chapter XI

27 3 0
                                    

Luke POV

Spojrzałem na Huxley'a, który obejmując w talii Su posłał mi zwycięski uśmiech, który miałem ochotę "zdjąć" z jego mordy. To nie tak, że jestem zazdrosny o Susan, przecież mam dziewczynę, jednak martwię się o nią, bo znam James'a już na tyle długo by wiedzieć, że nie jest to odpowiedni chłopak dla brunetki. Poza tym to moja przyjaciółka i moim obowiązkiem jest ją chronić. 

-Stary, chodź- głos Cal'a wyrwał mnie z przemyśleń. Chwyciłem w dłoń koszulę i ruszyłem do samochodu Ash'a. 

-Nie żebym coś mówił, ale jest środek zimy, a Ty idioto jesteś w samej tank-topie- spojrzałem na zdziwione miny wszystkich, ale tylko wzruszyłem ramionami wracając do gry w "fruit ninja".

 Szczerze nawet nie zauważyłem śniegu na zewnątrz. Na koncercie daliśmy niezłego czadu. To całe bieganie po scenie, śpiewanie, granie dało mi nieźle w kość jednak strasznie mi się podobało i zdecydowanie chciałbym to powtórzyć.

-Su z nami nie jedzie?- wzrok Michaela padł na mnie, więc oderwałem się od telefonu.

-Jedzie z Huxley'em- skrzywiłem się na samą myśl o tym gościu jednak nie dałem nic po sobie poznać.

Na zewnątrz było jakieś 2 stopnie, więc stwierdziliśmy, że najlepszym miejscem do imprezowania będzie garaż Irwina, w którym zawsze odbywały się próby naszego zespołu. Nie było to duże pomieszczenie jednak wystarczające dla naszej paczki. Z początku była to totalna graciarnia jednak wszyscy razem dołożyliśmy starań i oprócz sprzętów potrzebnych do prób mieliśmy tam sofę, lodówkę, kilka jakiś starych mebli, które przyniósł Cal, projektor do wyświetlania filmów, oraz inne duperele. Ściany były koloru czerwonego jednak i tak wszystkie były obklejone plakatami różnych zespołów, oraz naszymi zdjęciami. 

-Ten pajac wozi się jednym z nowszych modeli audi, ciekawe skąd ma na to kasę- spojrzałem na Michaela z politowaniem.

-Ciekawe skąd może mieć kasę 19-letni typ całe życie mieszkający u babci- przewróciłem oczami i wyszedłem z samochodu zostawiając w nim Mikiego, który chyba naprawdę jeszcze nie zaczaił o co chodzi. 

W garażu czekała już na nas Sky, która rzuciła się na mnie jak tylko wszedłem do środka.

-Świetny koncert, kochanie - poczułem jak jej usta odbijają się na moim policzku. -Zdecydowanie zasłużyłeś na prezent- spojrzałem na nią wyraźnie zdziwiony. 

-Jaki prezent?- zapytałem.

-Dowiesz się dzisiaj w nocy- na moich ustach pojawił się ogromny banan no bo halo, który gość nie chciałby dobrego seksu. -Oczywiście pod warunkiem, że to dla mnie napisałeś te piosenki- no tak, zawsze musi być jakiś haczyk.

-No jasne, że dla Ciebie- odpowiedziałem i tak, wiem jestem kłamcą, idiotą i tak dalej, ale co miałem jej powiedzieć? "Wybacz, ale nie jestem w Tobie zakochany na tyle by pisać o tym piosenki"? No chyba nie...

Nasze imprezy nigdy nie wyglądały tak jak u innych. Nie było na nich całej szkoły, ani głośnej klubowej muzyki, ani tym bardziej tańców. Przeważnie siadaliśmy gdzie się dało i gadaliśmy o wszystkim i o niczym, słuchając różnych starych piosenek i wypijając hektolitry piwa, co było totalnie zajebiste. 

-To co robimy? może zagramy w" prawda czy wyzwanie"?- spojrzałem na lekko wstawioną Hann, która upiła ostatni łyk piwa. 

Pustą butelkę położyła na środku podłogi i lekko nią zakręciła. Na początku wypadł Calum, który po wybraniu wyzwania musiał tylko w bokserkach zrobić dwa okrążenia wokół domu, co oczywiście zrobił. Następnie kilka razy trafiło na Hann, Sky i Ash'a, którzy oczywiście wzięli prawdę. 

-Noo, proszę nasza grzeczna Susan- spojrzałem na Sky, która jakby miała pioruny w oczach to zabiła by w niecałą sekundę brunetkę.-Prawda czy wyzwanie?

-Prawda

-Zaraz sprawdzimy czy jesteś taka grzeczna. Z iloma chłopakami się pieprzyłaś?- odetchnąłem z ulgą, ponieważ takie pytanie nie jest niczym złym i szczerze powiedziawszy po Sky spodziewałem się czegoś mocniejszego.

-Um, ja... Jeszcze nigdy tego nie- o mało nie zakrztusiłem się piwem słysząc słowa padające z ust Su.

-Jesteś dziewicą?- to pytanie wyszło z moich ust szybciej niż mogłem je przeanalizować.

-Pff, spójrzcie na nią chyba nikogo to nie dziwi fakt, że jest dziewicą - spojrzałem na Sky, która najwidoczniej świetnie się bawiła kosztem Susan. 

Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale miałem ochotę wygarnąć jej wszystko to co o niej myślałem jednak brunetka nie dała mi dojść do słowa.

-Skarbie, noszę vansy czystsze niż Twoja cipka.

Zaśmiałem się słysząc tą  ripostę i muszę przyznać, że Armstrong ma cięty język, co mi się w niej podoba. 

~*~

Oczywiście obrażona na cały świat Sky mimo moich próśb wróciła do domu, co nie do końca mi przeszkadzało. Po godzinnej przerwie i już totalnie pijani wznowiliśmy grę w butelkę. Tym razem była moja kolej kręcenia i ku mojemu zaskoczeniu wypadła Su.

-Co wybierasz?

-Wyzwanie- przez chwilę myślałem nad zadaniem dla niej. Nasze spojrzenia się spotkały i zauważyłem jak przerzuca swoje długie włosy tym samym odsłaniając swoją szyję, która aż się prosiła o to by ją naznaczyć. Przełknąłem głośno ślinę i wziąłem się w garść dając jej wyzwanie.

-Pocałuj kogoś z kim chciałabyś być - nawet przez ułamek sekundy nie oderwaliśmy od siebie wzroku, powoli zbliżała się do mnie jednak w ostatniej chwili złapała za koszulkę James'a i wpiła się w jego usta tak jakby miało to jej uratować życie. 

Ich pocałunek z sekundy na sekundę przybierał na sile, a dłoń Huxley'a znalazła sobie miejsce na tyłku brunetki, co doprowadzało mnie do szału.

-Uspokój się - usłyszałem głos Mikego, który podał mi kolejne piwo. 

Zaraz po całym tym przedstawieniu James wyszedł na zewnątrz, a my z racji tego, że było dopiero po 23 i nikomu nie chciało się wracać do domu postanowiliśmy obejrzeć "Divergent".

-Idę za potrzebą - powiedziałem, zakładając kurtkę i wychodząc na zewnątrz. -O kurwa- spojrzałem na Huxley'a i przez chwilę myślałem, że jest trupem. Jego twarz była sina, więc nie zastanawiając się ani chwili sprawdziłem puls.

-Twoja miłość wybrała mnie, a Ty i tak chciałeś mi pomóc, szlachetnie nie powiem- śmiech tego pajaca wkurwił mnie na tyle, że nie wytrzymałem i strzeliłem mu w mordę.

- Odpieprz się od Susan, rozumiesz?- syknąłem podnosząc go za koszulkę.

-Zostawić taką nietkniętą sztukę? Już sobie wyobrażam jak jest ciasna- ponownie moja pięść zderzyła się z jego mordą i gdyby nie to że słyszałem głos Calum'a to nie wiem czy Huxley skończyłby w jednym kawałku.

-Tknij ją to przysięgam, że będziesz żałował swojego istnienia bardziej niż Twoi starzy kiedy się urodziłeś. - odsunąłem się od bruneta, który nie miał nawet siły podnieść się z ziemi i ruszyłem przed siebie. 


Rebellious TeenagerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz