Wszystkie głosy milkną równocześnie z trzaskiem drzwi. Ściągam buty i wchodzę do domu. Na moment obracam głowę w stronę salonu. Matka wraz z Mattem czekają, na moje pierwsze słowo. Rzucam im tylko przelotny uśmiech i idę do pokoju. Gdy docieram na szczyt schodów, słyszę ich szepty. Kręcę głową, w myślach gardząc ich niedojrzałym zachowaniem. Padam na łóżko. Sama nie wiem, czy bardziej wyczerpał mnie ten dzień, czy ilość informacji o Colinie. Ściągam z siebie wszystkie ciuchy, nie fatygując się z ich złożeniem, rzucam na krzesło. Wyciągam z szuflady czystą, kilka rozmiarów za dużą koszulkę i padam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zapadam w sen.
***
Leniwym krokiem wchodzę do łazienki i robię co w mojej mocy, by doprowadzić się do porządku. Tej nocy nie spałam dobrze. Zakładam sportowe ciuchy i schodzę na dół. Zakładam buty i wychodzę. Para leci z moich ust. Przeskakuje z nogi na nogę i pocieram ramiona. Zima w tym roku jest nieustępliwa. Nie czekam długo. Trevor przebiega chwilkę później. Szeroki uśmiech widzę z daleka. Jest naprawdę przystojny.
- chodź - kiwa ręka. Pobiegam do niego, a jego wzrok omiata moje dłonie. Krzywię się w odpowiedzi i unoszę ramiona. Chłopak bez dłuższego namysłu ściąga z dłoni rękawiczki i podaje mi je. Dziękuję mu i zakładam ciepły materiał.
- dokąd biegniemy? - Pytam.
- Dokądkolwiek.- Podoba mi się to. Żadnych planów. Zwykła spontaniczność. Uśmiecham się w duchu na myśl, jak w krótkim czasie Trevor zaskoczył mnie juz kilka krotnie. I to zupełnie pozytywnie. Całą drogę milczymy. Ale to przyjemna cisza. Spowrotem pod domem zatrzymuję się o ósmej. Ściągam z rąk rękawiczki i dziękuję. Jest naprawdę uprzejmy, kilkakrotnie proponowałam by choć na chwilę je założył. Na marne.
- to do jutra. - Macha mi na pożegnanie.
- Do jutra - odpowiadam i dopiero teraz orientuje się, że na podjeździe stoi tylko moje auto.
Jedyne co ściągam to buty. Resztę zostawiam dopóki nie nagrzeje się wystarczająco. Zabieram z kuchennego blatu butelkę wody. Spragniona wypijam połowę. Wyciągam dwie kromki i wciskam je do tostera. Szybko zjadam śniadanie i idę do pokoju. Ogarniam się w dość krótkim czasie. Wyciągam telefon i pisze wiadomość do Kate.
Będziesz dziś w szkole?
Przez chwilę nie odpisuje, a ja zaczynam wnioskować jej nieobecność.
Będę.
Nie piszę do niej nic więcej. Odpalam silnik i jadę do szkoły. Nie mogę przestać myśleć. Nie wirze, że Colin uderzył ja celowo. Może Trevor źle ocenił sytuacje. Gdy parkuje pod szkołą moje serce bije szybciej niż zwykle. Nie wiem dlaczego tak bardzo zależy mi na tym, by to wszystko okazało się nieprawdą. Potraktował mnie okropnie. W ogóle nie powinnam o nim myśleć a tym bardziej bronić jego niewinności.
- Faith. - Wola mnie znajomy głos. Obracam głowę i widzę jak przyjaciółka zamyka samochód i idzie w moją stronę. Jej policzek jest pokryty grubą warstwą podkładu. Niestety siniak jest za ciemny by zdołały go zakryć kosmetyki. Krzywię się widząc to.
- Kate- wzdycham ciężko. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Pytam rozżalona.
- nie chciałam cie martwić. - Wyznaje.
- Martwić. - Powtarzam zła. Przez chwilę stoimy w milczeniu, a ja zupełnie nie wiem od którego pytania zacząć.
- Co tam się stało? - Pytam po prostu.
- Nie mogę.- mówi nie patrząc mi w oczy. - Czego nie możesz? - kładę jej dłonie na ramionach i szturcham zmuszając by spojrzała na mnie.
- Nie powiem ci - szepcze . - Nie chce ci mówić.- moje ręce opadają.