Nie mogę przestać myśleć o chłopaku, którego widziałam wczoraj przy szkole. Po tym uśmiechu od razu rozpoznałam w nim Evansa. Nie widzieliśmy się tyle lat, nie wiedziałam nawet, że chodził do tej szkoły. I pewnie nigdy bym się nie dowiedziała, gdybym nie postanowiła przepisać się do Raimona. Gdy mój chłopak postanowił zmienić szkołę, ja zdecydowałam się zrobić to samo. Załatwianie formalności trochę trwało, więc gdy on wchodził po mnie do gabinetu wspomniałam, że idę się przewietrzyć, bo od tych wszystkich papierków tylko boli głowa. Spacerowałam przy szkole i zobaczyłam chłopaków, tych samych, którzy trenowali wczoraj. Mark przykuł moją uwagę jako pierwszy, teraz już rozumiem dlaczego. Pomimo upływu lat wciąż trochę za nim tęskniłam. Prawdę mówiąc oboje zaniedbaliśmy tą relację, ale cóż byliśmy tylko dziećmi. W dzieciństwie znajomości zmieniają się dość często. Tylko, że ja nigdy i nim nie zapomniałam. Na początku pisałam listy. Nigdy nie odpisał, więc przestałam.
Dzisiaj jeszcze nie miałam zajęć, postanowiłam się przejść po terenie szkoły, żeby się w najbliższych dniach nie pogubić. Chodziłam zamyślona i nogi same poniosły mnie w stronę, jak mogłam się domyślić domku szkolnej drużyny piłkarskiej. Nie zauważyłam jednak przy nim nikogo. Coś kusiło mnie, żeby podejść i podsłuchać czy są w środku, jednakże gdyby ktoś mnie nakrył zapewne nie byłoby to miłe spotkanie. Moja ciekawość kiedyś mnie zgubi. Podeszłam do ściany domku i liczyłam, że cokolwiek usłyszę a przy tym nie będę się zbytnio narażać na nie chciane spotkanie. Za wiele nie zrozumiałam ze stłumionych słów, ale wywnioskowałam, że drużyna, o ile można tak nazwać tą garstkę zawodników nie ma dzisiaj takiej motywacji jak w dniu wczorajszym. Po chwili ktoś otworzył drzwi, a ja omal zawału nie dostałam. Prędko odskoczyłam od ściany i schowałam się na tyłach budynku. Wychyliłam się kawałek, by zobaczyć przez kogo serce wali mi jak młotem. No przecież nie mógł być to nikt inny jak on, biegnący z piłką pod nogami brązowooki. Los naprawdę się nade mną nie lituje. Westchnęłam i chciałam odejść, żeby oszczędzić sobie dalszych przemyśleń, gdy do chłopaka podbiegła dziewczyna w pomarańczowym dresie wołając jego imię. Mimo, iż wcześniej byłam niemal całkowicie pewna co do jego tożsamości, teraz ona potwierdziła to na sto procent.
- Siema Silvia. - odpowiedział jej Mark.
- Przepraszam, dzisiaj nie udało się załatwić boiska. - wyjaśniła ze zmartwioną miną.
- To nie twoja wina.
Ale jak to? Klub piłkarski, który nie ma dostępu do boiska? Muszą sami sobie szukać miejsca pomimo tego, że powinni mieć je umożliwione? Jestem teraz ciekawa głównych władz tej szkoły w takim razie. Zaraz się okaże, że przepisanie się tu nie było odpowiednim ruchem.
Z dalszej części ich rozmowy usłyszałam tylko o trenowaniu z dzieciakami z podstawówki nad rzeką. Ciekawe zajęcie, przecież one pewnie nie stanowią dla niego wielkiego problemu. Zainteresowała mnie jednak ta wizja, więc również postanowiłam się tam przejść. Po dotarciu na boisko okazało się, że jedynym w miarę dyskretnym miejscem na obserwacje jest most, ale z niego nie widać dobrze bramki. A w końcu chciałam zobaczyć jak sobie radzą dzieciaki i chyba przede wszystkim jak sobie radzi Mark. Może najwyższy czas przestać bawić się w detektywa, czy innego ninję. Trudno najwyżej mnie zauważą. Usiadłam sobie po turecku na trawie przy drodze i w dalszym ciągu obserwowałam grę. Wbrew pozorom naprawdę świetnie im idzie, choć co prawda bramkarz broni strzały bez większego wysiłku. Podoba mi się fakt, iż wśród trenujących młodych piłkarzy zauważyłam dziewczynkę. Powoli popularyzuje się idea kobiet uprawiających ten sport.
- Co ty tu robisz?
- Hę? - Odwróciłam się gwałtownie za siebie. - Ah, to ty. Jak widzisz przyglądam się. Ta dziewczynka przypomina mi trochę Julię. - ostatnie zdanie wypowiedziałam nieco ciszej.
CZYTASZ
Storia da Sakura | Inazuma Eleven PL
FanfictionHistoria, która tak naprawdę rozpoczęła się pod kwitnącą Sakurą. Parę lat później życie dziewczyny powoli nabiera rozmachu. Wychodzą na jaw dawne tajemnice, a i obecnie zaczyna się dziać. Przygoda dopiero się zaczyna...