ROZDZIAŁ 11

389 65 40
                                    

*Ostrzeżenie:
W tym rozdziale znajdują się treści nieodpowiednie dla osób wrażliwych oraz niepełnoletnich (sugestywna groźba gwałtu oraz napaść na tle seksualnym). Przypominam, że opowiadanie jest skierowane wyłącznie dla dorosłych czytelników z uwagi na przekleństwa, ewentualne treści o charakterze seksualnym oraz prawdopodobne opisy tortur.
Chciałabym życzyć Wam przyjemnego czytania, ale byłoby to szalenie nieodpowiednie w tym przypadku.

_______________________________
SZARA MGŁA
________________________________

Paraliżujący strach zawładnął ciałem młodej Gryfonki, gdy wysoka, postawna postać zbliżała się w jej stronę jak polujące zwierzę, czyhające na płochliwą ofiarę. Serce galopowało w piersi, chcąc uciec od nieuniknionego ataku, a skóra na ramionach dziewczyny zamrowiła, gdy rzadkie włoski uniosły się, jakby pierwotny instynkt nakazał, by sylwetka wydawała się napastnikowi optycznie większa, groźniejsza.

Hermiona bez zastanowienia, wręcz automatycznie, wycelowała koniec różdżki w mężczyznę, górującego nad nią. Zasłoniła nieprzytomnego Lupina własnym ciałem, podnosząc się na nogi i ustawiając się przodem do Fenrira.

Greyback przymknął powieki i roześmiał się pełną piersią, chwytając się za brzuch. Hermiona poczuła się zbyt zdezorientowana jego zachowaniem, by wykorzystać sytuację do obrony lub ucieczki. Wlepiła zszokowane spojrzenie w rozbawionego jej działaniem mężczyznę i znieruchomiała w pozycji obronnej, z różdżką wycelowaną w pierś wilkołaka.

— Mała dziewczynka chce się zabawić? — wydyszał między złowieszczym chichotem i choć wyglądał na szczerze zadowolonego, gdy otworzył nienaturalnie niebieskie oczy, Hermiona dostrzegła, że są zimne, niebezpieczne. — Zapewnię ci wystarczającą dawkę rozrywki, jak tylko skończę z Lupinem. Napadłem na to ścierwo, gdy był zaledwie jęczącym szczeniakiem. Ojciec skurwysyna przeszkodził mi w rozszarpaniu go na drobne kawałki, a Fenrir Greyback nigdy nie odpuszcza polowania, gdy wypatrzy swoją zdobycz — rzekł hardo i wypiął pierś z dumą.

Hermiona, mimo paraliżującego strachu, uniosła brwi na uświadomienie, z kim ma do czynienia. Mówienie o sobie w trzeciej osobie pasowało do narcystycznego wilkołaka, którego opisał jej Harry po incydencie na Wieży Astronomicznej. Nie ulegało wątpliwości, że wyznawcy Voldemorta mają wygórowane ego i z własnych doświadczeń mogła stwierdzić, że rzadko któryś z nich szczycił się inteligencją większą niż przeciętna. Pocieszającą myślą okazał się fakt, że mimo stalowych mięśni, wysokiej postury i karku, który miał obwód większy niż udo Hermiony, Greyback był przede wszystkim półgłówkiem i Granger mogła się założyć, że będzie w stanie go przechytrzyć. Przynajmniej tak jej się wydawało.

Nie wiedziała, skąd wzięła siłę na przeciwstawienie się bestii, ale w głębi duszy czuła, że nie ujdzie z życiem, jeśli nic nie zrobi. Palce zacisnęły się w mocniejszym uścisku na gładkim drewnie winorośli, a jasne oczy Luny zmrużyły się z determinacją.

— Zabrakło ci języka w gębie? — zapytał ze złością Greyback, napinając mięśnie na szerokiej klatce piersiowej i ramionach w pokazie siły i dominacji.

Młoda Gryfonką czuła się niewytłumaczalnie pogodzona z tym, co miało nadejść. Wcześniejszy sukces, który osiągnęła odnajdując legendarny magazyn rodziny Ollivanderów, dodał jej wiary, że sprytem i wyjątkowo ciężką pracą, można dokonać niemożliwego, więc wywnioskowała, że jeśli się postara – uda jej się przeżyć.

Jest sam — pomyślała z mentalnym westchnieniem, które miało dodać jej odwagi. — Greyback jest sam, a ja zmierzyłam się z bazyliszkiem... ze śmierciożercami w Departamencie Tajemnic i uszłam z życiem.

Divisio Mentis | HG&SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz