CHAPTER FIVE: The story behind Tyler Galpin

421 19 11
                                    

— Skoro nalegasz — zaczął, po czym wziął głęboki wdech i głośny wydech, jakby szykował się do startu w sprincie. — Urodziłem się tutaj, w Jericho. Od zawsze uczyłem się w szkole w Jericho. Jestem w ostatniej klasie liceum i po maturze pewnie też zostanę w Jericho, bo to miasto wciąga, jak czarna dziura.

— Nie chcesz iść do college'u? Wydajesz się być całkiem inteligentnym gościem.

— Dzięki? Chyba... — dodał odrobinę niepewnie. — Sam nie wiem, mój ojciec chyba woli, żebym został. Chce mnie mieć na oku.

— A ty czego chcesz? — drążyła Candice.

— Rzadko się nad tym zastanawiam. Zwykle po prostu staram się jakoś przetrwać.

Candice porozumiewawczo kiwnęła głową. Już przestała się dziwić, jak gładko toczyła się ich rozmowa, jak płynnie przeszli od wspólnej kawy i ciasta do szukania sensu w życiu.

— Też tak miałam, zanim tu przyjechałam, ale teraz myślę, że już mam swój prawdziwy cel.

— Zdradzisz mi go? Może się zainspiruję — wtrącił, niby od niechcenia, w międzyczasie rozprostowując nogi. Candice poczuła, jak jego noga otarła się o jej nogę. Nie przeprosił.

— Moja nauczycielka wierzy, że nie tylko mam szanse zapanować nad mocą, ale mogę nauczyć się używać jej celowo, kiedy chcę. Wiedziałam, że to możliwe, to właśnie robiła moja mama, ale byłam pewna, że na tyle zaniedbałam swój dar, że utraciłam tę szansę na zawsze. Okazuje się, że jednak da się to jeszcze nadrobić i to mnie teraz... napędza.

— No cóż, chyba jednak nici z mojego szukania inspiracji, ale... ale będę ci kibicował — odparł z uśmiechem.

Candice znowu się zawstydziła. Tyler patrzył na nią w taki sposób, że roztapiała się wewnętrznie pod ciężarem jego spojrzenia. 

Z daleka dostrzegła Xaviera i Biancę, już otwarcie trzymających się za rękę. Xavier posłał jej porozumiewawczy uśmiech, a ona odpowiedziała mu równie uprzejmym skinieniem.

— Kto to? — spytał zaciekawiony Tyler.

— Xavier i Bianca, można powiedzieć, że się kumplujemy.

— Można powiedzieć? — Tyler przyjął zaczepny ton.

— Wiesz, znamy się zaledwie od kilku tygodni, po takim czasie ciężko jeszcze zdefiniować relacje.

— Hmm — mruknął. — Są parą?

— Na to wygląda, chociaż nie jestem pewna. W każdym razie na pewno coś jest na rzeczy.

— A ty?

— Co ja?

— Ktoś z Nevermore skradł twoje serce?

Candice spłonęła rumieńcem i wzięła nerwowy łyk zimnej, ohydnej kawy.

— Nie — odparła krótko.

— Okej, bardzo konkretnie. Ale tak kompletnie? Nikt nawet nie wpadł ci w oko? — dopytywał.

Candice stanowczo pokręciła głową. Szybko postanowiła się odgryźć.

— Ty masz dziewczynę? Jest jakaś Mary, Susan, Gabi? 

— Wyśmiewasz się z małomiasteczkowych dziewcząt? — spytał z udawanym oburzeniem.

— Może troszkę — przyznała obojętnie.

— No więc ponownie cię rozczaruję, żadnej Mary, żadnej Susan.

— Cóż, wygląda na to, że oboje nie mieliśmy szczęścia w miłości.

— Trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość — odparł, po czym opróżnił swój kubek z kawą.

A Penny For Your Thoughts • WednesdayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz