Semestr letni nie obfitował w tak wiele atrakcji, jak zimowy. I faktycznie, pod koniec zimy zdarzyło się wiele niebezpiecznych sytuacji, które uczniowie Nevermore prowokowali głównie z nudów. Yoko Tanaka znowu trafiła do szpitala, gdy jeden z wilkołaków wpadł na nią, robiąc salto i strącił jej okulary przeciwsłoneczne. Ajax z kolei, regularnie zamieniał się w kamień, bo jakiś śmieszek zdejmował ręcznik z lustra, które Ajax zasłaniał przed prysznicem.
Winifred i Yaspis zaczęły się kłócić i co jakiś czas zrywały ze sobą, tylko po to, by na drugi dzień paść sobie w ramiona. Candice też została ranna po tym, jak próbowała swoich sił w szermierce, przy czym zamiast iść na zajęcia, jak pozostali, poprosiła Biancę, aby ta z nią poćwiczyła. Rana goiła się długo, a na ramieniu pozostała jej brzydka szrama.Największą dozę normalności dawał jej Tyler. Często zabierał ją na piesze wyprawy, do kina albo przynajmniej na kawę do Wiatrowskazu. Coraz częściej przebąkiwał, że chciałby zaprosić ją na oficjalną kolację z jego ojcem, ale stale martwił się o jego złe nastawienie względem uczniów Nevermore. Było tajemnicą poliszynela, że szeryf Galpin raczej nie pałał miłością do dziwaków.
Zbliżał się czas, w którym Tyler powinien zacząć otrzymywać listy akceptacyjne z college'u. Candice ekscytowała się tym nie mniej niż on sam, szczególnie, że pomagała mu redagować niektóre podania. Mocno trzymała kciuki, żeby dostał się do jak najlepszej szkoły, nawet jeżeli będzie to dla niej słodko — gorzki sukces, bo będzie oznaczało długą rozłąkę w przyszłym roku. Nie chciała na razie zbytnio poruszać tego tematu, bo chociaż zachowywali się jak para, ich stosunki były nadal trochę niezdefiniowane.
Niemniej, cieszyła się na każdy wspólnie spędzony weekend. Uwielbiała wyrywać się ze szkoły i spędzać z nim czas na słodkim nic nierobieniu. Szczególnie doceniała jego inicjatywy w takie tygodnie, jak ten, gdy Valeria, w ramach próby charakteru, próbowała utopić ją w jeziorze. Nie wdając się w szczegóły, Candice ledwo uszła z życiem, ale przynajmniej nauczyła się wstrzymywać oddech na dłużej. Miała szczęście, że robiło się cieplej i woda nie była już lodowata. Tyler zadzwonił do niej w piątek, dzień po morderczej próbie i zaproponował, że w sobotę wybiorą się razem do miasteczka oddalonego kilkadziesiąt mil od Jericho. Atrakcją Mistytown była ścieżka między drzewami — ciągnąca się kilometrami trasa, umieszczona kilkanaście metrów nad ziemią.
Gdy kładła się spać, za nic w świecie nie przeczuwała, że rano obudzi się wśród chaosu, wrzasków i awantur. Około ósmej, do ich pokoju wpadła jak burza Bianca, a zaraz za nią, kilka innych syren. Bianca miała żądzę mordu w oczach, choć ani Candice ani Winifred, nie miały pojęcia, co ją tak rozgniewało.
— Candice, ten twój chłoptaś z miasta — krzyknęła w jej stronę Bianca — powiedz mu, że jak go zobaczę, rozgniotę go, jak robaka.
— Hej, hej — uspokajała ją Candice. — Mówisz o Tylerze? Co się stało?
Bianca wydęła wargi i skrzyżowała ręce na piersi.
— On i jego niewydarzeni koledzy pobili wczoraj Xaviera! Zniszczyli jego mural i materiały, a jego samego poszarpali. Na szczęście szeryf akurat tamtędy przejeżdżał i powtrzymał ich. Tyler ma szczęście, że Xavier nie wniósł oskarżenia.
Candice nie wiedziała, co powiedzieć. To wszystko brzmiało jak kiepski żart, z drugiej strony, nigdy nie widziała Bianci aż tak wzburzonej. Zerknęła na telefon, ale nie dostała od Tylera żadnej wiadomości.
— Jak się czuje Xavier? — spytała przytomnie, starając się odwrócić uwagę Bianci od osoby Tylera.
Jej oblicze złagodniało, a dotychczas agresywna postawa, ustąpiła realnemu zmartwieniu.
CZYTASZ
A Penny For Your Thoughts • Wednesday
FanfictionJak często pragniemy przeczytać cudze myśli? Zajrzeć do głowy drugiej osoby i dowiedzieć się, co tak naprawdę w niej siedzi. Candice Crowe pragnęła czegoś zupełnie odwrotnego. Mimo najszczerszych chęci, notorycznie pakowała się ludziom do głowy wbr...