Candice wróciła do Nevermore autobusem, całą drogę ocierając łzy. Nie lubiła płakać, ale co mogła zrobić? Była wściekła i rozdarta między lojalnością wobec Xaviera, a uczuciami do Tylera. W przypływie nadziei pomyślała, że może przesadza, że może Xavier nie będzie aż tak wrogo nastawiony, ale jego wściekłość, skierowana głównie w kierunku Tylera, przekroczyła jej najśmielsze oczekiwania.
— Naprawdę, stracę do ciebie szacunek, Candice, jeżeli dalej będziesz się z nim spotykać. Chcesz być z kimś, kto napada na ludzi dla zabawy?
Na końcu języka miała, że przecież Xavier nadal mieszkał i przyjaźnił się z Rowanem, który kilka miesięcy temu rzucił nią o szopę, chcąc wygrać głupi puchar z plastiku.
— Nie zamierzam go bronić, jeśli o to chodzi —wytłumaczyła. — To, co ci zrobili, było idiotyczne, niepotrzebne i okrutne. Nikt nie dał im prawa, by cię tak traktować, Xavier.
— Cieszę się, że się ze mną zgadzasz — przyznał, nadal wzburzony. Przy gwałtowniejszych ruchach, trochę syczał z bólu i łapał się za lewy bok.
— Ale — kontynuowała Candice — nie sądzę, że mogę tak łatwo zrezygnować z Tylera. To nie jest takie proste. Oczywiście nie mówię, że od tak mu wybaczę, ale — urwała.
— Zakochałaś się w nim? — spytał oskarżycielskim tonem.
— Tak myślę —przyznała, po dłuższym namyśle.
Xavier prychnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Dla mnie — podkreślił — Tyler Galpin jest skończony. I lepiej, żebyś miała tego świadomość. Skoro zamierzasz z nim być, mimo tego, co mi zrobił — droga wolna, ale więcej ze mną nie rozmawiaj.
Candice powtrzymała się od komentarza. Xavier trochę przesadzał, szczególnie, że wcale aż tak mocno nie ucierpiał. W Nevermore, robili sobie dużo gorsze rzeczy, zupełnie bez powodu, z nudów, dla zabawy. Rozumiała, że był wzburzony, ale jej zdaniem, powinien się ugryźć w język.
— Przykro mi — wyszeptała cicho i wyszła.
Jeszcze wtedy nie wiedziała, że to była ostatnia rozmowa z Xavierem, jaką odbędzie w tym semestrze.
*
Dni płynęły, a Candice nie mogła się otrząsnąć. Była zdruzgotana i czuła się wyrzutkiem wśród wyrzutków. Jej relacje z Biancą uległy ochłodzeniu, z Xavierem — zamrożeniu. Inne syreny odnosiły się do niej z rezerwą. Bała się, czy również Winifred się od niej nie odsunie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Przeciwnie, Winifred i Candice jeszcze bardziej się zbliżyły. Choć dla Wini, cała ta sytuacja była wyraźnie kłopotliwa (Yaspis niezmiennie trzymała z pozostałymi syrenami), trwała przy Candice.
Candice śmiała się, że zaliczała kolejne stadia załamania, niczym Bella w drugiej części Zmierzchu. To był wyjątkowo wisielczy humor w jej wykonaniu. Dni mijały, a ona trwała w bezruchu, patrząc, jak czas przelatuje jej przez palce. Nic nie miało dla niej większego znaczenia. Unikała ludzi, izolowała się od Tylera, któremu nie potrafiła łatwo wybaczyć, że zachował się tak okrutnie.
Z czasem, Winifred zaczęła ją wyciągać z pokoju i zachęcać, by spędzały więcej czasu w towarzystwie innych wyjątkowych istot, w szczególności wampirów i gorgon, co ostatecznie wyszło jej na dobre, bo powoli wracała do żywych. Bianca raczej nie była zadowolona, że Candice i Winifred tak dobrze sobie radzą bez protekcji syren, ale też nie uprzykrzała im życia. Gdy zrobiło się cieplej, Winifred dużo pływała, a Candice wylewała z siebie siódme poty na treningach z Valerią.
CZYTASZ
A Penny For Your Thoughts • Wednesday
FanfictionJak często pragniemy przeczytać cudze myśli? Zajrzeć do głowy drugiej osoby i dowiedzieć się, co tak naprawdę w niej siedzi. Candice Crowe pragnęła czegoś zupełnie odwrotnego. Mimo najszczerszych chęci, notorycznie pakowała się ludziom do głowy wbr...