Nie wiem jak długo siedziałam w garderobie, ponieważ totalnie straciłam poczucie czasu przez ciągłe myślenie o tym, co stało się przed chwilą. Mój pełen alkoholu mózg podpowiadał mi różne scenariusze tego, co wydarzyłoby się gdyby nie Sky i każdy z nich przypadł mi do gustu.
Powoli zeszłam na dół zastając tylko bałagan, więc nie zastanawiając się dłużej złapałam kurtkę, którą na szczęście wzięłam ze sobą i ruszyłam w kierunku domu, który jak się okazało nie był tak blisko jak mi się wydawało.
-Gdzieś Ty do cholery była?- zamarłam słysząc głos taty, który poderwał się z kanapy i szedł w moim kierunku z miną, która nie oznaczała nic dobrego.
-U Michaela, mówiłam Ci- powiedziałam najspokojniej jak tylko potrafiłam.
-Miałaś być najpóźniej o 1 w pokoju, a która jest?- krzyknął wskazując na zegarek.
-3:42- wyszeptałam.
-Idź spać, porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz.
Normalnie bym się z nim kłóciła, ale wiedziałam, że teraz to nie ma sensu, ponieważ po pierwsze faktycznie się spóźniłam, po drugie byłam trochę wstawiona, a po trzecie nie miałam na to siły, więc skinęłam głową nie mając nawet odwagi spojrzeć na niego i ruszyłam do pokoju. Rzuciłam kurtkę w kąt pokoju i rzuciłam się na łóżko nie przejmując się zbytnio niezmytym makijażem lub tym że mam na sobie ubrania Mikego. Moje myśli ponownie wróciły do momentu, w którym Luke atakował moją szyję i to było takie cholernie dobre, że pozwoliłabym mu robić to cały czas.
-Susan, wstawaj!- przetarłam zaspane oczy i po chyba setnym wołaniu ojca zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki.
Napuściłam wody do wanny w międzyczasie zmywając resztki makijażu z mojej twarzy. Ciepła woda zadziałała zbawiennie na moje ciało, więc po długiej kąpieli byłam całkowicie zrelaksowana.
Dzisiaj była sobota i nigdzie nie wychodziłam, więc ubrałam na siebie zwykłą czarną bluzę oraz czarne leginsy i zeszłam na dół zastając tatę czytającego gazetę.
-Cześć- mruknęłam wymijając go i nalewając sobie mleka do szklanki.
-No dzień dobry, chyba musimy porozmawiać- wskazał palcem na krzesło tym samym dając mi znać abym usiadła, co też uczyniłam.-Zawiodłem się na Tobie Susan, obiecałaś, że będziesz w domu o 1, a Ty nie dość, że nie wróciłaś na czas to nawet łaskawie nie odbierałaś moich telefonów, a ja siedziałem tu i się martwiłem! pamiętasz, co zawsze Ci powtarzałem "Nigdy nie składaj...
-Obietnic, których nie potrafisz dotrzymać, tak pamiętam- dodałam spuszczając wzrok.
Czułam się naprawdę źle z tym, że zachowałam się tak nieodpowiedzialnie, ponieważ sama pamiętam jak czekałam na wiadomość od mamy, która wyszła tylko do sklepu i która miała zaraz wrócić. Pamiętam to nieznośne uczucie, gdy mijały godziny, a jej nadal nie było, ten strach, który paraliżował moje ciało z minuty na minutę coraz bardziej i wiem, że tato też czuł to samo zarówno rok temu jak i wczoraj w nocy.
-Przepraszam- spojrzałam na niego i nie pytając o pozwolenie wtuliłam się w jego ciało -Bardzo, bardzo przepraszam.
-I tak nie unikniesz szlabanu, dwa tygodnie masz wyjęte z życiorysu- zaśmiał się odsuwając się lekko ode mnie -Jadę teraz do pracy, a Ty ogarnij dom i nakarm pana kota i zero wychodzenia z domu- przewróciłam oczami i wyciągnęłam z lodówki karmę dla kota, wsypując ją do miski.
Sprzątanie nie zajęło mi dużo czasu, więc po 2 godzinach byłam całkowicie wolna i totalnie znudzona. To dziwne, że odkąd poznałam Ash'a, Calum'a, Michael'a, Luke'a i Hanna'h nie lubiłam w ogóle spędzać czasu sama. Włączyłam laptopa przeglądając różne strony, a następnie włączyłam swój ulubiony serial czyli "The originals", jednak w połowie odcinka przerwał mi dźwięk wiadomości.
CZYTASZ
Rebellious Teenager
FanfictionSusan jest 18 letnią córką zagorzałego rockman'a Billiego. Rok po śmierci mamy wyprowadza się wraz z ojcem do Seattle, miasta rocka i grung'u. Tam właśnie poznaje Luka Hemmings'a oraz jego przyjaciół. (To nie jest kolejna opowieść o niebezpiecznym...