Epilog

66 3 84
                                    

- Szkoła Raimona dokonuje czegoś niemożliwego! Pokonuje tytanóóóów! - wykrzyczał komentator. - Tegorocznym Mistrzem Turnieju Strefy Footballu zostaje Gimazjum Raimona! Co za emocje! - ogłosił entuzjastycznie.

Stałam w miejscu głęboko oddychając. Wzrok miałam wbity wciąż w piłkę w bramce, która opadła już na ziemię. Chyba to do mnie jeszcze nie dociera. Spojrzałam na Juda, jakbym chciała niemo zapytać, czy to mi się nie śni, czy to wszystko dzieje się naprawdę. On chyba sam niedowierzał, ponieważ patrzył na mnie dokładnie tak samo. Obróciłam się w kierunku naszej drużyny. Zebrali się przy środku pola, ale oni także stali z otwartymi ustami, wgapiając się w nas.

- To koniec - wydusił w końcu oszołomiony Mark.

Poczułam jak ogromny ciężar spadł mi z serca. Poczułam się nagle taka wolna, lekka. Odetchnęłam, uśmiechając się przy tym. Zaczęłam się cieszyć, szczerzyć. Do pozostałych chyba też zaczęło wszystko docierać. U każdego po kolei zawitał ogromny, pełen szczęścia uśmiech.
W moich oczach zebrały się łzy. Opadł kurz bitwy. Każdy wyglądał okropnie, lecz w tym momencie nikt się tym nie przejmował. Wszyscy chyba zapomnieli o bólu. Adrenalina opanowała nasze ciała.
W końcu chyba dotarło i do Marka, który skacząc wykrzyczał na całe gardło:

- Wygraliśmy!

Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale uradowana rzuciłam się najpierw na Juda.

- Mamy to Sharp! - krzyknęłam mu prosto do ucha, zawieszając się na jego szyi.

- Misja wykonana - zaśmiał się również mnie obejmując.

Spojrzałam w kierunku Marka i Axela, którzy radowali się razem z drużyną.

- Wybacz, ale...

- No leć - puścił mnie.

Stanęłam na własne nogi i odwróciłam się z zamiarem rzucenia się na kolejną bliską mi osobę, ale coś mnie zatrzymało. Nie wiem, może jakiś głos z podświadomości unieruchomił moje ciało, podsuwając mi ten pomysł. Albo po prostu emocje wzięły górę. Obróciłam się spowrotem do Juda, ściągając go za rękę do mojego poziomu i szybko cmoknęłam go w policzek.

- Dziękuję - szepnęłam, lecz już nie zaczekałam na jego odpowiedź.

Nie wierzę, że to zrobiłam.

A teraz jeszcze mniej myśląc skoczyłam prosto w ramiona Marka, który już z daleka zauważył, że do niego biegnę, więc nie było to nagłe i niespodziewane. Przygotował się, żeby mnie złapać. Oboje chyba mieliśmy w tym momencie głęboko gdzieś nasze siniaki, rany, połamane żebra, otarcia, czy inne obrażenia wewnętrzne. Wtuliłam się w niego. Owinęłam go wszystkimi kończynami, a on całymi siłami, które mu pozostałych trzymał mnie za plecy. W końcu chyba miał dość bezczynnego stania, bo zaczął mną obracać, śmiejąc się w głos. Jeśli się porzygam to on zepsuje tę piękną chwilę z własnej winy.
Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Sama zaczęłam głośno się śmiać. Szybkim ruchem rozpuściłam włosy. Wyprostowałam się, a Mark wciąż się ze mną kręcił.

- Łuuuuuuuu! - podniosłam ręce do góry, a moje włosy powiewały w powietrzu.

W końcu chłopak szybko odstawił mnie na ziemię. Oddychałam ciężko, bo aż straciłam dech przez ten wybuch śmiechu i okrzyki. Odwróciłam się, chcąc odszukać Axela, ale nie musiałam tego robić. Stał centralnie przede mną. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Pewnie wyglądałam przez to jak widmo, jeszcze z tymi włosami na twarzy. Zgarnęłam szybko część z nich do tyłu.
Białowłosy zrobił mały krok w moją stronę, ale to wystarczyło, żeby całkowicie zmniejszyć odległość między nami.

Storia da Sakura | Inazuma Eleven PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz