10

207 7 1
                                    

Jest aż tak źle....

Obudziliśmy się koło 12. Kilka osób spało u mnie na ziemi więc gdy się obudziłam poszliśmy zobaczyć co u Pabla. On też już nie spał. Pokazał nogę, a jego kostka była cała spuchnięta.

-Gavira ty kretynie! Jak mogłeś skoczyć z tego jebanego murku... - powiedziałam łapiąc się za głowe.
- pijany byłem okej?
-NIE nie okej bo jesteś piłkarzem który ma trenować do mistrzostw ŚWIATA a masz skręconą, jak nie złamaną kostkę i być może mój wujek mnie wydziedziczy bo miałam was
pilnować. NIE JEST OKEJ.
-spokojnie, pojedziemy do szpitala i wyleczymy go zanim wróci twój wujek. -powiedziała Amelia.
-ale jeśli będzie miał gips to na co najmniej miesiąc. -powiedziałam załamana.
-może ona jest tylko skręcona i założą mi tylko jakąś elastyczną opaskę. -powiedział Pablo.
-mam taką nadzieję...

Koło 16 wszyscy się zebrali do swojego wynajętego mieszkania. Mateo gdzieś pojechał, młodsi bracia robili coś na górze, więc niestety mi przypadło jechać z Pablem do szpitala. Super.

Wsiadłam do samochodu jako kierowca bo mogłam już prowadzić. Podczas drogi cały czas zrzędził jak go ta noga boli.... Matko no ile można.
- Gavira błagam cię uspokój się bo zaraz cię wysadzę z tego auta. -powiedziałam zdenerwowana.
-nie zrobiłabyś tego... - powiedział jakby rzucał mi wyzwanie.

Zatrzymałam się na środku drogi patrząc na niego z uniesioną jedną brwią i rozbawionym uśmiechem. Auta mnie wyprzedziły, aż dziwne że nie trąbiły.
-Ja bym nie zrobiła? -zapytałam śmiejąc się.
-matko jedyna jedź już bo zaraz cię strąbią. -powiedział wybuchając śmiechem. -jesteś nienormalna...

Jechaliśmy mniej ruchliwą drogą. Chciałam zmienić bieg przy czym zgasł mi samochód.
-Nosz kurwa.... - powiedziałam zdenerwowana po Polsku na co brunet wybuchnął śmiechem.
-widać, że Polka... -zażartował kręcąc głową.

Chciałam znowu odpalić to auto ale znowu zgasło.
-no co jest...
-daj mi to Hernandéz... - Gavira przekręcił kluczyk po czym auto odpaliło.
Popatrzył na mnie kpiącym spojrzeniem i widziałam że miał coś mówić ale mu przerwałam.
-Nawet nic nie mów - zaśmiałam się na co uśmiechnięty wywrócił oczami.

Dojechaliśmy na miejsce miałam już wysiadać gdy on mnie zatrzymał.
-czekaj wiesz ile tam będzie ludzi? -zapytał.
-no i co z tego? Boisz się? -popatrzyłam na niego kpiąco.
-nie zapomniałaś czasem, że jestem tak jakby trochę znanym piłkarzem i jak wyjdziemy to zaczną nam robić zdjęcia i błagać o autografy? -powiedział.
-nie schlebiaj sobie dobrze? -zażartowałam na co sam się uśmiechnął. -no ale to jak chcesz to niby zrobić?
-trzymaj. - brunet podał mi czapkę z daszkiem i okulary abym je ubrała.
-żartujesz sobie? A nie wystarczy że tylko ty będziesz to miał? Mnie przecież nie znają.
-nie będę sam wyglądał jak debil. Ubieraj. -powiedział na co wywróciłam oczami.

Wysiedliśmy z auta i wyglądając jak totalni idioci ruszyliśmy w stronę wejścia. Przez to że kulał trochę nas spowalniał. Szłam z rękami w kieszeniach rozglądając się na około.
Weszliśmy do środka i większość ludzi spojrzało na nas dziwnym wzrokiem, ale zaraz odpuścili.
-udało się nie rozpoznali. -szepnął mi do ucha piłkarz na co posłałam mu lekki uśmiech.

Podeszliśmy do recepcji po czym bardzo miła Pani skierowała nas do wyznaczonej sali. Powiedziałam że poczekam na korytarzu, ale Pablo uparł się abym poszła z nim. Tak też zrobiłam.

-Dzień dobry co się stało? -zapytał lekarz. - może pan ściągnąć okulary i czapkę.
Gavi ściągnął okulary, popatrzył na mnie niepewnie po czym ściągnął też czapkę.
-czy Pan to... -zaczął lekarz.
-Tak, ale BARDZO Pana proszę o dyskrecję. NIKT nie może się dowiedzieć zgoda? Sprawa życia i śmierci.
-dobrze dobrze, ale będę mógł potem zdjęcie- zapytał zadowolony na co wywróciłam oczami i lekko się zaśmiałam. -a więc w czym problem?
-mógłby pan zobaczyć co z kostką? Wczoraj... Yy ten wykręciłem jakoś dziwnie... -powiedział piłkarz uśmiechając się do mnie dyskretnie.
-dość mocno... -dodałam śmiejąc się na co Pablo mnie lekko szturchnął.
-tak.. Widzę tutaj skręcenie, ale nic poważnego. -powiedział lekarz.
-za ile będzie mógł znowu grać? -zapytałam z wielką nadzieją lekarza.
-myślę, że za tydzień na spokojnie.. -odpowiedział.
-ufff jak dobrze. -odetchnęłam z ulgą.

Barcelona ~ GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz