chapter XIX

24 3 0
                                    

Minęły kolejne dwa tygodnie, które spowodowały duże zmiany w Seattle,a bardzo małe w moim życiu - norma.

Właśnie dzisiaj zaczęła się kalendarzowa wiosna, która przyznam zaskoczyła mnie swoją punktualnością. Seattle w końcu nabiera barw, zza chmur przedostaje  się słońce dzięki czemu w końcu cały śnieg stopnieje i bez problemu będzie można chodzić w trampkach nie martwiąc się przemoczonymi i przemarzniętymi stopami. No chyba, że zacznie padać...

Od: James
Wstawaj, piękna! :*

Uśmiechnęłam się do telefonu czytając sms od James'a, który od naszego ponownego "zejścia" starał się o mnie niesamowicie, co przyznam było całkiem miłe w końcu, która dziewczyna nie chce być  adorowana przez chłopaka?

Do: James
Wstaję i mam nadzieję, że Twój tyłek siedzi właśnie w sali 420 słuchając tego, co mówi pan Shneider.

Od:James
Wiem więcej na temat zaspokajania kobiet niż on. Zresztą po wczoraj możesz to potwierdzić ;)

Moje policzki od razu po przeczytaniu tej wiadomości i przypomnieniu sobie wczorajszego wieczoru przybrały ciemniejszy kolor. Oczywiście nie uprawialiśmy seksu chociaż gdyby nie fakt, że zapomniał o prezerwatywach to zapewne dzisiaj nie mogłabym chodzić (if you know what i'm mean).

Do James:
GŁUPEK! :D

Rzuciłam telefon na łóżko kręcąc ze śmiechem głową i ruszyłam w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszy dzień. W końcu zdecydowałam się na czarne rajstopy, krótkie czarne spodenki, koszulkę ramones, oraz creepersy. Następnie podeszłam do lustra robiąc mój standardowy makijaż i gotowa do szkoły zeszłam na dół zastając ojca przeglądającego jakieś papiery.

-Witaj staruszku- krzyknęłam jednak ojciec uniósł tylko dłoń nawet nie odrywając wzroku od sterty papierków.

Wzruszyłam ramionami i minęłam go wyciągając mleko i płatki. Usiadłam na wysepce z miską w lewej ręce i telefonem w prawej snapując ze znajomymi.

-Stało się coś?- zapytałam taty gdy nakrzyczał na pana kota tylko dlatego, że usiadł na jego kolanach.

-Co? Nie...Po prostu organizuję festiwal i kilka dzieciaków błagało mnie bym załatwił im występ i teraz zrezygnowali! Rozumiesz to?! Kilka dni przed koncertem. Banda nieodpowiedzialnych bachorów- warknął rzucając kartkami o stół.

-Hmm, a co powiesz o 5 second of summer?- zapytałam pełna nadziei.

-Przecież tam jest Luke?- uniosłam brew wyraźnie zdezorientowana.

-No i co z tego?- zapytałam nie wiedząc do czego zmierza tato.

-No jak to co? Dobrze pamiętam jak przez niego płakałaś i nie pozwolę by to się powtórzyło- oznajmił poważnym tonem.

-Jezu tato to nic takiego, poza tym ja mam James'a, a on Sky i dziecko w drodze- warknęłam ubierając plecak i powoli kierując się do wyjścia.

-Zaczekaj- syknęłam, zatrzymując się w pół kroku i zaciskając szczękę ze złości.

-Podejdź tu coś Ci powiem, no już już- westchnęłam przewracając oczami na samą myśl o kolejnej pogadance ojca, jednak jak przystało na dobrą córkę odsunęłam krzesło i usiadłam obok niego.

-Co jest tak ważnego, co musisz mi powiedzieć?- zapytałam.

-Wiesz Sue, kiedyś spotykałem się z pewną Alison i wydawało mi się wtedy, że już do końca życia będziemy razem. I wiesz co? Właśnie wtedy spotkałem Twoją mamę. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Stała pod sceną zagłuszając swoim krzykiem wokalistę Alice the chains. Miała na sobie czarne jeansy, zielony sweter i właśnie tą skórzaną kurtkę, którą masz na sobie- spojrzałam na kawałek materiału, który spoczywał na moim ciele i właśnie wtedy przypomniało mi się jak mama dawała mi tę kurtkę mówiąc, że przynosi szczęście.

Rebellious TeenagerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz