________________
POKĄTNA
________________W pierwszym momencie Hermiona pomyślała, że ciemna masa leżąca na marmurowej posadzce, jest niczym innym jak plątaniną poszarpanych, pomiętych ubrań. Ledwo mogła odróżnić kształty, zarysowane na tle ciemnej podłogi, ale instynkt podpowiedział jej, że powinna martwić się o własne bezpieczeństwo. Zważając na to, że nie pamiętała, w jaki sposób znalazła się w tym konkretnym miejscu, gorączkowo poszukiwała jakichś wskazówek, które pozwoliłyby na rozpoznanie zaciemnionego pokoju. Przestronną przestrzeń wypełniał jedynie mrok i słodkawa woń stęchlizny. Ściany pokrywały mokre plamy i brakowało w nich okien, aby wywietrzyć parne pomieszczenie z duszącego smrodu wilgoci i rozkładu truchła szczurów, których kostki chrzęszczały Hermionie pod stopami.
Dziewczyna, jak przez mgłę, dosłyszała szelest gdzieś za sobą, choć gdy rozglądała się impulsywnie wokół siebie, nie dostrzegła żywej duszy w panującej ciemności. Jej myśli płynęły i trudno było jej się skupić na czymś innym niż na ciemnej masie szmat, splątanych i rzuconych na kamienną podłogę.
Zbliżyła się ostrożnie do sterty ubrań, uświadamiając sobie, że kłęby materiału są w rzeczywistości ciałem człowieka zastygłym w bezruchu. Zduszony krzyk Hermiony, który próbował wyrwać się przez zaciśnięte gardło, został zagłuszony przez potworny, piskliwy śmiech jeżący włoski wzdłuż kręgosłupa wystraszonej dziewczyny. Hermiona obróciła się wokół własnej osi z takim impetem, że omal nie potknęła się o własne nogi. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że stanęła twarzą w twarz z właścicielem okrutnego śmiechu, który w dalszym ciągu bębnił jej w uszach, odbijając się od czterech ścian.
— Wybrałaś się na wycieczkę? — zapytał Lord Voldemort, przyglądając się roztrzęsionej dziewczynie z nieskrywaną satysfakcją. — Czy mała szlama Harry'ego Pottera ruszyła na pomoc swojemu najdroższemu przyjacielowi?
Gdzie jest Harry? — chciała zapytać, ale żadne ze słów nie rozbrzmiało w głuchej ciszy, która zapanowała po drwiącym pytaniu Czarnego Pana. — Gdzie jestem? Co ze mną zrobiłeś? — spróbowała ponownie bez powodzenia, chwytając się za gardło, jakby chciała naprawić struny głosowe i nakłonić je do współpracy.
Lord Voldemort wyszczerzył żółte, ostre zęby w demonicznym uśmieszku, by po chwili roześmiać się głośno i pokręcić głową w teatralnym wyrazie politowania. Jego zwodniczo mlecznobiała skóra była najjaśniejszym punktem w mroku, choć Hermiona doskonale zdawała sobie sprawę, że Czarny Pan był najmroczniejszą duszą, z jaką miała kiedykolwiek styczność.
— Harry Potter nie żyje, ty głupia dziewczyno — roześmiał się głośniej, wystawiając rozdwojony język, jak wąż, szykujący się do ataku. Jego czerwone ślepia rozbłysły, a pionowe źrenice zwęziły się jeszcze mocniej. — To twoja wina — powiedział, śmiejąc się triumfalnie.
Nie! — wykrzyczała w myślach. — Kłamiesz! — Rozejrzała się po zaciemnionym pomieszczeniu, poszukując znaku, wskazówki, potwierdzenia, że nie została zamknięta w czterech ścianach z największym czarnoksiężnikiem, jakiego widział czarodziejski świat. Serce kołatało o żebra, a jej skóra pokryła się zimnym potem. W głowie krążyła tylko jedna myśl, wpychając pozostałe w głąb świadomości. — Gdzie jestem? — zapytała samą siebie, ponownie zwróciwszy uwagę na ciało człowieka, leżące nieruchomo na ziemi. Mroczki zaczęły majaczyć przed oczami Hermiony, odbierając możliwość ostrego widzenia i skupienia wzroku na ciemnej masie na podłodze.
Minęła może sekunda, ale dla Hermiony Granger świat stanął na głowie, a całe życie przeleciało jej przed oczyma. Wpatrywała się z niedowierzaniem w szczupłego człowieka, leżącego bez ruchu na zimnej posadzce, a serce zatrzymało się na moment w jej klatce piersiowej, gdy rozpoznała ofiarę. Oto stała nad zastygłym ciałem Harry'ego Pottera. Chłopca, który przeżył. Jej przyjaciela, jej brata.
CZYTASZ
Divisio Mentis | HG&SS
FanfictionW ogniu wojny, gdzie każda decyzja może oznaczać życie lub śmierć, los łączy ze sobą dwa umysły... dwie dusze. Tam, gdzie światło umiera w mroku, a każdy kolejny krok to echo następnej ofiary, zaczyna się gra, której reguły pisane są krwią, a wynik...