12. Koncert

36 7 3
                                    

Był dzień koncertu, którym chyba każdy z przyjaciół się ekscytował. To miał być pierwszy raz jak usłyszą zespól Williama no żywo. George z rana obudził budzik, by ten nie zaspał na wschód słońca. Ubrał pierwszy lepsze dresy z szafy, po czym poszedł do kuchni i ku jego zdziwieniu, plątał się tam jego przyjaciel. Teoretycznie nie powinno go to dziwić, bo razem mieszkali, ale William o takich godzinach nigdy nie wstawał. Był typem osoby która śpi do nawet 11.

-Obudziłem cię?- spytał uśmiechając sie niezręcznie i przegryzając jabłko. 

-Nie, miałem wychodząc na wschód, czemu nie śpisz?

-Stresuje sie koncertem i nie mogłem zmrużyć oka.- odparł siadając na blacie. 

-Nic nie spałeś? Będziesz wykończony!

-Spałem 4 godziny, najwyżej pójdę się później położyć.- odparł na co George kiwnął głową.

-To skoro nie śpisz, nie chcesz iść ze mną? Jeszcze nigdy nie poszedłeś ze mną na te wschody, a chodzę na nie odkąd tu przyjechałem.

-W sumie i tak nie mam co robić, a przynajmniej przestanę myśleć o koncercie.- wzruszył ramionami, po czym wyszli z domu, zamykając drzwi na klucz.

To miejsce było tak wiele razy odwiedzany przez George, że wydawałoby się nudne. Lecz chłopak nie chciał szukać czegoś innego, to wydawało mu sie jedyne w swoim rodzaju. Szli dużo rozmawiając, szczególnie mówił William, który opowiadał my repertuar, który wybrał na dzisiejszy koncert. 

Ten krótki spacer na wzgórze był przyjemny, a gdy byli prawie na miejscy, Will zaczął się rozglądać podziwiając to miejsce. Było tu wiele kwiatów i nie do końca wiedział którędy przejść by ich nie udeptać. George jednak widząc jego zakłopotanie, wyminął go i idąc przed nim pokazał mu ścieżkę. 

Usiedli na trawie i tak wspólnie oglądali wschodzące słońce. 

-Faktycznie tu ładnie, masz tu tylko jedną dróżkę która tu prowadzi- zaśmiał się William

-W sumie to nie jedną, Karl przychodzi od drugiej strony na zachody, więc jest jeszcze jedna po drugiej stronie- odparł brunet.

-To jak się spotkałeś z Jacobsem, skoro chodzisz na wschody, a on zachody?

-Był umówiony z Nickiem, więc przyszedł rano zamiast wieczorem- odparł George, po czym usłyszał kroki i znajomy głos. No tak przecież dziś tez Karl nie dałby rady iść na zachód przez imprezę. 

Karl przywitał sie z przyjaciółmi, siadając obok nich, po czym oglądali już w ciszy wschodzące słońce.  Siedzieli tak jeszcze chwile, gdy Karl postanowił się odezwać zaczynając temat imprezy. Rozmawiali tak naprawdę długo, gdy William zaczął ziewać. George wtedy stwierdził, że wrócą już do domu, by brunet mógł się wyspać na koncert. 


*****

-Ale było świetnie! Nie sądziłem, że jesteście aż tak dobrzy! Impreza u was w mieszkaniu?- spytał uśmiechnięty Nick, obejmując Karla ręką. 

-Chyba niestety tak- odparł George. Miał nie najlepszy humor, co prawda mu również podobał się występ, ale czuł się osaczony za dużą ilością ludzi. Jeszcze wczoraj myślał, że nie będzie t problemem, lecz teraz miał jedynie ochotę trochę odetchnąć. Wizja imprezy wcale go nie cieszyła, szczególnie, że nie miał ochoty się bawić w momencie gdy jego tata jest w szpitalu. Szukał wzorkiem Claya, aby się na chwile wyrwać, lecz ten szedł już z Nickiem z uśmiechem na twarzy, więc George nie chciał mu przeszkadzać. Szedł więc lekko z tyłu, rozmyślając o swoim tacie, gdy ujrzał w oddali chłopaka, który biegnie w ich stronę. 

Remember me? - DreamNotFound / DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz