.

- Widzę, że jednak bardzo ci zależy, na poznaniu jej treści - zauważył Mistrz.

- Od tego zaczął się ten bałagan Mistrzu. Muszę ją poznać i raz na zawsze posprzątać to, co nigdy nie powinno się wydarzyć - stwierdziła dziewczyna.

Pętla czasu: Ostatnia Wola MistrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz