Rozdział 1

155 9 1
                                    

    Był piękny, letni poranek. Ptaszki ćwierkały, a motylki latały przed nosami kotów. A wspaniałość tego dnia potęgowały narodziny miotu Wiewiórczego Futra i Borsuczego Ogona z Klanu Wrony. Urodziły im się dwa zdrowe, piękne kocięta: Ognik i Postrzępionka. Od razu było widać, że wyrosną na silnych i mądrych wojowników. Szkoda tylko, że żaden medyk nie dostał znaku o zbliżającej się katastrofie...

***

    - Mamo, opowiesz nam bajkę? - pisnęła radośnie szylkretowa koteczka. Jej oczy były jeszcze szare, a futerko miękkie niczym puch.
    - Tak! Bajka, bajka! - pisnął jej brat, rudy kocurek.
    - Dobrze, dobrze - zaśmiała się ich matka, Wiewiórcze Futro. - O czym chcecie posłuchać?
    - O wilkach! - krzyknęli jednocześnie.
Ich matka się zawahała.
    - Skąd wiecie o wilkach? - zapytała.
    - Sójcze Skrzydło nam powiedziała! - pisnął Ognik.
    - No dobrze... Usiądźcie wygodnie... Dawno temu, w wielkich górach i tundrach grasowała wataha wilków. Wszyscy się ich bali. Byli tacy straszni! Mieli wielkie, groźnie kły i umięśnione łapy, pozwalające im na szybki bieg. Bardzo dobrze im się żyło. Mieli jedzenia pod dostatkiem!...
    Kocięta słuchały uważnie, zapatrzone w matkę. Po skończonej bajce wybiegły ze żłobka, udając, że są wilkami.
    - Ałuu! - zawył Ognik. - Jestem złym, groźnym wilkiem!
    - Ja też! Ałuu! - zawtórowała mu Postrzępionka. - Chodźmy zapolować na jakieś niewinne jelenie! Ałuu!
    Zabawa trwała w najlepsze. Gonili za wyimaginowaną zwierzyną, podskakując i wyjąc. Często wpadali pod nogi wojownikom, jednak ci się na nich nie gniewali.
    - Hej! Mogę się do was przyłączyć? - zapytał ich kolega, Wilczek.
    Postrzępionka zaśmiała się.
    - Chyba nawet musisz! Jesteś Wilczkiem!
    I tak razem ganiali. Potem wrócili do żłobka zdyszani i szczęśliwi.
    - Jak tam polowanie, moje groźne wilki? - zapytała ich matka, gdy weszli do żłobka.
    - Było świetnie! Upolowałam jelenia, o takiego dużego! - podskoczyła Postrzępionka, próbując pokazać, o jak dużego jej chodzi.
    - Ja też! - pisnął zaraz Ognik
    - Oczywiście, wy moje kochane wilczki! - wymruczała ich matka, tuląc je do siebie.
    Leżeli tak przez jakiś czas, mrucząc głośno. Postrzępionka i Ognik opowiadali mamie, jakie mają plany. Zostaną najlepszymi wojownikami w klanie! Wiewiórcze Futro odpowiadała na to:
    - A wiecie, dlaczego będziecie najlepsi? Bo jesteście moimi maleństwami!
    Potem przyszedł ich ojciec, duży, szaro-biały kocur, Borsuczy Ogon. Dał ich mamie mysz, po czym zapytał dzieci, jak spędziły dzień.
    - Było świetnie! - pisnęli naraz. - Byliśmy wilkami, o takimi groźnymi! - zawarczeli, udając wilki.
    - A nie przestraszyliście żadnego wojownika? - zapytał ojciec z czułością.
    - Tak! - pisnęła Postrzępionka, wtulając się w futro ojca. - Wszyscy się nas bali!
    Oboje rodziców się roześmiało, a kocięta nie wiedziały, z czego.
    - Idźcie jeszcze pobrykać - powiedziała po chwili ich matka. - Ja i tata musimy porozmawiać.
    Postrzępionka szybko zerwała się na równe łapki, pacnęła swojego brata i wybiegła ze żłobka, piszcząc, żeby ten ją gonił. Nie pobiegła jednak daleko, bo wpadła na Sójcze Skrzydło, starszą, płową kotkę.
    - Przepraszam babciu! - pisnęła Postrzępionka i pogalopowała dalej.
    Zaraz spostrzegła Wilczka i jego siostrę, Motylkę.
    - Łapcie ją! - pisnął do nich Ognik, doganiając siostrę.
    Postrzępionka usłyszała, jak dwoje kociaków dołącza do pościgu. Powoli zwiększała dystans między nimi, uciekając im, kiedy nagle potknęła się o kamień. Zrobiła parę fikołków, po czym upadła na ziemię. Poczuła pieczenie na prawej przedniej łapce. Pisnęła z bólu, przyglądając się jej. Miała starte futerko i skórę. Było to zwykłe otarcie, jednak bardzo ją bolało.
    - Co się stało, Postrzępionko? - pisnął Wilczek.
    - Moja łapka! - odparła kotka, pokazując im rankę.
    - O nie! - zaniepokoił się Ognik. - A co jeśli od tego umrzesz?!
    I cała czwórka kociaków wpadła w panikę. Dla przechodzących wojowników wyglądało to co najmniej zabawnie, jednak Postrzępionka już żegnała się z bratem i przyjaciółmi.
    - To był zaszczyt, mogąc spędzić z wami moje ostatnie chwile krótkiego życia - powiedziała przejęta.
    - Co tu się dzieje? - za ich plecami rozległ się ochrypły głos Żabiego Skrzeku, klanowego medyka.
    - Ja umieram! - jęknęła Postrzępionka, pokazując mu ranę na łapce.
    Żabi Skrzek był marudnym, wiecznie nadąsanym kotem, jednak teraz się roześmiał.
    - Poważna rana, jak u prawdziwego wojownika! Chodź, opatrzę ci ją - mruknął, nadal rechocząc.
    Postrzępionka rzuciła ostatnie spojrzenie przyjaciołom i bratu, po czym weszła do legowiska medyka. Była to jaskinia w pękniętej skale. Postrzępionkę odrzucił smród różnych ziół.
    - Chodź. Przyzwyczaisz się - mruknął medyk.
    Koteczka zawahała się, po czym pokuśtykała do środka.
    - Usiądź tutaj - kocur pokazał jej legowisko dla rannych.
    Postrzępionka z zaciekawieniem patrzyła, jak medyk miesza różne zioła. Skąd wiedział, które to które? Dla kotki było to jak czarna magia. W końcu medyk nałożył przeżutą papkę na jej łapę i owinął wszystko pajęczyną.
    - No, i po wszystkim. Byłaś dzielna jak prawdziwy wojownik, Postrzępionko - pochwalił ją medyk.
    Kotka poczuła, jak rozpiera ją duma. Wyprężyła malutkie ciało, dumnie patrząc na Żabi Skrzek.
    - Teraz przez jakiś czas tak nie brykaj, by rana się zagoiła. Jutro w południe do mnie przyjdź, dobrze?
    Jednak Postrzępionka już go nie słuchała. Pobiegła do czekających przyjaciół i brata. Pokazała im zabandażowaną łapkę.
    - Żabi Skrzek powiedział, że byłam dzielna jak wojownik! - pochwaliła im się.
    - Wow! Naprawdę? - nie mogła w to uwierzyć Motylka, najmniejsza z nich wszystkich.
    - Tak! Ale teraz nie mogę z wami biegać... - Postrzępionka nagle posmutniała.
    - Nie martw się! Nie będziemy bez ciebie nic robili! Obiecujemy - pisnął Ognik, tuląc większą od siebie siostrę.
    - Chodźmy już do żłobka. Pokażesz swojej mamie wojenną ranę! - powiedział Wilczek.
    - Tak! - wszyscy pisnęli jednocześnie i poszli do żłobka.
    - Postrzępionko! Co ci się stało? - zmartwiła się Wiewiórcze Futro, widząc pajęczynę na łapce swojej córki.
    - Zostałam ranna w pościgu! Myślałam, że umrę, ale wtedy przyszedł Żabi Skrzek i mnie uratował! Powiedział, że byłam dzielna jak prawdziwy wojownik! - potok słów wylał się z pyszczka koteczki, aż zabrakło jej powietrza w płucach.
Borsuczy Ogon się zaśmiał.
    - Moja mała wojowniczka... - przytulił Postrzępionkę i Ognika.
    W końcu się ściemniło, a wtedy cała rodzina poszła spać, wtulona w siebie. W ostatniej chwili przytomności Postrzępionka pomyślała, że lepszego życia nie mogła wylosować.

Wojownicy: Klątwa Postrzępionej KityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz