Hejo, na wstępie chciałabym zaznaczyć, że ta część jest bardzo ważna dla całej książki, dlatego polecam przed przeczytaniem PRZYPOMNIEĆ SOBIE ROZDZIAŁ 1 (no chyba, że całkiem nieźle go pamiętacie). Jest to niezbędne, aby dobrze zrozumieć całość tekstu.
Nie przedłużam i życzę miłej lektury.
Nie patrzyła na to w którym konkretnie czasie się znalazła. Z resztą, nawet jakby chciała, nie wyszłoby jej to pewnie najlepiej. Była aktualnie tak bardzo zdenerwowana na Wielkiego Mistrza świątyni, że nie odbiegała od niego myślami, na różne sposoby wyobrażając sobie jego minę, gdy skieruje w jego kierunku masę niewybrednych określeń.
Sam mówił, że Ostatnia Wola Mistrza jest dla strażników rzeczą świętą, ale jednak bez problemu olał swoją powinność. Marinette miała dlatego zamiar wyciągnąć pomoc od zakonu, choćby przy użyciu siły. Może wizyta u Mistrza Fu nie przebiegła dokładnie po jej myśli, a jego Ostatnia Wola nie okazała się wskazówką do rozwiązania problemu, ale poznała już jej treść i zamierzała wykorzystać tą wiedzę jak najlepiej.
Skoro Tikki uważała, że jest to jedyne, co może jej pomóc to zamierzam zagryźć zęby i wyjść znów prosto na spotkanie z diabłem - myślała dziewczyna. - Muszą mi pomóc, czy im się chce czy nie chce. Nieważne jak bardzo urazi to ich dumę. Mają obowiązek, a ja nie puszczę tej sprawy tak łatwo.
Z takim postanowieniem dziarsko kroczyła naprzód, schodząc łagodnym zboczem z pagórka, na którym wylądowała po wyjściu z portalu. Świątynia znajdowała się niecałe pięćset metrów przed nią, a z tego miejsca miała na nią idealny widok z góry. Mimo swojej doskonałej architektury i pięknego wyglądu, nie posiadała dla dziewczyny ani jednej przyjaznej cechy. Żadne złocenia ani najpiękniejsze zdobienia nie były w stanie zmiękczyć jej serca, które pamiętało jak została tutaj potraktowana.
Przystanęła na chwilę po drodze, spoglądając na urwisko, które znikąd przed nią wyskoczyło. Nie musiała za wiele oceniać, żeby stwierdzić, że nie ma najmniejszych szans po nim zejść, bez przemiany w super bohatera. Fluff, który jako jedyny mógł dać jej w tej chwili takie możliwości, spał sobie słodko w jej kieszeni. Ostatnie częste skoki w czasie bardzo go wyczerpały, przez skutki nieudanego zaklęcia i dziewczyna nie miała serca budzić go, kiedy sama mogła poradzić sobie, nakładając lekko drogi, aby obejść strome zbocze dookoła.
W pewnej chwili coś w zabudowaniach świątyni przykuło jej wzrok. Ten widok sprawił, że na moment przystanęła, dokładnie analizując jej poszczególne miejsca. Na głównym placu kompleksu budynków zobaczyła grupę strażników, którzy stali w kole, wyglądając jakby odprawiali jakiś rytuał. Dziewczynie rozszerzyły się oczy, gdy dotarło do niej, że może znajdować się właśnie w trakcie rzucania zaklęcia wspomagającego jej szkatułkę. Powodu od którego wszystko się zaczęło. Jeśli jej domysły okazałyby się prawdą, za moment... odkryła by powód przerwania zaklęcia? W takim razie może...
Nagle niebo rozbłysło białym światłem, tak jakby przeciął je piorun. Sęk w tym, że pogoda była bezchmurna, a na burzę się nijak nie zapowiadało.
- Kotaklizm! - krzyknął ktoś w oddali, a Marinette aż podskoczyła w miejscu rozpoznając głos swojego partnera.
- Nie! - odpowiedziała mu dziewczyna, głosem należącym do Marinette.
Nastolatka zadarła głowę do góry, a szczęka opadła jej prawie do samej ziemi. Wysoko nad ziemią spadała z dół trójka osób. Ona, Czarny Kot i Podróżnik - zakumizowany, z którym mierzyli się tamtego fatalnego dnia. Mężczyzna rzucił w dwójkę super bohaterów czymś na kształt kuli, jednak Biedronka nie pozwalając swojemu partnerowi użyć mocy destrukcji odbiła przedmiot swoim jojo.
- Twoja moc przyda nam się potem! - ledwo krzyknęła, po czym niebo przeciął kolejny rozbłysk, a oni przeteleportowali się w inne miejsce, żeby ostatecznie zmierzyć się z zakumizowanym.
Marinette nie zdążyła nawet zanalizować sytuacji, kiedy jej wzrok mimowolnie podążał za okrągłym przedmiotem odbitym wtedy przez Biedronkę. Czarna kula spadała z ogromną prędkością, żeby następnie uderzyć w centralny punkt świątyni, zrównując z powierzchnią ziemi połowę zabudowań.
Granatowowłosa dziewczyna upadła na kolana, gdy dotarło do niej to, co właśnie się wydarzyło na jej oczach. Nie zarejestrowała już, że po chwili świątynię obleciał tłum świecących biedronek, które naprawiły wszelkie zniszczenia. Prawda, ruiny po wybuchu zostały naprawione, tak jak wszelkie zniszczenia wyrządzone przez super złoczyńcę, ale magia w dalszym ciągu pozostaje nierówna innej magii. Biedronkowa kreacja bez przeszkód poradziła sobie z odbudową świątyni, ale skutków rzucanego przez strażników zaklęcia nie mogła już naprawić.
Marinette przekonała się o tym aż za bardzo boleśnie.
To ona nie pozwoliła Czarnemu Kotu zniszczyć tego przedmiotu.
To ona... zabiła Tikki.
CZYTASZ
Pętla czasu: Ostatnia Wola Mistrza
FanfictionMarinette Dupain-Cheng - zwykła nastolatka, na której barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Jej życie przebiegało bez większych problemów - walka ze złoczyńcami, łapanie akum, szczęśliwy traf, niezwykła biedronka... do momentu, gdy z niewyjaśnio...