Rozdział 6

487 24 7
                                    

Na podjeździe nie ma żadnych aut. Parkuje swoje i wchodzę do domu. Kate nigdy nie miała przede mną tajemnic. Dlaczego dziś, w momencie kiedy jej bardzo potrzebuje, dziewczyna wciska mi najtańszy kit i ucieka.

W domu panuje grobowa cisza, dopóki moja stopa nie trafia na poruszające się kostki drewna w parkiecie. Nasza stara mystery. Skrytka małych dzieci, kochających się bezgranicznie, już dawno zmieniła się w schowek na używki. Kiedyś Matt zostawiał tam dla mnie wiadomości, dziś już wszystko jest tylko zamglonym wspomnieniem.

Dioda w telefonie stacjonarnym mieni się na zielono,a to znak, że ktoś zostawił wiadomość. Podchodzę i naciskam guziczek oczekując na głos w urządzeniu.

- Cześć skarbie. Dziś muszę zostać dłużej w pracy. Zjedz coś na mieście. Będę późno, nie czekaj na mnie. - Głos mamy roznosi się echem w pustym domu. Zawsze była troskliwa, troskę objawiała nawet w ukryciu prawdy na temat wyroku brata. Korzystając z okazji, będąc sama w domu biegnę do jej sypialni. Przechodzę przez salon na końcu którego są duże,drewniane drzwi, mocno napieram na klamkę i otwieram je. W pokoju unosi się woń kwiatowych perfum mamy. Wszystkie ściany pokryte są białą farbą, jedna z nich mieści dwa ogromne okna,które po obu stronach obejmują beżowe zasłony, ścianę nad łóżkiem wypełniają ramki ze zdjęciami. Moimi, Matta, mamy-naszymi. Nie zbyt często zaglądam do jej sypialni, ale dziś przychodzę w bardzo konkretnym celu. Podchodzę do czarnej komody i otwieram każda szufladę po kolei i dokładnie przeszukuję jej zawartość. Żadna nie posiada tego czego szukam. W końcu schylam się najniżej i odsuwam ostatnią szufladę. Trafiam na czarne pudełko z pokrywką. Odrzucam na bok zamkniecie. To co dostrzegam w środku doprowadza mnie do szału. Jak mogła mi to zrobić. Liczę każdy po kolei. Jeden, drugi, piąty, siódmy, dziesiąty, piętnasty. Pełno białych kopert, adresowanych do mnie. Nie powiedziała mi o żadnym. Wyciągam wszystkie listy z okropnego pudła, którym ciskam w najbliższą ścianę. Wychodzę z pokoju nie zakrywając śladów świadczących o mojej obecności w nim. Pędzę do swojego pokoju. Nie przejmując się niczym pcham drzwi z całej siły. Kładę wszystko na środku łóżka, pozostawiając tylko jedną przypadkową kopertę w dłoni. Miała w sobie choć na tyle honoru by nie przeczytać żadnego. Drżącymi dłońmi targam kopertę i wyciągam z niej kartkę.

Droga Faith.

Myślę o tobie i tęsknie za tobą każdego dnia. Wiem, że nasze ostatnie relacje nie były najlepsze. Chcę Cię za to przeprosić. Wszystko to było tylko i wyłącznie moją winą. Tak bardzo cię przepraszam. Nie potrafię wyrazić bólu który towarzyszy mi, gdy myślę o tym jak bardzo cie skrzywdziłem. Byłaś malutką dziewczynką, niczego winną. Czekałaś tylko na moje zwierzenia. Zawsze tak było, byłaś moim wybawieniem od zła, moim ukojeniem, moją ucieczką od wszystkiego co mnie bolało. Dzięki tobie wiedziałem, że komuś na mnie zależy. Każde nasze wspólne wspomnienie, doprowadza mnie do łez. Faith, tak bardzo cię przepraszam. Nigdy nie powinienem odsunąć cię od siebie. Nigdy nie powinienem do tego dopuścić. Nigdy nie powinienem pozwolić by coś takiego się wydarzyło. Każdego dnia czekam na wiadomość od ciebie. Zrozumiem jeśli żadna nie nadejdzie, ale proszę cię o wybaczenie. Nic nie przyniesie mi większego ukojenia niż twoje wybaczenie, ponieważ nikt nie potrafi tego zrobić, nawet ja. Nawet ja nie potrafię wybaczyć sam sobie. Od dwóch lat jestem zamknięty, nie tylko w tych czterech betonowych ścianach, jestem zamknięty w więzieniu własnych uczuć. Bardzo cię kocham siostrzyczko, nieważne co jest zapisane w naszej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, nigdy nie przestanę cię kochać. Gdybym tylko mógł cofnąć czas.

Wciąż czekam na spotkanie.Wciąż czekam na wiadomość . Wciąż czekam na przebaczenie.

Zawsze kochający Matt.


Składam kartkę na której zostały mokre plamy i wsuwam ją z powrotem do koperty. Gorące łzy spływają po moich policzkach, moje nogi drżą i nagle, mimo woli osuwam się na podłogę. Zawijam się w kłębek i łkam bez opamiętania, głośny szloch wydobywa się z moich ust, a ja nie mogę zapanować nad drżeniem ciała. Nie potrafię określić, jak długo moje ciało leży bezwładnie na podłodze. Wkrótce czuję ciepło czyjś rąk zaciskających się na moich ramionach. Czuję jak siada okrakiem za mną, podgina swoje nogi w kolanach i przyciąga mnie do siebie. Oplata mnie swoimi umięśnionymi, ciepłymi ramionami w których odnajduję schronienie.Nie potrafię już myśleć o niczym. Czuję jego gorący oddech na moim karku, jego twarz wtapia się w nieład włosów na mojej głowie. Pozwalam by był niemym świadkiem mojej wewnętrznej rozterki, a on pozwala mi na wylanie z siebie wszystkiego co od tak dawna skrywałam w sobie. Żal, smutek , rozpacz, złość i tęsknotę. Gładzi mnie jedną ręką po głowie, gdy jego basowy szept dociera do moich uszów.

- przepraszam, już nigdy nie zostawię cię bez wyjaśnień, siostrzyczko.- czuję jak na moich ramionach rozbijają się krople jego łez . On być może nigdy sobie nie wybaczył, ale dziś to ja mu wybaczam. Dziś już nie potrzebuję żadnych wyjaśnień, dziś potrzebuje jego obecności.

Nie zrozum mnie źleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz