XVI. Wyjście

127 5 57
                                    

To jest ostatni rozdział. Niestety po nim następuje przerwa. Myślę, że od 7 sierpnia rozdziały zaczną znowu wlatywać regularnie, ale nie jestem pewna. W ramach rekompensaty ten rozdział liczy 4000 tysiące słów. Miłego czytania i do zobaczenia! 💜

______________________________________

- Muszę? - zapytałam błagalnym głosem.

Mark zapowiedział mi, że mam powiedzieć drużynie o moim odejściu dzisiaj. Według niego lepiej wcześniej. Rozumiem to. Tylko bardzo nie chcę tego zrobić. Nie taki miałam plan.

- Zebrałem już wszystkich, no chodź - pociągnął mnie za ramię.

- Ale ja nie chcę - jęknęłam.

- Nie zachowuj się jak dziecko.

- I kto to mówi? - złapałam się ręką słupa, obok którego przechodziliśmy. - Daj mi się przygotować.

- Miałaś wystarczająco dużo czasu - mruknął. - Aina, puść ten słup - Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie w pasie, odciągając od niego.

Cholerny bramkarz. Musi mieć tyle siły w tych łapach?

- To ty mnie puść.

Chłopak wciąż mnie trzymając, westchnął głęboko, po czym szybkim, zwinnym ruchem podniósł mnie do góry i przerzucił przez swoje ramię.

- Ej! - szarpałam się, ale Evans trzymał mnie za mocno - Puść mnie!

- Puszczę - stwierdził - Ale w domku.

- Mark!

- Aina, nie możesz ciągle uciekać - powiedział bardzo poważnym, jak na siebie głosem.

Przestałam się szarpać i po prostu pozwoliłam mu się nieść jak worek ziemniaków. Wiem, że ma rację, ale dla mnie powiedzenie tego wszystkim będzie przypieczętowaniem mojego odejścia. Do tej pory starałam się nie dopuszczać do siebie tej myśli. Mimo, iż wcześniej sama chciałam odejść, to Mark wybił mi to z głowy podczas tamtej rozmowy. Tylko co z tego, skoro już wtedy znałam zdanie mojej matki.

Wparowaliśmy w tej dziwnej pozycji do klubu. Rzeczywiście zebrali się tam wszyscy. Spojrzeli na nas wielkimi oczami, ewidentnie nie rozumiejąc dlaczego ich kapitan niesie mnie na swoim ramieniu.

Wciąż mnie nie puszczając, chłopak postanowił zamknąć za nami drzwi. Zapewne uwzględniając moją wcześniejszą chęć ucieczki. Odwrócił się jednak nie w tę stronę, przez co spotkałam się we wręcz intymnym kontakcie z metalową kolumną, która wystaje ze ściany.

- Auć! - zawyłam z bólu. - Mark! - krzyknęłam sfrustrowana.

- Przepraszam! - Odstawił mnie szybko na ziemię.

Złapałam się jego ramienia, żeby nie upaść, ponieważ przez chwilę straciłam lekko równagę. Drugą ręką dotknęłam bolącego czoła.

- Możemy wiedzieć, co wy wyczyniacie? - zapytał skołowany Nathan. - Mark, po co nas tu ściągnąłeś?

- Aina ma wam coś do powiedzenia - ogłosił bramkarz, a ja posłałam mu piorunujące spojrzenie.

Nathan oraz Axel, a później pozostała część drużyny spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Mus to mus.

- Odchodzę z drużyny i ze szkoły - powiedziałam szybko, wciąż masując obolałe miejsce.

Czułam się naprawdę bardzo źle. Stali się oni dla mnie drugim domem, jeśli nie pierwszym. Rodziną...
Przez długi czas odpowiadała mi cisza. Zabrałam rękę z czoła, żeby wyczytać cokolwiek z ich twarzy. Patrzyli się na mnie z uniesionymi brwiami, jakby czekali, aż dodam coś jeszcze.

Storia da Sakura | Inazuma Eleven PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz