IX. Kwiat powoli odżywa

127 5 41
                                    

Wczoraj spędziłam bardzo fajne po południe z Markiem. Pograliśmy w piłkę, posiedzieliśmy razem. Ogólnie poprawił mi humor. Nie zadawał pytań, nie poruszał nawet tematu Axela. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Przyszłam dzisiaj do szkoły trochę podmalowana, żeby zakryć wory pod oczami. Nie chciałam straszyć innych swoim wyglądem, już Jim pełni tę funkcję. Weszłam do sali i usiadłam na swoim miejscu. Przez moment zapomniałam obok kogo ono się znajduje, ale gdy odzyskałam pamięć zapytałam nauczyciela, czy mogę je zmienić. Chwała bogom zgodził się. Zamienił mnie z jakimś uczniem, którego imienia w sumie to nie pamiętam. Ale fortuna mi sprzyja, bo moje nowe miejsce znajdowało się ławkę obok tego należącego do Marka i Silvii.

- Hej. - szepnęłam do niego

- Cześć. - uśmiechnął się

Po lekcjach udaliśmy się razem na trening. Trzeba było wykorzystać czas na przygotowanie Williego do meczu. Podjęłam się tego wyzwania, żeby reszta drużyny mogła na spokojnie trenować swoje zagrywki. Evans nam pomagał.

- Dobra Willy, nie jest źle. Wypadasz już trochę lepiej kondycyjnie. - pochwaliłam go - Teraz strzały. Musisz być nieprzewidywalny. Bramkarz nie może wyczuć gdzie celujesz.

- Nie musisz mnie pouczać. Wiem jak się gra w piłkę nożną. - odpowiedział oburzony

- Na konsoli robisz to idealnie. - powiedziałam z rozbawieniem. - Ale tu to ja mam dużo większe doświadczenie. Jak chcesz pomóc zespołowi to mnie słuchaj. - dodałam surowo

- Niech ci będzie. - westchnął

I strzały wychodziły mu naprawdę porządne. Teraz miał za zadanie przejść mnie z piłką. Z tym miał jeszcze delikatne problemy, ale nawet parę razy mnie wykiwał, a Markowi strzelił bramkę. Stałam przed Evansem, gotowa by ruszyć ponownie w celu zatrzymania okularnika.

- Uwaga!

Usłyszałam krzyk ale zanim zorientowałam się o co chodzi było już zapóźno. Piłka napędzana Smoczym Ciosem uderzyła mnie solidnie w brzuch. Odrzuciło mnie z miejsca. Myślałam, że na moim ciele zaraz pojawią się dodatkowe siniaki po spotkaniu z ziemią, ale tak się nie stało. Zamiast tego poczułam ręce na swoich plecach.

- Dzięki. - powiedziałam krzywiąc się, skuliłam się i złapałam za brzuch. - Ałć.

I znowu mnie złapał.

- Wszystko dobrze? Przepraszam, rozproszyłem się. - przybiegł do nas spanikowany Kevin.

W między czasie pojawiła się Silvia z maścią i lodem w ręce.

- Podwiń koszulkę musimy to szybko nasmarować, żeby nie został ci siniak. - poprosiła

Część chłopaków natychmiast się zaczerwieniła na te słowa i odwrócili się jak poparzeni plecami do nas. Część dalej nam się przyglądała. Najgorzej miał Mark, który dalej mnie trzymał i sam nie wiedział co ze sobą zrobić. Był to dość zabawny widok. Odchylił głowę w bok zażenowany.

- Nie możemy po prostu schować się w domku klubowym? - zapytałam

- A dojdziesz tam?

- To moja wina. Zaniosę cię. - wypalił Kevin.

- Nie musisz... - odpowiedziałam

Nic sobie z tego nie zrobił. Poczułam zażenowanie, gdy chłopak "przejął" mnie od Marka i niósł mnie z jedną ręką pod kolanami, a drugą pod plecami prosto do domku klubowego. Nie jesteśmy sobie bliscy. Sprawa szybko została zażegnana, ale dla mnie trening na dziś się skończył.

⚽️

- W najbliższym eliminacyjnym meczu grają Liceum Czarnej Magii i Liceum Otaku. - pokazywała na wykresie Silvia. - Zwycięzca będzie waszym przeciwnikiem w półfinale.

Storia da Sakura | Inazuma Eleven PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz