Rozdział 8

597 27 5
                                    

Budzę się na łóżku,przykryta kołdrą, zupełnie nie pamiętając jak się tu znalazłam. Wspieram się na łokciach i patrzę na budzik, który wskazuje godzinę piąta popołudniu, mrugam kilka razy by przyzwyczaić się do ciemności panującej w moim pokoju. O tej porze roku w Portland jest już ciemno. Ściągam kołdrę, a w moje rozgrzane ciało uderza fala zimna, przez chwilę pocieram ramiona, poczym zsówam się z łóźka i zapalam lampkę . Nagle wszystkie wpomnienia powracają do mnie z mocą uderzenie tsunami. Wszystkie koperty leżą starannie ułożone jedna na drugiej, obok dostrzegam wiadomość zapisaną na kartce.

Od teraz wszystko będzie dobrze.

                                                        M.

Zginam kartkę wpół i chowam ją do biurka razem z listami. Zakładam na siebie szary sweter, który Matt ściągnął ze mnie kładąc  na łóżku i wychodzę z pokoju. W domu wciąż panuje grobowa cisza, taka jaką zastałam przychodząc po spotkaniu z Kate. Otwieram lodówkę i przeglądam jej skromną zawartość. Wkońcu decyduję się na sok porzeczkowy i serek homogenizowany. Wyciągam z szafki szklankę,z szuflady łyżeczkę i powolnym krokiem wlekę się do salonu gdzie rozsiadam się wygodnie na kanapie i włączam telewizję. Przewijam kanały jeden po drugim, nie znajdując na nich żadnego programu, który przyciągnął by moją uwagę.

Pukanie do drzwi zaskakuje mnie. Zrywam się z kanapy i niepewnie zmierzam w stronę drzwi. Nachylam się do wizjera. Osoba, którą widzę po drogiej stronie, dziś z pewnością znalazła by się ostatnia na liście osób, których  mogła bym się  spodziewać, zwłaszcza po porannym zajściu. Otwieram drzwi i przesuwam się zwalniając miejsca w przejściu by weszła do środka.

Kate patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem. Jej długie ciemne, włosy wyglądają niczym fale ocierające się o jej ramiona. Jej powieki pokrywa warstwa cieni, rzęsy wyraźnie zaznaczyła tuszem, a jej duże usta, których zawsze jej zazdrościłam, jak zresztą wszystkiego, przybrały kolor purpurowy dzisiejszego wieczoru. Brunetka stoi przede mną nie mówiąc nic, a ja przyglądam się jej kreacji, która z pewnością nie nadaje się na posiaduchy w domu. Rozpięty  płaszczyk odsłania czarną, obcisłą spódniczkę, i białą,aksamitną bluzkę, która zanadto ukazuje dekoltem, jej kobiece krągłości. Po niezręcznej chwili ciszy, Kate przemawia.

-przepraszam - szepcze przyjaciółka.-proszę nie wracajmy dziś do tego tematu, wyjdźmy razem, zabawmy się, jest piątek, błagam cie Faith. - Jej wyraz twarzy jest niecodzienny.Wygląda na zmęczoną, ale zarazem zdeterminowaną . Dziś pragnie się odprężyć. Wlać w siebie duże ilości alkoholu, zaszaleć. Nie muszę pytać dokąd chce iść w tym stroju, wiem co chodzi jej po głowie w piątkowy wieczór. Rozumiemy się bez słów. Kiwam głową w przytakującym geście, nic nie mówiąc, a jej twarz od razu nabiera promieni i szerokiego uśmiechu.

- Daj mi czterdzieści minut. -Mówię po czym ruszam w stronę mojego pokoju.

Ściągam z siebie ubrania i wskakuje pod prysznic. Wszystko robię w błyskawicznym tempie. Susze włosy, nakładam makijaż,  ubieram się i w ten oto sposób mija niecałe czterdzieści minut, a ja jestem gotowa do wyjścia.

Stukot moich obcasów wyrywa Kate z transu filmowego. Dziewczyna podnosi się z kanapy i gwiazda mówiąc.

- czy ktoś może przedstawić mi tą gwiazdę, bo chyba jeszcze się nie znamy.- Kate szczerzy się w uśmiechu, zachowując się, jak gdyby nasza rozmowa z rana nigdy nie miała miejsca. Odpowiadam jej tylko wymuszonym uśmiechem, gdyż nie przepadam za tego typu komplementami.

-Jedziemy moim czy twoim? - Kate zadaje pytanie podczas, gdy ja zamykam drzwi. Jej srebrne bmw prezentuje się o wiele lepiej od mojego starego jeepa, odpowiedź wiec była oczywista.

Nie zrozum mnie źleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz