CHAPTER TWENTY-THREE: Psycho-Pilgrim-Zombie

155 9 5
                                    

— Candice, nie rób tego — Winifred nie ustępowała. — Rozmawiałyśmy o tym w nocy, to naprawdę nie jest twoja walka, nie powinnaś go szukać! Skoro nie masz wątpliwości, że on nosi w sobie tę bestię... proszę, odpuść. 

Candice westchnęła ciężko i odwróciła wzrok, nie mogąc znieść spojrzenia Winifred. Wiedziała, że nie może dać się przekonać. Musiała zrobić to, co do niej należało mimo jej próśb.

— Wini, nie mam wyjścia. Wednesday jest już pewnie w drodze na pociąg powrotny do domu, nikt inny się tym nie zajmie. 

— Ale coś może ci się stać! — Winifred obstawała przy swoim. — On na to nie zasługuje, nie po tym, jak cię potraktował!

— Wini, a co jeżeli to się stało właśnie wtedy? Jeżeli hyde został uwolniony na chwilę przed tym, gdy Tyler ze mną zerwał? Pamiętasz ten weekend, gdy mieliśmy wyjechać we dwoje, a on mnie wystawił? Może to się stało wtedy! Jeżeli jest chociaż cień szansy, że da się mu pomóc, chcę to zrobić.  A przynajmniej chcę, żeby się przede mną przyznał. 

Winifred wydęła usta i rozżalona wyszła z pokoju. Candice nie traciła czasu na zastanawianie się, od razu zebrała swoje rzeczy i ruszyła do miasta. Najpierw odwiedziła dom Galpinów, ale nikt jej nie otworzył. Później, poszła do Wiatrowskazu, ale Tylera nie było na zmianie. Ostatecznie spróbowała szczęścia na komisariacie, ale nikt nie wiedział gdzie jest Tyler, a o szeryfie dowiedziała się tylko, że jest "w terenie". Nie poddawała się i obeszła Jericho, ale nie udało jej się natrafić na żaden ślad Galpinów. Za to przekonała się na własnej skórze, że mieszkańcy miasteczka zdążyli już wydać wyrok na Nevemore, obwiniając uczniów winą za ataki. Wrogie spojrzenia jakoś tolerowała, ale to, że nie została obsłużona w sklepie spożywczym, to już była zniewaga. 

Wróciła do Nevemore, zanim ktokolwiek zdążył się zorientować, że oddaliła się bez nadzoru. Winifred przywitała ją z wielką ulgą i nawet rzuciła jej się na szyję. 

— Widzisz, Candice, tak miało być — odparła pokrzepiająco, gdy Candice wyjaśniła, że jej poszukiwania spełzły na niczym. — Na pewno wszystko jakoś rozejdzie się po kościach. Jestem przekonana, że dyrektor Weems już działa i panuje nad wszystkim. 

*

Tego dnia w Nevemore panowała szczególnie dziwna atmosfera, część lekcji została odwołana, bez żadnego uzasadnienia, a uczniowie dostali polecenie, by w miarę możliwości nie opuszczać swoich pokoi. Na korytarzach szeptali, że to środki z ostrożności związane z tym, że Xavier, formalnie nadal główny podejrzany o ataki, był tego dnia przewożony do zakładu zamkniętego dla obłąkanych. Na dodatek, tej nocy na niebie widoczny był krwawy księżyc, który złowrogo unosił się na horyzoncie. Candice nie była przesądna, ale tej nocy zasunęła zasłony szczelniej niż zwykle, by nie widzieć tego niewątpliwie złego omenu. 

Nie mogła też zasnąć, a gdy w końcu jej się udało, Winifred obudziła ją, gwałtownie szarpiąc za ramię. 

— Candice, musisz stąd uciekać, już! Musimy ewakuować szkołę, zbliża się niebezpieczeństwo — krzyczała. 

Candice już chciała zadawać pytania, ale Winifred nie dała jej dojść do głosu. 

— Jak nie włożysz butów i płaszcza i nie wybiegniesz stąd w trzydzieści sekund, użyję na tobie głosu — zagroziła. 

Tym razem Candice posłuchała bez sprzeciwu i od razu rzuciła się do ucieczki. Na korytarzu panował chaos, uczniowie tłoczyli się i biegali w tę i z powrotem. Candice zauważyła syreny, które używały głosu, by opanować sytuację, wspomagając nauczycieli. Z okna dostrzegła ogień, który szalał na dziedzińcu, pobiegła więc w przeciwną stronę, do głównego wyjścia, nie oglądając się za siebie. Takiego sprintu nie doświadczyła od czasów, gdy w podstawówce biegała w drużynie lekkoatletycznej. Brakowało jej tchu, ale gdy dopadła do drzwi i wybiegła na zewnątrz, chłodne powietrze dodało jej trochę mocy. Dopiero teraz usłyszała potworne krzyki  i odgłosy walki dobiegające z dziedzińca. Nie zatrzymywała się jednak, aż nie dotarła do głównej bramy, gdzie kilkoro nauczycieli starało się zgromadzić wszystkich i stłamsić panikę. 

Czekanie było najgorsze. Dopóki nie dołączyła do nich Winifred, Candice nie potrafiła opanować drżenia i trzęsła się jak osika. Zdawało się, że nikt nie miał planu. Nauczyciele bez skutku próbowali dodzwonić się na policję, ale nikt nie odpowiadał. Gdy zjawiły się syreny, przyniosły ze sobą wstrząsającą wieść, że dyrektor Weems nie żyje i że za wszystkim stoi pani Thornhill!  Potwierdziła się też tożsamość atakującej od tygodni bestii i Candice była gotowa przysiąc, że poczuła na sobie przynajmniej kilka oskarżycielskich spojrzeń.

Kilkorga uczniów nadal brakowało, a z terenu szkoły stale dobiegały krzyki. Prawdziwe poruszenie wywołało nagłe przybycie Xaviera, który oznajmił, że Wednesday walczy właśnie w pojedynkę z demonem—zombie Cracstonem. Grupa ochotników formowała się właśnie do wyruszenia jej na pomoc, gdy nagle z lasu wyłoniła się drobna, krucha postać, słaniająca się na nogach. Ajax od razu ruszył jej na przeciw. Dopiero z bliska, Candice rozpoznała Enid, której jasne, delikatne włosy, całe były oblepione krwią, podobnie jak jej twarz. 

Enid nie dała nikomu czasu na zadawanie pytań i od razu zaczęła szukać w tłumie Wednesday. Była gotowa znowu rzucić się do ataku, ale w ich stronę zbliżały się właśnie trzy postacie. Szły od strony szkoły, krokiem zwycięzców. Cała szkoła rzuciła się w ich kierunku, a Candice dopiero wtedy dostrzegła, że Winifred trzyma się za bok, a jej kurtka cała pociemniała szkarłatem. W ostatniej chwili zdążyła ją podtrzymać, by ta nie upadła. Na szczęście, zbiegło się to z przyjazdem służb i Winifred jako jedna z pierwszych została przewieziona do szpitala. Candice za wszelką cenę chciała jechać z nią, ale rannych było tak wielu, że ratownicy jej odmówili. Nie miała wyjścia, musiała zostać ze wszystkimi. 

*

Po burzy, zawsze przychodzi spokój, ale nie zawsze spokój jest tym, czego akurat potrzeba. Candice na przykład nie zmrużyła oka, leżąc samotnie w pokoju, gdy policja pozwoliła im wrócić do akademika. W budynku panowała nienaturalna cisza, wiele osób zostało na obserwacji w szpitalu. Wiedziała już, że rano wszyscy muszą się spakować i wyjechać. Całą noc starała się poukładać w głowie wydarzenia sprzed kilku godzin i zasnęła dopiero nad ranem. Wstała wcześnie, spakowała swoje rzeczy i zniosła walizkę na dół, do przechowalni. Miała pociąg dopiero koło południa, a przedtem, planowała jeszcze zajrzeć do Winifred. Ta jednak spała, a Candice postanowiła jej nie budzić. Zostawiła jej tylko kopertę z listem na szafce nocnej. 

Ze szpitala, udała się prosto do aresztu, gdzie, jak się dowiedziała z myśli jednego z policjantów, był przetrzymywany Tyler. Nie miała wiele czasu. 


A Penny For Your Thoughts • WednesdayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz