(Mała aktualizacja wczorajszego rozdziału. Nic poniżej się nie zmienia oprócz tego, co wam chcę właśnie przekazać. Wszystkie mecze, które się tu rozgrywają są zmyślone, na potrzeby książki, więc nie doszukujcie się w internecie tych meczy, bo ich tam nie ma, haha.
Więc jeszcze raz WSZYSTKO CO SIĘ ZNAJDUJE W TEJ KSIĄŻCE JEST ZMYŚLONE NA JEJ POTRZEBY, BO INACZEJ BY TA KSIĄŻKA NIE MIAŁA WIĘKSZEGO SENSU.)5 październik 2020 rok
Stres, stres i jeszcze raz stres. Z dzisiejszym dniem rozpoczyna się najważniejsza w moim życiu przygoda.
Nasz mecz rozpoczyna się o godzinie siedemnastej, ale przed nim mamy jeszcze trzy godzinny trening, więc już o trzynastej trzydzieści muszę być na stadionie.
Wstałyśmy z Olą wcześnie rano, by móc pójść wcześniej na śniadanie, żeby nie napotkać się na tłum ludzi znajdujących się na stołówce i żeby się nie spóźnić na trening.
Ja wzięłam sobie dziś owsiankę, a Ola naleśniki z dżemem truskawkowym. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku.-To już moje kolejne mistrzostwa, ale stres za każdym razem jest taki sam.- przerwała panującą ciszę.- Czuję jakbym miała zwrócić moje wszystkie posiłki sprzed miesiąca.- zaśmiała się z tego co powiedziała, ja zrobiłam to samo.
-Dlatego ja sobie zaparzyłam do termosu melisę.- śmiałam się, kręcąc kubkiem.
-Myślę, że nic ci to nie pomoże.- prychnęła nieco głośniej niż zwykle.- Żeby coś pomogło, to musiałabyś takich z pięć wypić.- dalej się śmiała.- Jak nie więcej.- powiedziała szybko i zabrała się za jedzenie swoich naleśników.
-Smacznego.- uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Smacznego.- odpowiedziała tym samym.Zjadłyśmy śniadanie, chwilę jeszcze posiedziałyśmy na stołówce rozmawiając o naszych taktykach i ogólnie o dzisiejszym meczu, po czym udałyśmy się do naszego pokoju. Poszłam do łazienki zrobić lekki makijaż, ubrałam czarne dresy z Nike, koszulkę z Nike, a na wierzch bluzę z reprezentacji. Zaraz po mnie zaczęła się ogarniać Ola, z którą razem udałyśmy się przed hotel, gdzie czekał już na nas nasz autokar.
Na miejsce jechaliśmy z piętnaście minut, gdyż były straszne korki. Przed stadionem czekała już na nas masa dziennikarzy i fotografów, spotykaliśmy ich na każdym naszym kroku. Robili nam zdjęcia jak wychodzimy, kamerowali i zadawali pytania, na niektóre z nich odpowiedzieliśmy bardzo szybko i skrótowo. Dotarliśmy już do naszej szatni. Dziś gramy z Holandią, którzy też są naprawdę dobrzy, jeśli chodzi o siatkówkę.
Humory każdemu dopisywały z samego rana, mimo że większość się stresowała, tak jak na przykład ja, czy Ola.
Rozpoczęliśmy trening od rozgrzewki, przeszliśmy do odbić górą, dołem, serwy, bloki, ataki, a na sam koniec szybki meczyk, by powtórzyć wszystko podczas gry.
Po treningu już nie było czasu, by wracać do hotelu w celu odświeżenia się, więc na nasze szczęście arena była niedawno cała odremontowana, co wiązało się z tym, że w każdej szatni były prysznice. Każda z nas poszła z nich skorzystać.
Do meczu zostało półtorej godziny. Stres z każdą minutą wzrastał coraz bardziej. Widziałam bardzo zdenerwowaną Zuzię, która chodziła po całej szatni w te i z powrotem. Trener mówił nam o naszych taktykach, jak się mamy zachowywać i co robić.
Zbliżała się nasza godzina wyjścia. Wszyscy razem wyszliśmy z szatni i ustawiliśmy się przed wyjściem na boisko, zaraz przed szatnią usłyszałam głos, który bardzo dobrze znałam. Był to nijaki Pablo Gavira.-Ej, hej zaczekaj.- krzyknął do mnie zdyszany.
-Przebiegłeś właśnie maraton?- zaśmiałam się delikatnie, na co ten odpowiedział tym samym.
-Chciałem życzyć ci powodzenia.- uśmiechnął się do mnie lekko.
-Wygramy ten mecz, obiecuję.- przysięgłam kładąc rękę na sercu, na którym widniała flaga Polski. Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, odwzajemniłam uścisk.
-Biegnij do reszty.- oderwał się ode mnie.- Trzymam kciuki.- zacisnął mocno ręce pokazując mi ten znak.
CZYTASZ
Soccer player & Volleyball player. Pierwsza miłość sportowców. |Pablo Gavi
Ficțiune adolescențiValentina Fernández, to młoda i uzdolniona siatkarka. W młodym wieku wyprowadza się z rodzinnego kraju, w którym się urodziła i mieszkała, do siostry swojej matki, która mieszka w Warszawie. Rodzice dziewczyny zostają jednak w słonecznej Hiszpanii...