CHAPTER TEN: Rave'N dance

267 24 11
                                    

— Bez kitu, jesteśmy najpiękniejsze — zachwycała się Winifred. 

Wszystkie trzy stały przed lustrem w pokoju i podziwiały swoje kreacje i makijaże. 

— Tylko nie mów tego przy Biance! — zażartowała Yaspis, jednak po jej minie można było wnioskować, że też była zadowolona ze swojego wyglądu. 

— Jeszcze zdjęcie —  przypomniała sobie Candice.  

Przybrały pozy i zrobiły sobie kilka fotek w lustrze. Chociaż zaczęły na poważnie, starając się wyglądać jak najlepiej, skończyło się na głupich minach i świńskich nosach. 

—  Wyślesz je do swojego chłopaka? —  przygadywała jej Winifred. 

— Candice! —  krzyknęła Yaspis.  —  Ty masz chłopaka?! Opowiadaj, kto to jest? Ktoś z gorgon? Wampir? Mów mi szybko, jak na spowiedzi!

 Candice westchnęła ciężko i posłała w kierunku Winifred obrażone spojrzenie. 

— Nie mam chłopaka, po prostu... widuję się z Tylerem. 

— Tyler? Tyler... — gdybała głośno Yaspis. — U nas w szkole chyba nie ma żadnego Tylera.

— Bo to chłopak z miasteczka, syn szeryfa —  dopowiedziała Winifred. 

— Ej, kojarzę go! Wydawał mi się zawsze taki... przeciętny —  skwitowała Yaspis. 

—  Cóż —  Candice w końcu doszła do głosu —  wcale nie jest przeciętny, ale też nie jest moim chłopakiem!

—  Szkoda —  mruknęła Yaspis. —  Byłoby dobrze mieć jakieś  dojście do szeryfa. Już kilka razy przyłapał mnie na pływaniu w stawach i podkradaniu ryb, może by mi odpuścił, gdyby synowa szepnęła mu słówko!

— Synowa?! —  uniosła się Candice. —  Dajcie spokój,  nawet się nie całowaliśmy... — dodała i szybko pożałowała, że nie ugryzła się w język. 

— Nie? —  w głosie Winifred wyczuła nutkę zawodu.

Candice pokręciła przecząco głową. 

— To kwestia czasu —  stwierdziła Winfired i machnęła ręką. —  A teraz —  objęła Candice i Yaspis ramionami —  koniec tych pogaduszek, czas na imprezę!

*

Krucza Impreza była naprawdę biała. Dominowała biel czysta, ale też ta złamana, do tego srebro i gdzieniegdzie, odrobina błękitu. Gdy zjawiły się na sali, zabawa dopiero się rozkręcała. Kapela grała akurat jakiś rockowy przebój, który raczej był utworem młodości ich rodziców.

Wini, Candice i Yaspis usiadły przy wolnym stoliku. Zajęły miejsca dla pozostałych syren i Xaviera.  Stopniowo, sala wypełniała się uczniami, niektórzy nawet pokusili się o wejście na parkiet. Ale, nie czarując się, impreza zaczęła się na dobre wtedy, gdy dotarły syreny i wampiry, które podkręciły upiorny poncz sporą dawką tequili. Nauczyciele przymykali na to oko, ale sami uczniowie też starali się być raczej dyskretni — ot, niepisana umowa między dwiema stronami, które nie miały interesu szkodzić sobie nawzajem. 

Candice nie wiedziała, czy podczas tej imprezy będą wybierani król i królowa balu, ale była przekonana, że Bianca i Xavier na pewno by zwyciężyli. Bianca emanowała kobiecością, była uwodzicielska, a jej błyszcząca suknia pięknie sunęła po parkiecie. Xavier, w białym garniturze i gładko zaczesanymi włosami, z tą swoją wrodzoną, artystyczną tajemniczością, również ściągał na siebie uwagę, choć w bardziej subtelny sposób. 

A Penny For Your Thoughts • WednesdayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz