Rozdział 1

95 2 0
                                    


Dzisiejszy poranek nie zdziwił mnie za bardzo, budzik zadzwonił o godzinie szóstej jak każdego poranka w tygodniu szkolnym, dzisiejsza niechęć do wstawania z wygodnego ciepłego łóżka była jeszcze większa niż zazwyczaj. Jestem w szkole już dwa tygodnie ale dalej czuje niechęć do tego miejsca.

Pokonałam rozstanie z ciepłą kołdrą i zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie które miałam nadzieje że już na mnie czeka, było dość inaczej bo w domu panowała cisza co rzadko się zdarza przy moich młodszych siostrach. W domu nie było nikogo co mnie trochę zdziwiło.

Zrobiłam sobie śniadanie i zadzwoniłam do mojej matki, nie odebrała ode mnie telefonu, postanowiłam wiec zadzwonić z telefonu domowego ale tez nie raczyła odebrać, nic nowego, nigdy nie odbiera ode mnie, ciekawe czy jakbym umierała to by wyczuła moment żeby odebrać czy dała mi zginąć? Pytanie niby retoryczne ale myśle ze to drugie.

Wychodząc z domu natrafiłam na gosposię, pani Maria, bo tak miała na imię, niosła coś w ręku i uśmiechała się na mój widok.

-Dzień dobry Proszę Pani - skierowałam do kobiety z uśmiechem

- Witaj młoda damo, w skrzynce na listy było pełno kopert - pokazała mi to co trzymała w ręce, ku mojemu zdziwieniu było tam chyba dziesięć listów - proszę te są dla ciebie a teraz leć do szkoły bo się spóźnisz - uśmiechnęła się i podała mi trzy koperty
- do zobaczenia potem! - wzięłam od niej listy i szybkim krokiem machając do kobiety wyszłam z podwórka.

Dzisiaj niestety musiałam udać się do szkoły na piechotę, moja matka podejrzewam ze była w pracy, jej facet Matt pewnie tez a jego syn jeszcze się nie pojawił w domu odkąd się wprowadziliśmy - będzie jakieś trzy miesiące - dziwne bo codziennie widywałam go w szkole i często się ze mną witał.

Minęło 30 minut i byłam przed budynkiem szkoły.

Czeeeść - usłyszałam z daleka, trochę mnie to przeraziło zwłaszcza ze nie mam w tej szkole znajomych z racji że jestem tu nowa - ty pewnie jesteś Sara?

- Tak, a ty too... - przeciągnęłam koniec ze zdziwieniem

- Wybacz, jestem Monica, twój brat poprosił mnie żebym wkręciła cię do cheerleaderek - uśmiechnęła się skromnie, podejrzewam ze zauważyła moje zmieszanie na twarzy

- Emm brat? - zapytałam dosyć zdziwiona i zmieszana

- No wydawało mi się ze jesteście rodzeństwem

- A-Ale z kim, poczekaj bo naprawdę się zgubiłam - nie rozumiałam za chuja o co jej chodzi i o kim ona mówiła 

- No z nim - wskazała palcem na chłopaka przy czarnym mustangu, to był syn Matt'a - Max wyglądał mi na twojego brata przez to jak się witacie i pytacie o drobnostki takie jak czy drugie jadło dzisiaj śniadanie - to prawda, nie raz pytałam czy zjadł śniadanie a on mnie drugiego dnia i tak na przemian

- Nie, Max nie jest moim bratem

- Aha wybacz nie chciałam - rzuciła zaniepokojona

- Nie No co ty nic nie nie stało - odparłam
Skierowaliśmy się w stronę Maxa który stał z kolegą przy samochodzie

- Hej, co tak późno dzisiaj, wydawało mi się ze zaczęłaś lekcje godzinę temu - rzucił w moją stronę Max

- Hej, Umm, ja? No więc ja ten, No... - nie wiedziałam co odpowiedzieć bo faktycznie zaczęłam lekcje już godzinę temu  i spojrzałam na niego uśmiechając się z zakłopotaniem - No bo wiesz, nie miał mnie kto podwieźć

- Co? Jak to? - widziałam jak się ze mnie śmiał, śmiał się z mojego zakłopotania z odpowiedzią, jak tak w ogóle można? - A twoja matka?

- No cóż, nie było jej

- A mój ojciec? - zauważyłam zakłopotanie w oczach Monici i kolegi którego imienia nie znałam - tez go nie było?

- Tak, a gosposia nie ma auta - zaśmiałam się

- Sory że przerywamy ale idziemy już do szkoły, widzimy się potem Sara - rzuciła Monica i skierowała się razem z nieznajomym chłopakiem w stronę szkoły

Nie nie nie, nie chce zostawać z nim sama.

Stwierdziłam że spytam o jedna istotna rzecz.

- Ej a mogę o coś spytać?

- Jasne  - uśmiechnął się

- Gdzie teraz mieszkasz? - zapytałam delikatnym tonem

- Umm ja.. - zauważyłam ze nie chętnie chciał to powiedzieć - ja... mieszkam u babci... - powiedział niechętnie i popatrzył na mnie przelotnie odwracając wzrok

- Dlaczego nie wrócisz do domu? Przecież nadal jest miejsce w twoim pokoju, nikt go nie zajął. - nadal nie bardzo chciał na mnie spojrzeć co mnie zdziwiło

- Nie wiem, przed waszym przyjazdem pokłóciłem się z ojcem bo nic wcześniej nie wiedziałem, bardzo mnie to zdenerwowało że coś przede mną ukrywa i nie wytrzymałem - nadal unikał kontaktu wzrokowego z moją osobą - nie wytrzymałem z nerwów,  zabrałem rzeczy trzasnąłem drzwiami i wyszedłem z domu... - dopiero gdy skończył popatrzył się w moją stronę, był zmieszany co było dziwnie urocze na jego twarzy

- Proponuje ci możliwość - uśmiechnęłam się

- Jaką?

- Po lekcjach odwieziesz mnie do domu i zostaniesz na kolacje, jeżeli nadal będzie źle między wami okej nie musisz zostawać... - na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech - jeżeli będzie dobrze zostaniesz w domu, zgoda?

- Niech ci będzie, 14:00 widzę cię koło samochodu - kątem oka zauważyłam jak się uśmiecha i poszłam do szkoły

Lekcje były naprawdę nudne, po pierwszej godzinie miałam ochotę stamtąd pójść ale wiedziałam ze nie odbiłoby to się dobrze na mnie w domu. Na każdej lekcji przyglądałam się klasom na boisku, na jednej lekcji widziałam Maxa klasę a na innej drużynę cheerleaderek. W końcu nastała godzina 14:00 czyli koniec tej męki. Po wyjściu ze szkoły zauważyłam odrazu Maxa który czeka na mnie przy samochodzie i skierowałam się w jego stronę.

- No wreszcie, myślałem ze już się rozmyśliłaś - uśmiechnął się i wsiadł do samochodu

- Chciałbyś co? - również wsiadłam do samochodu

- Może trochę hahaha

Po jakich 10 minutach byliśmy już pod domem, widziałam zdenerwowanie na jego twarzy które próbował zamaskować ale i tak mu to nie wychodziło.

Tell me somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz