12

191 8 2
                                    

Ubudziłam się następnego dnia z dziwnym uczuciem. Nie wiedziałam o co chodzi, wszystko było w porządku. Poranek zleciał jak każdy inny.

Około godziny 16 wpadli do nas Igor, Maja, Milena, Kamil i Karol. Potem dołączył jeszcze Pedri. Spokojnie sobie siedzieliśmy gdy nagle mnie olśniło. Już wiem o czym zapomniałam...
-Matko jedyna dziś jest czwartek?! -wykrzyczałam łapiąc się za głowe.
-tak a co? -zapytał zdziwiony Mateo.

Momentalnie wstałam z miejsca i podeszłam do telefony który leżał na komodzie obok kanapy na której siedzieliśmy i sprawdziłam godzinę.
16.04
-Przecież dziś wujek wraca!! Patrzcie jaki tu jest chlew. Pomóżcie mi sprzątać bo ma być koło 17 -powiedziałam przejęta.
-o kurwa... -skomentował Igor po czym zabrał się do sprzątania tak jak każdy.

Po około 40 minutach dom był ogarnięty.

Salon w naszym domu był położony obok kuchni tak, że było z niego widać co się w niej dzieje. Poszłam z Gavim po coś do jedzenia, gdy nagle do domu wszedł wujek. Staliśmy przy ladzie przesypując przekąski do naczyń gdy usłyszeliśmy:
-Wróciłem!!
Najpierw wszedł do salonu gdzie Mateo powiedział mu że mamy gości, o których jak się okazało wiedział bo sam pomagał chłopakom ogarnąć dla nich pobyt w Hiszpanii. Przywitał się ze wszystkimi po czym odwrócił się do nas przodem i uśmiechnął. W tym momencie zobaczyłam jak z salonu wszyscy pokazują nam na kostki. Po chwili zrozumiałam, że chodzi im o bandaż, który Gavira miał na swojej już prawie wyleczonej kostce. Właśnie dostałam zawału, ale nie pokazując nic wujkowi popchnęłam lekko Pabla w prawo za szafkę aby wujek nie widział jego nóg.
-kurwa ściągnij bandaż kretynie. -szepnęłam dalej uśmiechając się do wujka.

W tym momencie wujek chciał do nas podejść, by się przytulić, jednak musiałam zająć go czymś, żeby Pablo miał czas ukryć opatrunek.

-wujek!! Tęskniłam za tobą... -powiedziałam przytulając go szybko. -Jak było w Katarze? Opowiadaj!! Wogule wiesz jakie miałam super urodziny.... -zaczełam zagadywać widocznie zdziwionego wujka i wyprowadzać go z kuchni oraz idąc przez korytarz w inną część domu.

Po ponad pół godziny rozmowy z nim wróciłam do przyjaciół z wściekłą miną.
-Masz u mnie dług Gavira. -powiedziałam siadając wkurzona i popijając sok na co usłyszałam tylko śmiechy przyjaciół.
-w ostatniej chwili.. dzięki -uśmiechnął się. -strasznie agresywna jesteś...
-co czemu?- zapytałam zdziwiona.
-no weź, powiedziałaś do mnie "kurwa sciągnij ten bandaż kretynie" i to jeszcze cały czas uśmiechając się do trenera jakby nigdy nic. -powiedział śmiejąc się po czym wszyscy inni też wybuchli śmiechem.
-no bo jak mogłeś zapomnieć tego ściągnąć, zwłaszcza że już normalnie chodzisz. - postukałam się w czoło.
-zapomniałem okej? -podniósł ręce w obronnym geście.

Wszyscy inni śmiali się z naszej kłótni, która z innej perspektywy mogła wyglądać dość śmiesznie.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Była to pizza, którą Gavi miał postawić nam za wczorajszą przegraną.
-szczerze to o tym zapomniałam totalnie. Nie musiałeś zamawiać. -powiedziałam lekko zdziwiona jego postawą.
-obietnic się dotrzymuje. -odpowiedział po czym popatrzył na mnie kątem oka uśmiechając się przy tym zadziornym uśmiechem.

Nasza relacja z Pablem była dość dziwna. Nie wiedziałam jak ją nazwać. Raz ciągle wyzywaliśmy się i kłóciliśmy a raz byliśmy dla siebie mili, a nawet trochę flirtowaliśmy. Trochę było to dziwne ale cóż...

Gdy dochodziła 21, a my dalej wszyscy siedzieliśmy zadzwonił mój telefon.
-dzwoni Ivan.- powiedziałam po czym wzięłam głęboki wdech nie wiedząc czego się spodziewać po tym telefonie i oczywiście odebrałam.
-Hej, jesteśmy tu wszyscy jak coś.- pomachałam mu i pokazałam wszystkich.
-Hej, dzwonię bo mam trochę czasu i pomyślałem,że fajnie będzie pogadać. -uśmiechnął się.

Było po nim widać, że jest zmęczony i nie wyspany.

-jasnee, co tam u ciebie? - zapytałam delikatnie.
-nie licząc wojny jest dobrze - powiedział uśmiechając się.

Wtedy zrozumiałam , że kiedykolwiek bym go nie zapytała, jest w kraju w którym trwa wojna i giną jego najbliżsi, więc nie ma sensu pytać
co u niego słychać.

-a jak wojna? -zapytał Igor tak, by nie zabrzmiało to źle.
-wczoraj zginął mój  wujek, a dziś dowiedziałem się że moja daleka rodzina jest przetrzymywana i głodzona. Nie da się nic zrobić. -powiedział udając obojętność.
-bardzo nam przykro Ivan... -powiedziała Milena.
- może zmieńmy temat. - zaproponował Ukrainiec.

Wszyscy rozmawialiśmy po Polsku, więc Gavi i Pedri patrzyli tylko na nas zdezorientowani próbując wyłapać cokolwiek z naszej rozmowy.

-patrz tu jest Gavi i Pedri - powiedziałam wesoło kierując kamerkę na chłopaków którzy mu pomachali. -nic nie rozumieją. - popatrzyłam z rozbawieniem w stronę piłkarzy po czym Ivan się zaśmiał.
-czy wy nas właśnie obgadujecie? -zapytał żartobliwie Pedri.
-niee wcale.. -odpowiedziałam.

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy pod czym usłyszeliśmy w telefonie głośne huki.
- Cholera, wrócili. I to 2 razy silniejsi. Muszę kończyć, cokolwiek się stanie kocham was i żegnam. -rzucił szybko przerażony Ivan po czym rozmowa została przerwana.

Ja z niedowierzaniem dalej wpatrywałam się w telefon podobnie jak wszyscy inni. Przez chwilę się nie odzywaliśmy jednak zaraz Pedri i Pablo zapytali co się stało. Mateo im wytłumaczył a ja nie wytrzymałam i musiałam na chwilę wyjść na balkon  się przewietrzyć. Bez słowa wstałam i wyszłam. Poszła za mną Maja i Milena jednak powiedziałam im żeby wróciły, a ja zaraz wrócę.

W tym czasie zobaczyłam na telefon, gdzie przyszło mi powiadomienie z wiadomości. "Charków zbombardowany. Połowa miasta legła w gruzach."

Weszłam z hukiem spowrotem do środka przerywając im wszelkie dyskusje.
-Cholerna Rosja! Czy ktoś nie może po prostu tego zatrzymać?! Jak to jest możliwe, że jeden idiota może spowodować że tyle ludzi ginie?! Dlaczego ktoś go po prostu nie odstrzeli, przecież to jest zagrożenie dla całego świata. No jak to działa?!
Dlaczego on siedzi sobie w willi, a ludzie umierają w takich męczarniach!  -zaczełam chodzić po pokoju i krzyczeć, bo wiedziałam,że niebawem możemy usłyszeć najgorsze wieści o swoim przyjacielu. -wyświetliło mi się w wiadomościach. -pokazałam im artykuł sprzed 5 minut. -nie pisali by, gdyby to nie było poważne. Połowa miasta, w której może być Ivan...

Wszyscy patrzyli tylko na mnie z bólem, bo tego świata nie da się zrozumieć. Patrzymy na straszne rzeczy, ale my nie możemy nic zrobić. Jesteśmy bezsilni. To jest najgorsze uczucie jakie może być.

Ja: Nazar odezwij się kiedy tylko będziesz mógł. Powiedz że nic ci nie jest błagam.
Wysłano. 21:54

Wystukałam szybko wiadomość, po czym oznajmiłam, że przepraszam ale idę spać. Miałam dość wszystkiego.

Poszłam jeszcze szybko do kuchni po butelkę wody. Miałam łzy w oczach i zauważył to wujek oglądający telewizję w salonie.
-hej hej hej co jest? -zapytał troskliwie podchodząc do mnie, po czym szybko przetarłam łzy.
-nic.. wszystko gra. -powiedziałam sama nie wierząc w te słowa.
-no przecież widzę...
-wspominałam ci kiedyś o naszym przyjacielu Ivanie z Ukrainy prawda? -zapytałam na co pokiwał głową.
-przed chwilą z nim rozmawialiśmy po czym kolejny raz rozłączył się bo zaczęli bombardować jego miasto. Był przerażony, a mi przyszło nawet powiadomienie z wiadomości, co oznacza że to było poważne. Czekamy na wiadomość czy przeżył. -powiedziałam powstrzymując łzy.
-nie miałem pojęcia... -odpowiedział zszokowany przytulając mnie do siebie. Zapewne spodziewał się jakiś zwykłych nastoletnich problemów, a nie czegoś takiego. Nie dziwne, że nie wiedział co powiedzieć.
- muszę się położyć, dobranoc - powiedziałam.
-dobranoc... Jeśli coś będzie wiadome, mów mi odrazu.- odpowiedział przejęty.

Starałam się choć na chwilę zapomnieć o tamtych wydarzeniach, ale było bardzo ciężko. Nie dało się wyrzucić z głowy dźwięków tych wybuchów. Po kilku godzinach wreszcie usnęłam.
Mam nadzieję, że jutro dostaniemy dobrą wiadomość od Ivana....













Barcelona ~ GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz