— Bez kitu, jesteśmy najpiękniejsze — zachwycała się Winifred.
Wszystkie trzy stały przed lustrem w pokoju i podziwiały swoje kreacje i makijaże.
— Tylko nie mów tego przy Biance! — zażartowała Yaspis, jednak po jej minie można było wnioskować, że też była zadowolona ze swojego wyglądu.
— Jeszcze zdjęcie — przypomniała sobie Candice.
Przybrały pozy i zrobiły sobie kilka fotek w lustrze. Chociaż zaczęły na poważnie, starając się wyglądać jak najlepiej, skończyło się na głupich minach i świńskich nosach.
— Wyślesz je do swojego chłopaka? — przygadywała jej Winifred.
— Candice! — krzyknęła Yaspis. — Ty masz chłopaka?! Opowiadaj, kto to jest? Ktoś z gorgon? Wampir? Mów mi szybko, jak na spowiedzi!
Candice westchnęła ciężko i posłała w kierunku Winifred obrażone spojrzenie.
— Nie mam chłopaka, po prostu... widuję się z Tylerem.
— Tyler? Tyler... — gdybała głośno Yaspis. — U nas w szkole chyba nie ma żadnego Tylera.
— Bo to chłopak z miasteczka, syn szeryfa — dopowiedziała Winifred.
— Ej, kojarzę go! Wydawał mi się zawsze taki... przeciętny — skwitowała Yaspis.
— Cóż — Candice w końcu doszła do głosu — wcale nie jest przeciętny, ale też nie jest moim chłopakiem!
— Szkoda — mruknęła Yaspis. — Byłoby dobrze mieć jakieś dojście do szeryfa. Już kilka razy przyłapał mnie na pływaniu w stawach i podkradaniu ryb, może by mi odpuścił, gdyby synowa szepnęła mu słówko!
— Synowa?! — uniosła się Candice. — Dajcie spokój, nawet się nie całowaliśmy... — dodała i szybko pożałowała, że nie ugryzła się w język.
— Nie? — w głosie Winifred wyczuła nutkę zawodu.
Candice pokręciła przecząco głową.
— To kwestia czasu — stwierdziła Winfired i machnęła ręką. — A teraz — objęła Candice i Yaspis ramionami — koniec tych pogaduszek, czas na imprezę!
*
Krucza Impreza była naprawdę biała. Dominowała biel czysta, ale też ta złamana, do tego srebro i gdzieniegdzie, odrobina błękitu. Gdy zjawiły się na sali, zabawa dopiero się rozkręcała. Kapela grała akurat jakiś rockowy przebój, który raczej był utworem młodości ich rodziców.
Wini, Candice i Yaspis usiadły przy wolnym stoliku. Zajęły miejsca dla pozostałych syren i Xaviera. Stopniowo, sala wypełniała się uczniami, niektórzy nawet pokusili się o wejście na parkiet. Ale, nie czarując się, impreza zaczęła się na dobre wtedy, gdy dotarły syreny i wampiry, które podkręciły upiorny poncz sporą dawką tequili. Nauczyciele przymykali na to oko, ale sami uczniowie też starali się być raczej dyskretni — ot, niepisana umowa między dwiema stronami, które nie miały interesu szkodzić sobie nawzajem.
Candice nie wiedziała, czy podczas tej imprezy będą wybierani król i królowa balu, ale była przekonana, że Bianca i Xavier na pewno by zwyciężyli. Bianca emanowała kobiecością, była uwodzicielska, a jej błyszcząca suknia pięknie sunęła po parkiecie. Xavier, w białym garniturze i gładko zaczesanymi włosami, z tą swoją wrodzoną, artystyczną tajemniczością, również ściągał na siebie uwagę, choć w bardziej subtelny sposób.
CZYTASZ
A Penny For Your Thoughts • Wednesday
FanficJak często pragniemy przeczytać cudze myśli? Zajrzeć do głowy drugiej osoby i dowiedzieć się, co tak naprawdę w niej siedzi. Candice Crowe pragnęła czegoś zupełnie odwrotnego. Mimo najszczerszych chęci, notorycznie pakowała się ludziom do głowy wbr...