Rozdział 16

43 2 0
                                    

- Wyprowadzamy się stąd, idź się spakuj

Moje oczy momentalnie zaszły łzami i nie potrafiłam uspokoić myśli. Te słowa bardzo mnie zabolały, w momencie w którym moje życie się zajebiście układa ona znowu robi to samo, znowu rujnuje mi życie swoimi pieprzonymi humorkami. Daje słowo że jeśli wyjedziemy to głupia się opamięta i po miesiącu znowu będzie chciała do niego wracać.
W tamtym momencie byłam bezsilna, opadłam na kolana i zaczęłam płakać jak mała dziewczynka której ktoś zabrał ulubioną zabawkę albo głupiego lizaka. Odnalazłam się tutaj, mam przyjaciół i bardzo lubię tą szkołę, dużo bardziej niż tą w Santa Monica, mam Maxa przy sobie. Kurwa czemu ona musi to niszczyć.

- Nie marz się - usłyszałam kucającą koło mnie rodzicielkę - jutro o 4:30 rano mamy samolot - mówiła to z kompletną obojętnością i nawet nie przyjęła się tym ile łez uroniłam

- Idiotka! - krzyknęłam doniośle mimo braku sił - jesteś jebaną kretynką która mi wszystko niszczy!

- Hamuj język młoda damo, rozstaliśmy się Mattem i dużo się kłócimy to nie będziemy tu mieszkać, a ty nie masz nic do gadania - była oschła i obojętna 

- To sobie jedź! Ja zostaje tutaj! Nie zniszczysz mi życia kolejny raz! - byłam zła na moją matkę, wiedziałam że prędzej czy później przez to że spędza z nim dużo więcej czasu w końcu będzie miała go dosyć tak jak każdego idiotę z którym była od śmierci taty ale nie sądziłam że zdarzy się to tak szybko

- Zachowuj się, ty też jedziesz, jesteś moją córką

- Jestem dorosła! Zapomniałaś!? - poczułam kojący uścisk z tylu, Max objął mnie rękami w talii

- Ona zostaje - wtrącił się spokojnym tonem

- Ty nie masz gówniarzu nic do gadania! To moja córka i jedzie ze mną z powrotem do domu!

- Hamuj język w stronę mojego syna - wtrącił się nagle Matt który znalazł się momentalnie u mojego boku - a Sara może zostać jeśli tylko będzie chciała.

- Jedzie ze mną i koniec - matka nie dawała za wygraną

- Jeb się wiesz, co z ciebie za matka?! - krzyknęłam

Najszybciej jak mogłam jedna ręka chwyciłam dłoń Maxa a drugą klamkę od drzwi i wybiegłam z domu. Max odrazu wiedział o co mi chodzi i chyba podzielał moje czyny. Wzrok zdezorientowanej i zdenerwowanej a wręcz wkurwionej matki gdy objeżdżaliśmy był czymś czego brakowało mi od dłuższego czasu.

- Gdzie jedziemy? - zapytaj delikatnie Max

- Nie wiem ale nie wrócę tam póki ona tam przebywa

- Rozumiem - w tym momencie zadzwonił telefon Maxa a na wyswietlaczu zaistniało zdjęcie Zack'a, rozmawiali chwile i Max się rozłączył - jedziemy do Zack'a dobra?

- Em dobrze - tak btw do tej pory nie otworzyłam prezentów a zapewne o to zapyta

Po kilkunastu minutach byliśmy już pod domem Zack'a, bardzo duży dom piętrowy, chyba trochę większy od naszego. Przed brama były ogromne betonowe lwy które dodawały bogactwa, w tej okolicy są tylko trzy domy z takimi lwami gdyż są cholernie drogie, u nas nawet tez się znalazły. 

- Wszystko gra? - zapytał Max gdy czekaliśmy aż Zack łaskawie otworzy nam drzwi wejściowe.

- A jak myślisz? - rzuciłam zirytowana pytaniem, kurwa oczywiście że nie gra, moja matka każe mi się pakować i wracać do domu.

- Jeśli chcesz pogadać to pamiętaj że zawsze jestem dobrze? - położył delikatnie rękę na moim policzku

- Dobrze...

Tell me somethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz