ROZDZIAŁ 2

581 68 18
                                    

WINNY
____________________________

Złowieszczy świst wiatru rozbrzmiał w zaciemnionej sypialni na pierwszym piętrze ponurego domu. Nocne ciemnogranatowe niebo rozbłysło błyskawicami, rozjaśniając mrok panujący w pomieszczeniu, a grube krople deszczu zastukały w szybę okna okrytego drewnianą odrapaną framugą. Grzmot rozlegający się za oknem obudził drobną postać owiniętą w szczelny kokon pościeli i kocy. Światło jasnego pioruna odbiło się w zaniepokojonych oczach przebudzonej dziewczyny, a jej kręcone gęste włosy napuszyły się na skutek rozładowania elektrycznego, tworząc zabawny wygląd lwiej grzywy.

Nienawidzę burzy — pomyślała Hermiona, siadając na łóżku i opierając brodę na podciągniętych kolanach. Patrzyła tępo na deszczówkę spływającą nieregularnymi strużkami po szybie. Spała zaledwie dwie godziny, a pogoda płatała jej figle akurat wtedy, gdy najbardziej potrzebowała odpoczynku.

Wczorajsze spotkanie Zakonu zakończyło się fiaskiem, gdy McGonagall oznajmiła, że Harry nie będzie w stanie uczestniczyć w obradach i są zmuszeni przełożyć posiedzenie na jutrzejszy dzień. Prawdę mówiąc, nie doświadczyła zawodu zakończeniem spotkania, a nawet nie była zbytnio zaskoczona decyzją przewodniczących, biorąc pod uwagę agresywny atak Harry'ego na mordercę dyrektora.

Na początku postanowiła porozmawiać z Harrym i przekonać go, aby powstrzymał impulsywne zapędy względem szkolnego nemezis, jednak im dłużej przekonywała samą siebie, że każdy zasługuje na uczciwy proces, tym częściej w jej umyśle pojawiał się widok pogruchotanego ciała Dumbledore'a na zielonej trawie hogwarckich błoni.

Jak ukarać zbrodniarza, który nie okazuje skruchy, a jedyne, co można wyczytać na jego twarzy, to rezygnację? Czy przymykanie oka na brutalne zachowanie względem zabójcy oraz skazanie go na śmierć, nie będzie tym samym, za co mamy zamiar go ukarać? — rozmyślała gorączkowo. Spojrzała na sufit, aby powstrzymać wilgoć formującą się w jej kanalikach łzowych. — Płacz nikomu nie pomoże...

— Podaj kafel, kretynie... — Wymamrotała Ginny przez sen i przeturlała się na drugi bok.

Hermiona zerknęła na plecy przyjaciółki. Miała na sobie bawełnianą koszulę nocną ozdobioną haftem w kształcie piłek do gry w quidditcha.

Ginny dostała od swojej matki kategoryczny zakaz uczestnictwa w spotkaniach Zakonu i nie obyło się bez buntowniczych krzyków najmłodszej Weasley. Oczywiście wszyscy zdawali sobie sprawę, że nieletnia Ginny jest uparta jak osioł, jednak należało wziąć pod uwagę, po kim odziedziczyła waleczne cechy charakteru. Molly Weasley miała pełną władzę nad swoją córką, dopóki ta nie ukończy pełnoletności, a magiczny namiar nie zniknie. Tak więc, pani Weasley zabroniła Ginewrze angażowania się w sprawy dorosłych pod karą dożywotniego szlabanu. Hermiona uważała, że niewielka różnica wieku nie ma kompletnie znaczenia. Ginny wielokrotnie wykazywała więcej rozsądku niż jej wszyscy bracia razem wzięci. Uśmiechnęła się kącikiem ust na wspomnienie miny zbulwersowanej przyjaciółki, która dosadnie uświadomiła dorosłych czarodziejów, że i tak wszystkiego dowie się od Harry'ego i Hermiony.

Westchnęła głęboko, gdy deszcz za oknem zaczął intensywnie zacinać. Wszelkie nadzieje na sen rozwiały się wraz z głośniejszymi grzmotami nawałnicy, więc wstała z łóżka, tłumiąc jęk bólu, gdy mały palec u jej stopy spotkał się z ozdobnym wykończeniem stolika nocnego. Wsunęła miękkie futrzaste pantofle i skierowała się w stronę drzwi na przysłowiowych paluszkach, aby nie obudzić śpiącej Ginewry.

Wzdrygnęła się. Upiorny korytarz odbierał wszelkie chęci na nocną przechadzkę po mleko i ciasteczka. Sypianie w pokojach na pierwszym piętrze wiązało się z koniecznością przejścia przez klatkę schodową, aby dostać się do kuchni znajdującej się w piwnicy. Niestety Hermiona była zmuszona minąć ścianę, na której wisiały wysuszone głowy skrzatów domowych.

Divisio Mentis | HG&SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz